Kiedy ostatnio spałaś z Lucyferem ?

210 23 10
                                    

Chloe

Wybiegłam z domu i szybko jechałam do lekarza. Byłam cała zestresowana. Zapomniałam zupełnie o wynikach badań. W pamięci miałam dalej tę sytuację z Lucyferem. Było mi cholernie głupio. Nie chciałam tego tak zostawiać. Bardzo chciałam z nim zbliżenia, ale się bałam. Wiedziałam w głębi głowy, że Lucyfer nie jest w stanie zrobić mi krzywdy, nie odważyłby się podnieść na mnie ręki. Kocham go za to i chcę z nim współżyć, ale mam blokadę i od razu odruchy wymiotne. Muszę udać się znów do Lindy, potrzebuję tego. Dojechałam i wysiadłam z auta, lekkim truchtem ruszyłam do gabinetu. Zapukałam i uzyskując zgodę, weszłam.

-Dzień dobry, jestem. Tak jak pan prosił - zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam naprzeciwko lekarza, po drugiej stronie biurka.

-Pani Chloe Decker, tak ? - spojrzał na mnie, pokiwałam głową, a on wyjął moją teczkę.

-Więc tak - otworzył teczkę i wyjął z niej zdjęcia usg przysuwając je lekko do mnie - jak może pani zobaczyć o tutaj - wskazał zamkniętym długopisem na miejsce z malutką kropeczką - to jest zarodek.

-Jaki zarodek ? - spanikowałam, nie wiedziałam, o co chodzi.

-Z tego rozwinie się dziecko - ta informacja przybiła mnie jeszcze bardziej - jest to stosunkowo młody zarodek, ma zaledwie kilka dni, ale jak na swój, nazwijmy to, wiek jest dosyć duży - patrzyłam ślepo przed siebie, mężczyzna dał mi kopię trzech zdjęć z usg, zabrałam je szybko i wyszłam z budynku.

Wsiadłam do auta i szybko jechałam do swojego domu. Bałam się, że zastanę tam Lucyfera, nie będę umiała mu o tym powiedzieć. Tym bardziej że to nie jego dziecko. Chyba. Miałam oczy pełne łez. Jednak ani jedna nie chciała wypłynąć. Zaparkowałam i wbiegłam do domu, zamykając drzwi na klucz.

Pobiegłam na górę do sypialni, lecz usłyszałam tam kroki. To Lucyfer, zmieniłam więc cel i poszłam do łazienki. Szybko zamknęłam się tam i zsunęłam po drzwiach. Usłyszałam kroki. Zbliżające się delikatne kroki.

Teraz rozpłakałam się jak dziecko. Dziecko, które właśnie mam pod sercem. Nie byłam na to gotowa, na pewno nie na dziecko z facetem, który mnie gwałcił. Nie kocham go, to nie z nim chciałam mieć kiedyś dziecko.

Patrzyłam na to zdjęcie, a łzy same wypływały mi z oczodołów. Jak to teraz będzie wyglądać. Jak zareaguje Lucyfer ? Może nie powinnam nic mu mówić i dokonać aborcji, póki to jeszcze nie jest dziecko, tylko zarodek. Nie chciałam zabijać biednego i niewinnego dziecka. Nie zasłużyło na to.

Sięgnęłam po kosmetyczkę, która leżała w szufladzie pod umywalką i wyjęłam z jej głębi żyletkę. Położyłam ją na kolanie, a tuż nad nimi zdjęcia dziecka. Odpięłam guzik spodni i zsunęłam je lekko. Odchyliłam biodro i wykonałam kilka kolejnych kresek. Ręce mi się trzęsły. Poczułam bardzo lekkie pieczenie na jednym z palców, lecz to zignorowałam.

Schowałam moją przyjaciółkę z powrotem i odłożyłam kosmetyczkę na swoje miejsce. Wstałam, zdjęcie upadło na ziemie, nie zauważyłam go. Dopięłam ubrania, wytarłam oczy, odkluczyłam się i wyminęłam chłopaka stojącego pod drzwiami. Zbiegłam bez słowa po schodach i wyszłam znów z domu. Wsiadłam do auta. Wyjęłam telefon i napisałam do Lucyfera.

"Wybacz, wrócę na wieczór i wszystko ci wyjaśnię. Jeśli możesz, to przywieź Trixie do domu i przypilnuj, by zasnęła. Kocham cię"

Pisząc ostatnie słowa, znów się poryczałam. Bagatelizowałam to, jechałam do gabinetu do Lindy. Musiałam się jej zwierzyć. Nie chciałam rozmawiać o tym z nikim innym. Gdy zajechałam, weszłam tam tak, aby nikt mnie nie widział. Zapukałam, a drzwi otworzyła mi uśmiechnięta, niższa ode mnie blondynka. Od razu gdy mnie zobaczyła, bez wahania wtuliła mnie w siebie, zamykając drzwi.

-Chloe ? Co się stało, usiądźmy. Wytłumaczysz mi wszystko, hm ? - poszłyśmy na kanapę. Czułam się przez to pewniej, niż jakby Linda siedziała na krześle naprzeciwko mnie, jak zawsze podczas każdej terapii. Gdy siedziała obok, czułam, że rozmawiam z przyjaciółką.

-Dziś mieliśmy z Lucyferem chwilę zbliżenia, ja robiłam wszystko normalnie, jednak gdy on zaczął - urwałam - no wiesz - zaczęłam nerwowo gestykulować - no po prostu zdejmował mi koszulę, to wzdrygałam się. Zawiodłam go, chociaż mi tego nie powiedział, ale ja to wiem - wycierałam łzy spod oczu.

-Wiesz, może powinnaś sobie od tego odpocząć, po tym co się wydarzyło. Wiem, że głęboko w środku serca możesz mocno tego chcieć, ale jednak umysł może podpowiadać coś innego.

Właśnie miałam zaczynać temat ciąży, gdy nagle do gabinetu wszedł nie kto inny jak sam diabeł.

-Pani detektyw co to takiego ? - trzymał w ręce zdjęcia usg. Spojrzałam na niego i wstałam, patrząc pusto w jego sylwetkę.

-Skąd wiedziałeś, że tu jestem ? - spuściłam głowę.

-Po twoim ostatnim samopoczuciu, to było do przewidzenia - podszedł do mnie i stanął przede mną - co to ? - pokazał mi te zdjęcia, a ja mu je wyrwałam, próbując schować. Linda je zobaczyła

-Chloe ? - wstała również i uniosła moje ręce ze zdjęciami - Lucyfer wyjdź, proszę - spojrzała na niego

-Wyjdę, jeśli dowiem się co to jest - usiadł na krześle obok.

-Zdję... - chciała wytłumaczyć mu Linda, lecz jej przerwałam

-Jestem w ciąży! A teraz wyjdź, jedź po Trixie. Proszę - powiedziałam ostatnie dwa zdania popłakując, opadłam na kanapę. Widziałam tylko jak mężczyzna wychodzi bez słowa, jakby zamurowany.

-Chloe - dziewczyna usiadła i przytuliła mnie - Opowiedz mi to, proszę. Pomogę ci, jeśli tylko tego potrzebujesz. Kiedy ostatnio spałaś z Lucyferem ?

-Dosyć dawno, może jakoś trzy tygodnie temu - mówiłam cichutko pod nosem.

-Zabezpieczaliście się ?

-Biorę tabletki, na wszelki wypadek. Lucyfer zapewnia, że zapłodnienie przez niego jest niemożliwe, jednak Amenadiel też tak mówił, a macie Charliego - uśmiechnęła się lekko.

-Więc tym bardziej to nie jest.... - urwała - jego dziecko - dodała ciszej.

-Jestem pewna, że to dziecko Jake'a - płakałam bardziej.

-Postanowiłaś już, co zrobisz ?

-Nie mam pojęcia, ale nie zostaje mi chyba nic innego, niż aborcja - westchnęłam.

Rozmawialiśmy jeszcze trochę, bardzo byłam jej wdzięczna za to, co dla mnie robi. Nie wspomniałam jak zawsze o jednej kwestii, czyli o cięciu. Nie wiem czemu, sprawiało i sprawia mi to frajdę i satysfakcję.

Lucyfer

Wracałem do domu detektyw wraz z jej potomkiem, dalej myśląc o tym, co usłyszałem. Zdjęcie leżało mi cały czas na kolanie. Przez cały czas się nie oddzywałem. Nie wiedziałem co o tym sądzić.

Dobra, macie mnie.
Tak was kocham, że macie jeszcze jeden dziś

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz