Wróciłeś Panie!

196 28 8
                                    

Lucyfer

Wróciłem do tego drania. Zabrałem go i odleciałem z nim daleko poza Lon Angeles. Wylądowaliśmy na tej samej pustyni, na którą kiedyś wywiózł mnie Kain. Upewniłem się, że nikogo tam nie było. Zrzuciłem Jake'a na ziemie i czekałem, aż się obudzi. Zdążyłbym już oblecieć dookoła całą ziemię.

Gdy w końcu wstał, wyładowałem na nim swoją niebiańską moc wielokrotnie. Dostał za swoje tak mocno, że nigdy nie będzie w stanie zrobić nic więcej mojej pannie detektyw, ani nikomu innemu. Dopilnuję tego i sam zaprowadzę go do piekła.

Wziąłem jego duszę na ręce, ciało uprzednio zakopując głęboko. Nie pozostawiłem ani garstki śladów. Wystarczyło kilka ruchów skrzydłami. Odleciałem z jego wnętrzem do piekła. Droga nie zajęła mi długo. Przekroczyłem bramy piekieł i Odprowadziłem go do wyznaczonej przez demony celi. Zapieczętowałem ją własnoręcznie, jeszcze chwilę oglądając jego piekielną pętlę, którą sam sobie zgotował.

Jednak nie mogłem dłużej patrzyć na to jak gwałci Chloe, więc odszedłem i ruszyłem w stronę mojej części piekła. Wszedłem do sypialni, w której jeszcze kilka lat temu spędzałem najwięcej czasu. Dominował tu czerwony kolor. Było tu strasznie ciemno, lecz lubiłem ten klimat.

Kiedy odchodziłem kilka miesięcy temu do piekła, zabrałem ze sobą kilka naszych zdjęć. Moich i Chloe. Lecz zrobiłem to dopiero po tym jak panna detektyw wyznała mi miłość. Właśnie wtedy zrozumiałem, że czuję do niej to samo co ona do mnie. Wróciłem jeszcze tej samej nocy gdy spała i zabrałem te zdjęcia.

Podszedłem do nich i wziąłem je w ręce. Przyglądałem się im bardzo uważnie. Już niedługo nasza rodzinka się powiększy. Nie mogłem się tego doczekać. Będziemy mieli takie zdjęcie z naszym bobaskiem. No i oczywiście z Trixie.

Gdy ja i Chloe będziemy małżeństwem, wtedy Trixie będzie moją przyszywaną córeczką. Od zawsze widziałem coś w tym dzieciaku. Nie wiem, czemu tak reagowałem, kiedy za każdym razem, gdy mnie widziała, to chciała mnie przytulić. Nie miałem wcześniej żadnej styczności z małymi dzieciakami. Za każdym razem wzdrygałem się od jej uścisku, a teraz sam będę miał swoje dziecko. Nigdy nie byłem szczęśliwszy niż teraz.

Jedynie moją radość przyćmiewa to, co dzieje się mojej narzeczonej. Chcę dla niej jak najlepiej. Nikomu więcej nie pozwolę jej skrzywdzić. Będzie musiała porozmawiać z Lindą, jestem tego bardziej niż pewien. Odłożyłem zdjęcia na półkę i poszedłem usiąść na łóżko.

Rozejrzałem się po pokoju i sięgnąłem pod poduszkę. Kiedyś dawno podebrałem detektyw jedną z jej koszul i zabrałem tutaj, by w razie czego o niej nie zapominać. Wyjąłem ją spod poduszki i przysunąłem pod nos, lekko wąchając. Uwielbiałem jej kobiece perfumy. Po chwili ponownie schowałem ją pod poduszkę i wstałem.

Byłem tutaj już dobre kilka minut. Kolejne trzysta lat spędzonych w piekle. Czas wracać. Chloe na mnie czeka. Wstałem i wyszedłem z pokoju, podążając w stronę bram. Nagle przede mną pojawił się jeden z moich demonów. Dromos, jednak na szczęście nie w ciele ojca Kinley'a. Demon złożył pokłon przed moją posturą.

-Wróciłeś Panie! - kłaniał się bez przerwy.

-Tak, ale właściwie to już wracam. Nie mam po co tu dłużej być. A ty nie byłeś przypadkiem ukarany w swojej własnej piekielnej pętli - przypomniało mi się jak niedawno Dromos porwał Charliego Amenadielowi i Lindzie.

Złapałem go od razu za ramię i prowadziłem do jednej z cel. Zamknąłem go i zagiąłem zawiasy tak, by drzwi celi się nie dało w żaden sposób otworzyć. Zleciłem Beliosowi pilnowanie szczególnie tej celi.

Ponownie ruszyłem w stronę bram piekielnych. Przekroczyłem je, spoglądając na piekło lekko z góry. Zamknąłem je, zawiązując na nich wielki i ciężki łańcuch. Zapiąłem niebiańską kłódkę i wzleciałem w powietrze.

Kilka sekund później wylądowałem na balkonie Lux'u. Wszedłem do środka i ruszyłem do sypialni, tak gdzie odstawiłem detektyw. Leżała bezbronna na łóżku pod kołdrą. Usiadłem na nim obok niej i pochyliłem się nad dziewczyną. Zobaczyłem uśmiech na jej twarzy. Przyłożyłem ucho do jej brzucha, a następnie go pocałowałem.

-Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale już jestem w stu procentach pewny, że ten sukinsyn nic ci już nie zrobi - położyłem się obok niej i wtuliłem w jej klatkę.

-Dziękuję ci Lucyfer - zaczęła głaskać moje włosy.

-Zawsze ci pomogę, pamiętaj - miałem na myśli to, że ją kocham. Dalej nie umiałem używać zbytnio tych słów.

-Kocham cię Lucyferze Morningstarze - cmoknęła mnie w czoło. Siedziałem przez dłuższy czas w ciszy.

Chloe

-Co robiłaś, gdy mnie nie było ? - Spojrzał na mnie.

-Maze odstawiła Trix, przy okazji dowiedziała się o ciąży - drugą część zdania słabiej powiedziałam, przez to, że obniżyłam ton głosu, mam wrażenie, że chłopak nie dosłyszał, lecz kontynuowałam - potem poszłam do małej obejrzeć z nią film i zasnęłyśmy. Jak się obudziłam, mój salon był przyozdobiony, Maze urządziła wczesne baby shower. Wraz z nią przyszły Ella i Linda. Potem jakby tego było mało, mama z Jakiem przyjechali, na szczęście Jake tak jak szybko przyszedł, tak samo szybko poszedł - ominęłam parę nieistotnych faktów takich jak to, że źle się poczułam - poszłam na spacer i wtedy Jack mnie porwał. Na szczęście pojawiłeś się ty. Mój bohaterze - zniżyłam się do niego i cmoknęłam go dłużej w usta.

-Cieszę się, że nic ci nie jest - wyszeptał, będąc milimetr od moich ust - Powiedziałaś Trixie o jej rodzeństwie ? - położył się delikatnie na moim brzuchu i patrzył na mnie. Pokiwałam tylko na nie.

-Nie wiem, czy powinnam. Nie wiem, jak zareaguje. Ma 12 lat, kiedyś marzyła o rodzeństwie, ale nie wiem, jakie ma teraz do tego podejście. Myślę, że z tym poczekam.

-No nie wiem, moim zdaniem im szybciej jej powiesz, tym lepiej - próbował mnie przekonać, lecz nagle zadzwonił telefon. Odebrałam. Rozmowa z Maze zakończyła się bardzo szybko.

-Lucyfer, pojedziesz po Trix do mnie do domu ? Maze nie może się nią zająć, mama już pojechała, a póki co nie chce tam wracać - wymruczałam.

-Jasne skarbie, nie ma sprawy - dobrze wiedział, że potrzebowałam otuchy, a uwielbiałam, gdy mówił do mnie czułe słówka. Cmoknęłam go w kącik ust, a on wstał.

Lucyfer

Ruszyłem w stronę winy patrząc w stronę drzwi do nowego pokoju Trixie, na całe szczęście, że robotnicy się zmyli, zanim odstawiłem tu Chloe. Umówiłem się z nimi, że gdy pójdziemy spać, wznowią pracę, tak by rano jak wstaniemy, wszystko było gotowe.

Proses bardzo, ale to ostatni dziś!

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz