Panno detektyw, co zrobiłem?!

224 27 3
                                    

Chloe

Te słowa wbiły mnie w krzesło. Spojrzałam niepewnie na Lucyfera. Sprawa z Palmetto Street już dawno była rozwiązana. Malcolm nie żyje od 5 lat i nagle ni stąd, ni z owąd przychodzą do mnie jacyś ludzie w jego imieniu i czegoś chcą.

-Kim jest ten fagas ? - spojrzeli i wskazali na diabła palcem.

-Twoim przyszłym katem w piekle - widziałam, jak oczy mojego narzeczonego się zaświeciły.

-Nie masz po co tu być, wyjdź! - krzyknął mniejszy

-To mój partner i ma prawo tak samo prawo tu przebywać jak ja - mężczyzna lekko się uśmiechnął i spojrzał na mnie.

Kątem oka spojrzałam na ziemie, wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do Dana.

„Przyjechali ludzie Maclolma, jesteśmy w pokoju przesłuchań, idź za szkło"

Schowałam urządzenie do kieszeni płaszcza. Podniosłam wzrok na mężczyzn. I oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji, lub wyjaśnień.

-Dziś mija piąta rocznica śmierci Malcolma, jako że zawsze byłaś przeciwko niemu, miał ostatnią wolę po śmierci, chyba że tego też mu zakażesz tego, ale to mnie akurat nie obchodzi. Miał ostatnią wolę, abyśmy przyszli do ciebie i zaproponowali ci pewien układ, nie możesz wyjść z tego płazem.

-Słuchaj! Jeśli jej coś zrobicie, lub komuś innemu, to obiecuję wam, że więcej wasza noga nie postanie na tej ziemi - znów zaświeciły mu się oczy.

-Jesteście wariatami - wstałam i podeszłam do drzwi - lucyfer, chodź, nie mamy czasu na głupoty - chłopak podszedł do mnie lekko niechętnie, znając życie chciał im coś zrobić, lecz wolałam go od tego odciągnąć. Ruszyłam do laboratorium, gdzie była Ella. Weszliśmy tak bez wahania.

-Witajcie gołąbeczki, jak tam ? - stanęłam przy blacie, a brunet wtulił się we mnie od razu - Chloe jak się czujesz ? Jak dzidziuś ? - pytała ucieszona.

-Panno Lopez... - chyba zauważył jak mi mina zrzedła

-Oh, wybaczcie... - od razu zrozumiała.

-Jest jakaś sprawa ? - zmieniłam temat.

-Właściwie to tak, morderstwo na ulicy Wombleya, możemy się spotkać na miejscu ? Mam jeszcze parę spraw do załatwienia w komisariacie, wyjadę 10 minut po was.

-Jasne - odpowiedziałam cicho, diabeł chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy do auta.

-Czyli panna Lopez już wie - westchnął.

-Tak... Ale dopiero od teraz - wsiadłam za kierownicę, a on na miejscu pasażera. Ruszyliśmy na wyznaczoną ulicę. Czułam na sobie wzrok chłopaka.

-Na pewno wszystko jest dobrze ? Dasz radę prowadzić śledztwo ? - ułożył dłoń na tej mojej, która była na gałce skrzyni mechanicznej, następnie zacisnął ją lekko.

-Na pewno, nie przejmuj się mną - uśmiechnęłam się leciutko.

-Łatwo móić - mruknął pod nosem, co jednak usłyszałam.

Dojechaliśmy na miejsce zbrodni, po czym wysiedliśmy z auta. Ruszyliśmy do domu ofiary, tak naprawdę nikt jeszcze nie wy co się wydarzyło poza funkcjonariuszami na miejscu zdarzenia, którzy badają teren. Podeszłam do jednej z funkcjonariuszek.

-Co mamy ? - spojrzałam na ofiarę leżącą kilka centymetrów od mojej stopy.

-Drake Johnson - zaczęłam zapisywać w notesie podstawowe informacje - lat 43, dawny praktykant policyjny, lecz niestety policjantem później nie został. Tyle wiemy na ten moment.

-Pójdziemy sprawdzić dom - bez słowa i spojrzenia na Lucyfera ruszyłam do domu.

Rozglądałam się po kolei po każdym pomieszczeniu. Odwróciłam się, by ujrzeć mojego partnera, lecz go tam nie było. Podeszłam do okna, przez które wyjrzałam w jego poszukiwaniu. Ujrzałam go kucającego przy kobiecie, która siedziała oparta o drzewo, odkręcał piersiówkę, a następnie podał ją jej.

Nie spodobało mi się to. Lekko naburmuszona odeszłam od odka i poszłam do sypialni Drake'a. Weszłam i przeszukiwałam go z zewnątrz i ewentualnie jakieś szuflady. Akurat w jednej z nich, zauważyłam stosik papierków.

Wyjęłam lateksowe rękawiczki i przejrzałam pliczek. Każdą zgiętą karteczkę otwierałam i sprawdzałam co na niej jest. Nagle natknęłam się na krótki list. Zaczęłam go czytać.

"Znamy się od dziecka. Od zawsze ci pomagałem. Załatwiłem ci pieprzone praktyki, a ty nie masz do mnie za grosz szacunku. Myślałem, że mogliśmy sobie ufać, ale jednak się myliłem. Nie wiem co skłoniło cię do tego, co zrobiłeś. Jesteś obleśny, nie mogę na ciebie patrzeć"

W rogu kartki zauważyłam znajomy mi podpis. Był to list od Malcolma. Odłożyłam go na biurko i dalej oglądałam, kolejne rzeczy. Było tam kilka zdjęć. Starych zdjęć. Byli na nim dwaj mali chłopcy. Po chwili wywnioskowałem, że byli to właśnie Malcolm i Drake. Zdziwiłam się. Je również odłożyłam na biurko i leciałem dalej z przeglądaniem papierów. Był tam kolejny, tym razem dłuższy list. Podobnie jak poprzedni, zaczęłam go czytać.

"Słuchaj gnojku, dobrze wiemy co zrobiłeś kilka dobrych lat temu Malcolmowi. Nie wybaczył ci tego, do tej pory i nigdy nie wybaczy, pomimo faktu, że nie żyje. Kazał nam tobie to przekazać ;) Dostaliśmy misję i wypełniamy ostatnią wolę naszego nieboszczyka. Mogłeś myśleć dwa razy, zanim popełniłeś największy błąd w swoim życiu. Teraz nie będziesz mógł już nic zrobić, by cokolwiek zmienić. Malcolm powiedział, że piekło to miejsce dla takich jak ty. Dodał też, że będziesz tam odpowiednio torturowany. Zapewni ci to on. Wspominał, że nawiązał pakt z diabłem i poprosił go o największe piekielne tortury. Tak więc jedyne, co ci możemy poradzić na ten moment to, abyś pożegnał się z najbliższymi, nie masz za dużo czasu.

"

Od razu wiedziałam co jest na rzeczy. No może nie do końca, jednak byłam pewna jednak tego, że Lucyfer był zamieszany w tą sprawę. Nie wiem w jak dużym stopniu. Muszę go odsunąć od tej sprawy, bynajmniej, dopóki nie dowiemy się, co się wydarzyło między nim a Malcolmem.

Wyszłam szybkim krokiem z budynku i ruszyłam w stronę Lucyfera. Cały czas kucał przy tej kobiecie. Złapałam go za nadgarstek i ciągnęłam w stronę auta.

-Pani detektyw wybacz. To nie tak jak myślisz nie bądź zazdrosna. Po prostu pocieszałem tę kobietę - oparłam się ramieniem o drzwi od samochodu.

-Lucyfer, nie o to chodzi. Nie jestem zazdrosna - lekko burknęłam - w tym momencie bierzesz moje auto i jedziesz do domu - podałam mu kluczyki i odeszłam.

-Dlaczego ?! - krzyczał sprzed auta - Panno detektyw, co zrobiłem?!

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz