Pogadamy, jak będziemy same, dobrze ?

192 27 12
                                    

-Maze co to ma znaczyć ? - rozglądałam się po przyozdobionym pokoju i po osobach w nim.

Demonica wraz z Lindą i Ellą bardzo się cieszyły i zaczęły bić brawo. Zeszłam całkowicie ze schodów i dwie niższe kobiety przybiegły mnie przytulić.

-Gratuluję kochana! - nie przestawała tulić mnie ciemnowłosa. Patrzyłam na Maze zabijającym wzrokiem.

-Nie rozumiem, o co tu chodzi - udawałam głupią i odsunęłam się od dziewczyny

-Już nie bądź taka skromna Decker! - wyjęła zdjęcie, które wzięła jak odprowadziła Trixie, widocznie musiała je zabrać.

Dziewczyny obok mnie od razu podbiegły do Mazikeen i podziwiały zdjęcie, na którym prawie nic nie było jeszcze widać. Po chwili zaprowadziły mnie na kanapę i zaczęły swoje zabawy wczesnego baby shower.

Lucyfer

Wracałem właśnie znów ze sklepu z meblami. Wcześniej przed wyjazdem na zakupy z Chloe zadzwoniłem po niebiańską ekipę remontującą, już nie raz mi pomagali przy remontowaniu penthouse'u, gdy pierwszy raz przybyłem na ziemię. Zawsze są szybcy niż ci ziemscy nikczemnicy.

Zaniosłem wszystko, co kupiłem na dobudowane piętro mojego mieszkania, a tak właściwie to pustych i przebudowanych lekko pokoi. Zaniosłem moim robotnikom, to oni się tym zajmą. Według obietnicy wszystko ma być gotowe jutro.

Zostawiłem wszystko w ich rękach i ruszyłem do Amenadiela. Musiałem doradzić się mu w paru kwestiach. Ruszyłem podniebną drogą i kilka sekund później byłem już u celu.

Chloe

Niechętnie siedziałam z dziewczynami na dole. Nie to, że nie pasowało mi ich towarzystwo, tylko wydarzenie było nieodpowiednie. Dookoła było pełno balonów ze wzorkiem bobasów, a dziewczyny w prezencie dały mi kilka ubranek dla dziecka w uniwersalnych kolorach. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć.

Jeszcze ich tu brakowało. W drzwiach stała moja mama z Jake'iem. W tym momencie źle się poczułam. Wpuściłam ich i od razu pobiegłam do góry, przepraszając wszystkich. Chciałabym, aby Lucyfer tu był.

Poszłam do łazienki. Usiadłam przy toalecie, bo czułam, że zaraz zwymiotuję. Tak też się stało. Wyszłam z toalety i poszłam do pokoju, w którym kiedyś mieszkała Maze. Nie chciałam iść do siebie, bo tam spała Trixie.

Weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi i otworzyłam okno, a następnie położyłam się na łóżko, które od dawna nie było używane. Oddychałam głęboko. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. W głowie miałam najgorszy scenariusz. Drzwi się otworzyły i moim oczom ukazała się Maze. Odetchnęłam.

-Idziesz do nas ? Mama chce z tobą pogadać - patrzyłam na nią ze strachem w oczach.

-Tak zaraz przyjdę - uśmiechnęłam się lekko, a demonica ulotniła się z pomieszczenia.

Leżałam w ciszy i patrzyłam w sufit. Po chwili usłyszałam ponowny skrzyp drzwi i gdy się obejrzałam już zobaczyłam nade mną Jake'a. Popłakałam się. Zamknęłam oczy i po chwili poczułam, jak złapał mnie za ramiona i szturcha, poruszając nimi w górę i w dół.

-Decker wstajesz ? - otworzyłam oczy a nade mną ujrzałam Maze - Idziesz do nas ? Mama chce z tobą pogadać - spojrzałam na nią ze zdziwieniem, słyszałam dosłownie to samo dwie minuty temu.

-Tak, już idę. Źle się poczułam i przysnęło mi się - oddychałam szybko i głęboko siadając.

-Już wszystko okej ? - żadko kiedy demonica się martwiła. O mnie tym bardziej.

-Tak, już lepiej - wstałam z łóżka i ruszyłam za brunetką na dolne piętro.

Zeszłam na dół i podeszłam do mamy, z którą się nawet nie przywitałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nigdzie nie widziałam jej partnera. Przytuliłam ją.

-Cześć, wybacz, że tak uciekłam od razu. Źle się poczułam.

-Spokojnie kochanie, w ciąży to normalne - uśmiechnęła się.

-Jake'a nie ma ? - rozglądałam się i specjalnie zmieniłam temat.

-Nie, musiał pojechać poza miasto. Tylko mnie przywiózł - uśmiechnęła się - który to miesiąc ?

-Początek, dopiero 4 tydzień - odeszłam do kuchni i nalałam sobie wody.

-Czemu nic nie mówiłaś córcia - chodziła za mną.

-Sama się niedawno dowiedziałam - pokazałam na dziewczyny w salonie - one też właściwie przed chwilą - odstawiłam kubek i poszłam na kanapę.

-A Trixie jak zareagowała ?

-Jeszcze nie wie. Nikt miał nie wiedzieć, ale wyszło jak wyszło - westchnęłam.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, mama już miała się zbierać, gdy ze schodów zeszła moja córka. Pokój nadal był przyozdobiony. Myślałam, że dziewczynka będzie spała już do rana. Właśnie stało się to, czego najbardziej nie chciałam.

-Mamo co to za balony ? O co chodzi ? - spojrzałam na dziewczynkę z uśmiechem i wyciągnęłam do niej ręce. Wzięłam ją na kolanka.

-Pogadamy, jak będziemy same, dobrze ? - szepnęłam jej do ucha i cmoknęłam ją w skroń. Dziewczynka pokiwała główką potwierdzająco i wstała z moich kolan.

-Babcia! - dopiero ją zauważyła, podbiegła i się przytuliła.

-Cześć myszko - spojrzałam na nie i się uśmiechnęłam. Wstałam z kanapy.

-Pójdę się przejść, nie będziecie mieć nic przeciwko ? - spojrzałam na każdą z nich po kolei, nie widziałam sprzeciwu. Wstałam i wyszłam.

Bez skupienia i jakiejkolwiek świadomości szłam w stronę białego budynku, który należał w całości do diabła. W jego niedalekiej okolicy znajdował się park, szłam w jego stronę.

Byłam zamyślona, nie słyszałam wołania, które od kilku sekund było nieustanne. Po chwili poczułam, jak ktoś zakrywa mi usta i zakłada worek na głowę. Zaczęłam drzeć się ile sił w gardle, pomimo zatkniętych ust. Wiem tyle, że weszliśmy na teren jakiegoś budynku, między dwiema jego ścianami zostałam przyparta do muru.

Mój oprawca zdjął mi worek, od razu zaczęłam krzyczeć bardziej. Jake, bo to był on, zaczął się do mnie dobierać. Próbowałam się wydostać z jego objęć w porównaniu do poprzednich jego prób zgwałcenia mnie. Utrudniłam mu to. Wiem o tym, bo tak to dawno byłabym już cała goła. Na szczęście dopiero zdążył mi rozpiąć kilka guzików od koszuli, z resztą się nie bawił, tylko rozpruł ją. Odrzucił ją na bok gdy nagle poczułam ogromny wiatr, na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.

Wielki cień skrzydeł osłonił nas. Za Jakiem pojawił się wysoki, zbudowany mężczyzna ze skrzydłami. Chwilę później nieprzytomny Jake leżał obok kontenera na śmieci. Diabeł podszedł do mnie, wtulając moją mokrą twarz w swój tors.

-Lucyferze... Dziękuję - łamał mi się głos a łzy znów napływały do oczu.

-Już spokojnie, nic, ani nikt nie będzie ci już groził, obiecuję. Zabiorę cię do penthouse'u i zaraz się z nim rozprawię, dobrze ? - pokiwałam głową, a diabeł bez słowa wzbił się w powietrze.

Za te wszystkie bonusowe rozdziały proszę mi wbić na instagrama haha
prymaska_1402 - prywatne
laurenxgerms - fanpage o Lauren

Good morning again, Lucifer | DeckerstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz