Jedź do Lux'u

190 28 1
                                    

Lucyfer pojechał, przyjechała Ella. Poradziłyśmy sobie same z miejscem zbrodni. Na jutro zostawiliśmy sobie przesłuchanie świadków i podejrzanych. Zdawałam właśnie raporty z kilku ostatnich spraw. Od czasu do czasu rozglądałam się po pustym komisariacie. Zostałam tam sama. Swego czasu miałam taki okres w życiu, gdy mój każdy wieczór wyglądał identycznie. Dlatego też mam od tego czasu komplet kluczy do komisariatu, jakbym byłą odźwiernym.

Wyjęłam pęk kluczy z kieszeni i spojrzałam na niego. Oglądałam każdy klucz z obu stron. Moją uwagę przykuł jeden z nich. Klucz do pokoju porucznika, gdzie znajdują się wszystkie karty i akta przestępców i nie tylko. Wstałam i zacisnęłam klucze w rękach i ruszyłam pod oszklone pomieszczenie.

Zanim jednak weszłam do środka, przypomniały mi się wszystkie chwile, które w trakcie pracy dwa lata temu spędziłam z Pierce'em. Byłam ślepa, Lucyfer cały czas próbował udowodnić mi kim był Marcus, lecz, ja głupia go nie słuchałam. Mało brakowało i bym wyszła za tego drania z biblii.

Wtedy mi się to podobało, kochałam go. Spojrzałam na to miejsce, gdzie pierwszy raz się prawie pocałowaliśmy w pracy. Na moją twarz wkradł się lekki uśmiech.

Zakończyłam rozmyślania równo z naciśnięciem klamki. Zapomniałam, że powinnam najpierw je odkluczyć, więc spowodowało to moją niezdarność. Wpadłam na szklane drzwi i zmasakrowałam lekko swoją głowę. A konkretnie czoło, czuję, że nie będzie mi to darowane. Zbyt mocno boli, by nie pozostawiło po sobie żadnego śladu.

Chwyciłam za jeden konkretny klucz i włożyłam go w spust. Przekręciłam i tym razem lekko nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi do wewnątrz. Weszłam, zapaliłam światło i ruszyłam do ściany, na której była szafa z kartotekami naszych zapisanych w bazie morderców i nie tylko.

Otworzyłam szufladę z przedziałem literowym "J-M". Przeleciałam wzrokiem wszystkie nazwiska i sięgnęłam po kartotekę diabła. Teoretycznie nie spodziewałam się jej tam, a z drugiej strony tego szukałam. Tylko dlaczego on ma swoją teczkę. Usiadłam do biurka w pomieszczeniu i wyjęłam papiery.

Nie dowiedziałam się niczego innego o moim partnerze, były to podstawowe informacje, których nie powinno tu być. Tylko skąd one są. Kto je tu dał, ktoś musiał mieć obsesję na punkcie Lucyfera.

Westchnęłam wyszłam z biura porucznika i ruszyłam do swojego. Zabrałam torbę, którą dziś o dziwo miałam, co nie zdarzało się za często. Spakowałam do niej telefon i ruszyła, ku górze, zamówiłam wcześniej taksówkę. Jedyne co mi pozostało, to czekać. Patrzyłam w niebo, nie minęła chwila, a samochód podjechał. Szybko wsiadłam i już kilka sekund później byłam w drodze do domu.

Po krótkiej chwili dojechałam, zapłaciłam, wysiadłam i wyjęłam klucz od domu. Podeszłam do drzwi i włożyłam w nie klucz. Chciałam przekręcić, lecz nie dało się. Jakby drzwi były otwarte. Zostawiłam klucz w drzwiach sięgnęłam po broń i wycelowałam go przed siebie. Pchnęłam drzwi stopą i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Stąpałam delikatnie po podłodze i powoli rozglądałam się po całym dole mieszkania. Po chwili usłyszałam dosyć głośny tupot stóp, jakby ktoś zbiegał po schodach. Tak też było, podeszłam bliżej schodów, z których po chwili zbiegł diabeł. Ulżyło mi, schowałam broń i spojrzałam na chłopaka.

-Lucyfer... -  ruszyłam odwiesić płaszcz.

-Dobry wieczór panno detektyw - podszedł do mnie i przytulił od tyłu.

-Lucyfer nie chcę być niemiła, ale jedź do Lux'u - Szepnęłam.

-Nie chcesz, abym był obok ciebie ? - dalej tulił mnie w pasie.

-To nie tak Lucyfer... - urwałam - po prostu potrzebuję być sama. Przy okazji przeanalizuję dowody, jakie dziś zebrałam. Wybacz. Ale bądź gotowy jutro o 8, przyjadę po ciebie - samodzielnie wyszłam z jego objęć i powędrowałam na kanapę.

-Jasne - westchnął i odszedł.

Patrzyłam przed siebie, po chwili jednak usłyszałam lekki trzask drzwi. Westchnęłam i ruszyłam do kuchni. Wyjęłam kieliszek i sięgnęłam do szafki po wino. Użyłam dosyć starego korkociągu, którego niegdyś kupiliśmy z Danem, na naszą pierwszą randkę. Wspomnienia znów wracają.

Nalałam cieczy do szklanego naczynia. Nawet nie wiedziałam, które wino nalewam. Odłożyłam butelkę na blat, przy tym lekko ją odkręcając, by ujrzeć, co uleci dzisiejszego wieczoru z mojej kolekcji. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam jego nazwę "Pares Balta Mas Elena".

RETROSPEKCJA

Siedziałam w domu i czekałam aż Dan wróci z pracy. Lubiłam oglądać Przyjaciół z moją córeczką. Co prawda nie była ze mną jeszcze dosłownie, lecz jest na tyle mądrą dziewczynką, że zawsze wie kiedy oglądamy i pokazuje swoją radość, poprzez kopanie w brzuchu.

Tak samo było dzisiaj, gdy byłam sama w domu, uwielbiałam chodzić w luźniej sukieneczce. W trakcie ciąży to było największą ulgą. Jednak nie pokazywałam się tak nikomu, nawet Danowi. Nie lubiłam chodzić w sukienkach, jednak zmieniło się, to gdy mój brzuch zaczął rosnąć.

Już za tydzień Trixie miała przyjść na świat. Dopiero co byliśmy pierwszy raz u ginekologa, a już za chwilkę dziecinka będzie z nami. Nie mogę się doczekać.

W tym momencie do domu wszedł mój mąż. Był szybciej niż zazwyczaj. Nie zdążyłam się przebrać. Sięgnęłam po koc i nakryłam moje nogi. Spojrzałam w jego stronę.

-Dzień dobry Chloe. Jak się czujesz ? - zdjął skórzaną kurtkę i usiadł obok mnie.

-Cześć - uśmiechnęłam się i pocałowałam go dłużej w usta - stęskniłam się.

-Ja też, jak córcia ? - dotknął mojego brzucha.

-Bardzo dobrze, znów razem oglądaliśmy - zaśmiałam się, a chłopak ruszył do kuchni nalać sobie wina.

-Podejrzewam, że gdy lekko dorośnie wciągniesz ją w te swoje seriale - zaśmial się i wrócił z lampką wina.

-Pewnie tak będzie. Jak w pracy? - chciałam wziąć z jego dłoni kieliszek, lecz on mi to uniemożliwił.

-Co to, to nie. Dobrze wiesz, że nie możesz - napił się, by zrobić mi na złość.

-A ty dobrze wiesz, że uwielbiam to wino, a za często go w domu nie mamy, bo jest drogie - odburknęłam żartobliwie.

KONIEC RETROSPEKCJI

Nim się obejrzałam nie miałam już połowy wina. Dolałam sobie kolejnych procentów i wyjęłam z torby zdjęcia dowodów i starałam się coś więcej o tym dowiedzieć. Nagle każdym możliwym wejściem wbili mi do domu jacyś ludzie. Rozejrzałam się i każdy z nich posiadał broń wycelowaną we mnie. Wystraszyłam się. Odłożyłam kieliszek i wstałam z kanapy. Podniosłam ręce w geście poddania.

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz