Joseph, aresztujcie mnie

248 26 23
                                    

Jakiś czas temu zawiozłam Elli płyn do zbadania, a ja w tym momencie siedziałam przy sali, na której leżał Lucyfer. Czułam się winna. Czułam, że to wszystko moja wina. Dalej nie wiedziałam, co wczoraj się działo, jakbym miała wycięty cały dzień z życia. Mój narzeczony ma właśnie wykonywane płukanie żołądka, a ja nie wiem co mam zrobić, zgłosić się na policję, czy siedzieć w ciszy? Nie jestem też pewna, czy to ja mu to zrobiłam. Popłakałam się z bezsilności.

Pov. Dan

Miałem dla Chloe wiadomość na temat cieczy, którą przywiozła do zbadania. Wyszliśmy na zewnątrz szpitala, by porozmawiać na osobności. Wiedziałem, że dziewczynie jest ciężko.

-Truciznę wymyślił niejaki Carl Davies. Dodał tam końską dawkę substancji ZX3. W połączeniu z solą kuchenną, wodą i jeszcze czymś, Ella dalej bada ostatni składnik, zaraz powinniśmy wiedzieć co to, działa to okropnie na organizm człowieka. Malutka dawka może spowodować straszne wyniszczenie. Jeden z patroli pojechał w miejsca, gdzie mógł przebywać truciciel - widziałem, że blondynka mimo tego, że wszystko jest jasne i wystarczy złapać przestępcę, dalej nie była zadowolona, nie dziwie się jej. Podszedłem i wtuliłem ją mocno w siebie - zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

-To moja wina! Ja go otrułam!

-Nie obwiniaj się - głaskałem ją po głowie - zostałaś odurzona czymś, Sama z siebie byś tego nie zrobiła, ja to wiem - dziewczyna spojrzała na mnie, dalej wtykając się w moją klatkę. Spojrzałem w jej zapłakane oczy, co spowodowało, że zbliżyłem się do niej i zacząłem całować. Czułem zero reakcji ze strony dziewczyny.

-Dan... - odsunęła się ode mnie

-Em... tak... wybacz, w takim razie ja będę leciał. Jakbyś czegoś potrzebowała dzwoń - odsunąłem się i odszedłem w stronę auta. Strasznie mi było głupio, ale czułem, że tego potrzebuje. Nie pomyślałem o tym, że Chloe się niedawno zaręczyła. Nie pomyślałem, co ona poczuje. Jestem strasznym samolubem. Tęsknie za moja dawną rodziną. Za Trixie i Chloe mieszkającymi ze mną pod jednym dachem. Tęsknie też za Charlotte. Bredzę. Wsiadłem w auto i jechałem prosto na komisariat do Elli.

Pov. Chloe
Przed chwilą przywieźli Lucyfera z płukania żołądka. Weszłam czym prędzej do sali, dalej był nieprzytomny. Usiadłam na taborecie i złapałam chłopaka za rękę.

-Skarbie przepraszam cię bardzo... to moja wina. Nie wiem, czemu to zrobiłam, nie pamiętam nic z wczoraj, ale żałuje tego. Nie wiem, czy tego chcesz, ale dziś wieczorem zgłoszę się na policję. Nie chce wyjść z tego bez kary. Zraniłam ciebie, najdroższą mi w życiu osobę. Nie wiem też, czy kiedykolwiek mi wybaczysz, ale chcę, abyś wiedział, że cię kocham bardzo i nic, tym bardziej nikt tego nie zmieni - nachyliłam się i pocałowałam chłopaka w usta.

Popatrzyłam na niego ze smutnym uśmiechem, a chwilę później wyszłam z sali po kawę do automatu. Gdy wróciłam do sali, chłopak miał już otwarte oczy, patrzył pusto w sufit. Szkoda mi się go znów zrobiło. Podeszłam i usiadłam znów obok. Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

-Pani detektyw... - mówił z suchością w gardle.

-Cichutko... - pogłaskałam go po skroni i poprawiłam włoski - przyniosę ci wodę - chłopak pokiwał głową, a ja podeszłam do dystrybutora z wodą, który stał na korytarzu. Po chwili wróciłam i pomogłam mu się napić, uprzednio usadzając go - lepiej ?

-Tak - powiedział już bez tak mocnej chrypki - dziękuję - złapałam go za dłoń z leciutkim uśmiechem.

-Przepraszam cię Lucyfer, nie chciałam cię otruć - pociekła mi łza, a głos się łamał

-O czym ty mówisz panno detektyw... - spojrzał w moje oczy, a ja uciekłam wzrokiem.

-To ja cię otrułam - umierałam od środka -tyle że nic z wczoraj nie pamiętam, wybacz mi proszę - płacz zamienił się w szloch.

Chłopak usiadł, przyciągnął mnie delikatnie do siebie i przytulił mocno. Usiałam na brzegu łóżka, wtulając się w klatkę chłopaka. Czułam się w nich jak zawsze bezpiecznie. Poczułam na czole delikatne cmoknięcia.

***

Wieczorem gdy godziny odwiedzania w szpitalu się skończyły i musiałam opuścić mojego narzeczonego, którego strasznie skrzywdziłam. Wsiadłam w auto, sięgnęłam po telefon i napisałam do Dana krótką wiadomość.

"Odbierz proszę Trix od Maddie"

Zaraz po tym zadzwoniłam do córki, odebrała prawie od razu. Udawałam wesołą.

-Cześć małpeczko, jak się  bawicie ?

-Jest super mamusiu, jak u Lucyfera ? - spytała z troską w głosie

-Już miał oczyszczany żołądek, teraz poszedł spać, niedługo powinien wyjść - westchnęłam przed i po wypowiedzeniem tych słów - Trix, tata dziś po ciebie przyjedzie i przenocujesz u niego dobrze, mamusia musi coś załatwić.

-Dobrze, to mam się już szykować do wyjścia ? - zapytała ze smutkiem w głosie.

-Tak, już i tak późno jest, jutro zobaczycie się w szkole

-No dobrze mamusiu, papa. Kocham cię bardzo! - pociekła mi łza.

-Też cię kocham małpeczko, dobranoc.

-Dobranoc - rozłączyłam się. Spojrzałam w lusterko i wytarłam rozmazany tusz na policzkach.

Odpaliłam samochód i ruszyłam w stronę komisariatu. Mimo tego, że wiedziałam, która jest godzina. Musiałam to zrobić. Zawsze ktoś w nocy jest na nocnej zmianie, więc nie zastanę pustego budynku. Ulice LA świeciły pustkami. Taki widok tutaj, to rzadkość. Po chwili zaparkowałam na swoim stałym miejscu i weszłam do budynku. Podeszłam do jednego z moich współpracowników.

-Joseph, aresztujcie mnie - wystawiłam przed siebie ręce, do skucia kajdankami.

-Nie mamy podstawy Chloe - zaczął segregować papiery.

-Otrułam człowieka. Otrułam Lucyfera - chodziłam za nim dookoła biurka.

-O czym ty mówisz ? Wracaj do domu lepiej - myślał, że nie mówię serio.

-Na co czekasz, aresztuj mnie, zasługuję na to - podałam mu kajdanki z jego pasa i wystawiłam ponownie ręce.

-Chloe. Na spokojnie, chodźmy do pokoju przesłuchań, tam mi wszystko wytłumaczysz - jak powiedział, tak zrobiliśmy.

Po przedstawieniu Josephowi wszystkiego od początku niechętnie i pod namową zaprowadził mnie do tymczasowego aresztu w dalszej części komisariatu, oddałam swój telefon i wszystko, co było zbędne. Muszę odpłacić za swoją winę.

Pov. Dan

Właśnie wracaliśmy z Trixie od Maddie. W tym czasie zadzwoniła do mnie oficer Cacuza.

-Cześć Dan. Wiesz, o co chodzi z Chloe ?

-Cześć, o czym mówisz ? - spytałem zmartwiony

-Przyjechała niecałą godzinę temu i kazała mi się aresztować...

-Zrobiłaś to ?

-Nie odpuszczała, jest w tymczasowym areszcie w komisariacie, zostanę tu do rana. Może jej się odwidzi,

-Czemu chciała być aresztowana? Mówiła ci ?

-Mówiła, że otruła Lucyfera...

-Mówiłem jej, by się nie obwiniała, nie była tego świadoma. To ją odurzono, przez to nie była świadoma. Carl został zatrzymany ? - zapomniałem o córce w aucie

-Jeszcze nie, ale jesteśmy na dobrej drodze, jak się dobrze orientuję.

-Złapać go jak najszybciej, byle nie truł nikogo więcej. Dzięki za informację narazie - rozłączyłem się i westchnąłem.

-Tato, kogo aresztowali ? - spojrzałem na Trix siedzącą na tyle w lusterku. Nie mogłem jej okłamać.

-Mama przyszła na komisariat i sama kazała się aresztować... - wjechałem na podwórko i spojrzałem na osłupioną córkę.

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz