Musisz podać mu truciznę

285 30 6
                                    

Krótko po zaręczynach oboje wróciliśmy do pracy, ale za to Ella z Danem wzięli wolne z tym samym czasie. Nikt nie wie, gdzie się podziali, ale Chloe trafnie zauważyła, że od wesela Lindy i Amenadiela, coś ich więcej łączy. Nie znaleźli nam nikogo na zastępstwo. Musieliśmy pracować sami. Na całe szczęście dziś tylko mieliśmy do wypełnienia papiery. Siedzieliśmy spokojnie i oboje je wypełnialiśmy, gdy nagle do biurka detektyw podbiegł wariat w koloratce.

-Chloe Decker? Poszukuję detektyw Chloe Decker!

-To ja, o co chodzi ? - wstała a ja za nią.

-Możemy porozmawiać na osobności? To pilne.

-Dobrze w takim razie zapraszam do pokoju przesłuchań - wskazała w stronę pomieszczenia.

-Nie nie, wolałbym porozmawiać w domu pańskim - spojrzałem na dziewczynę.

-Niech ojciec się odpapieży od detektyw, ona nie pójdzie z tobą do żadnego kościoła

-Lucyfer, spokojnie. W takim razie zapraszam do auta - ruszyła do wyjścia.

***

Pov. Chloe

Siedziałam i czekałam na księdza w ławce. Przyszedł przebrany w sutannę i miał na sobie czarny polar, faktycznie było tu chłodno.

-Więc o czym chciał ksiądz porozmawiać ? - schowałam moje chłodne dłonie między uda.

-Właściwie to o kim...

-Więc o kim ?

-O Pani partnerze, Lucyferze Morningstarze.

-O czym konkretnie? - już wiedziałam co się kroi

-O jego przeszłości - położył mi dłoń na ramieniu, poczułam lekkie ukłucie, gdy już chciałam coś zrobić, wszystko mi się urwało.

Obudziłam się na jakimś łóżku przypięta pasami, nie pamiętałam niczego. Nie wiedziałam, jak się nazywam, jak się tu dostałam. Kompletnie nic. Rozejrzałam się dookoła, nagle podszedł do mnie jakiś facet.

-Mam dla ciebie misję do wykonania - Sięgnął po zdjęcie, na którym był jakiś mężczyzna.

Pov. Ojciec Carl

-Musisz podać mu truciznę, lub ewentualnie zabić go, jak będzie spał, jeśli tego nie wykonasz mojego polecenia, nie wydostaniesz się stąd, zostaniesz tu na zawsze, a chcę ci przypomnieć, że masz córkę - podałem zdjęcie kobiecie i obok na stoliku położyłem truciznę.

Odszedłem w ciszy i zza lustra weneckiego obserwowałem poczynania kobiety.

Pov. Chloe

Wstałam z fotela, złapałam zdjęcie mężczyzny i podążyłam ku wyjściu. Na odwrocie zdjęcia był adres. Zaczęłam się pod niego kierować. Po chwili dojechałam taksówką pod swój rzekomy dom. Weszłam do środka i usiadam na kanapie w oczekiwaniu na mężczyznę.

Pov. Lucyfer

Dzwoniłem do Chloe, od dłuższego czasu nie odbierała. Zacząłem się strasznie martwić. Skończyłem wypełniać papiery, pomyślałem, że może detektyw już czeka w domu. Pojechałem po Trixie do szkoły i kierowaliśmy się do domu. Droga minęła w ciszy, weszliśmy do domu, dziewczynka pobiegła do siebie, a ja zacząłem chodzić po domu, szukając mojej narzeczonej. Pierwszym pokojem, który odwiedziłem była jej sypialnie. Uśmiechnąłem się, bo tam ją znalazłem, stała przy oknie, tak jak lubiła. Podszedłem i wtuliłem się w nią od tylu.

-Kochanie, martwiłem się o ciebie ? - cmoknąłem ją w szyję - czemu nie obierałaś ?

Pov. Chloe

Stwierdziłam, że skoro on uważa mnie za swoją dziewczynę, będę w to brnąć.

-Zgubiłam gdzieś telefon - powiedziałam bez emocji.

-Coś się stało ? - spojrzał na mnie a ja na niego z uśmiechem

-Nie, wszystko jest dobrze - odeszłam na łóżko.

-Na pewno ? Jesteś jakaś inna niż zazwyczaj - ukucnął przede mną łapiąc mnie za rękę.

-Tak, po prostu słabiej się czuję. Chyba się prześpię - położyłam się pod pierzyną.

-Dobrze, zrobić ci herbatkę, lub kakao ? - przejechał mi dłonią po talii

-Nie nie trzeba, odebrałeś małą ze szkoły ? - spytałam, zamykając oczy i mając nadzieję, że wybrałam dobrą płeć.

-Tak, Trixie odrabia lekcje.

-To połóż się ze mną w takim razie - uśmiechnęłam się odchylając kołdrę.

-Skoro nalegasz - usmiechnął się i chwilę później wtuliłam się w chłopaka, nie chciałem tego, ale wolałam wykonać powierzone mi zadanie.

Czekałam, aż mężczyzna zaśnie. Usiadłam i sięgnęłam do szufladki etażerki po nóż. Zbliżyłam go do szyi bruneta. Przez chwilę zawiesiłam się, nie mogąc nic zrobić. Mój mózg próbował sobie coś przypomnieć, lecz nic z tego. Już przykładałam ostrze do skóry mężczyzny, gdy nagle do pokoju weszła gwałtownie moja potencjalna córka. Szybko schowałam narzędzie pod poduszkę i wstałam z łóżka.

-Mamusia! - wskoczyła na łóżko.

-Cicho, Lucyfer śpi, chodź, pójdziemy na dół - wskazałam na drzwi, wstając z łóżka. Obie wyszłyśmy z pokoju i usiedliśmy na kanapie w salonie - co chciałaś - byłam oschła, lecz nie wiedziałam jak się obsługiwać dzieckiem i jak się do niego zwracać.

-Możesz mnie zawieźć do Maze ? Zaprosiła mnie na noc. Proszę - przytuliła mnie.

-Zawiozę cię, a gdzie ona jest ? - wstałam szybko i poszłam po kluczyki do auta.

-U Lindy i Amenadiela - Uśmiechnęła się do mnie i pobiegła po spakowany plecak.

-Pamiętasz drogę ?

-No tak... - popatrzyła na mnie dziwnie - ale czemu pytasz ?

-Tak o, będziesz mi mówić gdzie jechać, dobrze ? - poszłam do auta a dziewczynka za mną.

Zawiozłam ją do wcześniej wspomnianych znajomych. Całą drogę mówiła mi gdzie jechać. Teraz mam większe pole manewru, jeśli chodzi o moją misję. Przygotowałam Lucyferowi herbatę, do której dosypałam truciznę od ojca Carla. Zaniosłam ją na górę i położyłam się obok mężczyzny, patrząc na niego, poczułam się strasznie zmęczona. Po chwili zasnęłam. Bezwładnie leżałam na łóżku, spokojnie śpiąc

***

Rano obudził mnie ból dłoni, którą miałam pod poduszką. Usiadłam i wyjęłam bolącą dłoń. Była rozcięta. Tylko od czego ? Wstałam i poszłam do łazienki po apteczkę. Owinęłam dłoń bandażem i zeszłam na dół szukając Trixie. Zadzwoniłam do Maze.

-Halo ? - odebrała moja demoniczna znajoma

-Jest może u ciebie Trixie ? - nerwowo przygryzałam paznokcie.

-No tak, sama ją przywiozłaś wczoraj, nie pamiętasz - spytała zdziwiona.

-A tak, faktycznie, zapomniałam - skłamałam, nie chcąc szukać atencji.

-Ktoś tu wczoraj pobalował chyba - zaśmiała się.

-Tak, tak masz rację, dobra ja się idę szykować do pracy, dzięki Maze, do później - rozłączyłam się.

Zaczęłam krzątać się po kuchni i reszcie domu w celu przygotowania się do pracy. Kątem oka ujrzałam jakaś probówkę leżąca na ziemi z karteczka nalepiana od zewnątrz, nie zwróciłam na to uwagi. Bardziej przerażało mnie, że Lucyfer dosyć długo się nie budził. Gdy byłam gotowa, on dalej spał. Wbiegłam na górę, a następnie do pokoju. Chłopak przez ponad 2 godziny pozycji, w której spał. Zaczęłam się martwić i postanowiłam usiąść na brzegu łóżka po stronie chłopaka i zaczęłam go budzić. Nagle na szafeczce obok zobaczyłam do połowy wypitą herbatę, coś zaczynało mi świtać, ale nie byłam pewna co. Pobiegłam na dół po woreczek i przelałam ją do niego, w celu zaniesienia go do zbadania przez Ellę. Od razu zadzwoniłam do pracy, prosząc o wolne, a następnym telefonem, jaki wykonałam, był telefon na pogotowie. Starałam się jednak zachować zimną krew.

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz