2

1.4K 59 1
                                    

- Pomocy!

W pierwszej chwili stanęła jak wryta. Nie dlatego, że była lękliwa i łatwo było ją przestraszyć. Wręcz przeciwnie. Ewa była pewna siebie oraz swoich możliwości i umiejętności. Od podstawówki uczęszczała na zajęcia z samoobrony, a w późniejszym czasie należała przez dwa lata do amatorskiego klubu bokserskiego.

Te doświadczenia wykształciły w niej umiejętność kontrolowania swoich emocji i zdolność zachowania zimnej krwi, nawet w sytuacjach najbardziej kryzysowych.

Tak więc nie strach spowodował jej chwilowe zamarcie, lecz potrzeba zrozumienia co się dzieje i ustalenie, z której strony dotarło do niej wołanie o pomoc.

Gdy tylko rozległ się kolejny kobiecy krzyk, już wiedziała skąd dobiegał. W pobliżu ścieżki, która była skrótem od jeziorka do domu, był niewielki zagajnik i w tamtym kierunku, nie zważając na uciążliwe zarośla, szatynka pobiegła ile sił w nogach. Dodatkową trudność sprawiał gęstniejący mrok.

Dobiegłszy we  właściwe miejsce, w świetle reflektorów samochodowych dostrzegła dwóch typków szarpiących jakąś kobietę. Od razu zorientowała się w zamiarach  owych mężczyzn.

Kobieta starała się walczyć, ale na niewiele się to zdawało. Mimo, że udało jej się wyrwać im na moment, to w następnej chwili została schwytana i obezwładniona.

Jeden z mężczyzn wykręcił jej ręce do tyłu i stojąc za kobietą jedną ręką trzymał ją za nadgarstki, a drugą zaciskał na szyi swojej ofiary dociskając ją do siebie.

Drugi zdążył rozerwać bluzkę kobiety oraz poszarpać stanik i zaczął zadzierać  spódnicę. Widać było, że  podduszona kobieta straciła siły do walki.

To co zobaczyła dziewczyna sprawiło, że zawrzał w niej gniew na bandziorów. Nie wytrzymała.

- Wypierdalać skurwysyny! - ryknęła

- A ty coś za jedna? - odwarknął jeden.

- Chuj ci do tego! Zostawcie tę kobietę! I wypierdalać!

- Ha! Jeszcze jedna lalunia Zdzichu. Taki miły bonusik od losu. Dziś zabawa będzie przednia - z zadowoleniem powiedział drugi obwieś.

Ewa kątem oka zobaczyła przestraszoną twarz młodej kobiety.

- Żebyś nie musiał żałować tej zabawy -  dziewczyna syknęła przez zęby.

- Chyba coś ci się pomieszało laluniu. Jeśli chcesz być cała to się nie interesuj tym co się tu dzieje. Zbieraj dupę  w troki i wynocha! - wyrwał się wcześniej wskazany jako Zdzichu.

-Nie mam zamiaru.

- No lalka to masz już przesrane! - krzycząc to, rzucił się w kierunku szatynki.

Zamachnął się prawą ręką i wyprowadził sierpowego, dziewczyna zdążyła zrobić unik i napastnik trafił w pustą przestrzeń tracąc równowagę, wtedy Ewa wykorzystując moment z całej siły kopnęła  go  w plecy, aż z jękiem poleciał w krzaki.

Widząc to jego kompan, ten który obezwładniał  kobietę, wypuścił ją ze swoich łap i z całym impetem swojego cielska natarł na Ewę. Dziewczyna wykorzystała jego siłę i przerzuciła go przez ramię. Upadł na podłoże z głuchym łoskotem, a szatynka  w tym momencie wciąż trzymając jego wykręconą rękę nadepnęła butem na jego klatkę piersiową. To wystarczyło by zobaczyła strach w oczach tej nędznej kreatury imitującej mężczyznę.

- Mówiłam wypierdalać! Ale już! - krzyknęła odchodząc od opryszka.

W momencie pozbierali się i uciekli w kierunku auta nawet nie oglądając się za siebie. Tchórze.

Gdy mężczyźni zniknęli z pola widzenia, wtedy Ewa wzrokiem  zaczęła szukać kobiety. W nikłym blasku księżyca dostrzegła skuloną postać przy pobliskim dębie.

Podbiegła do niej.

- Wszystko w porządku? - odruchowo zapytała.

Nie otrzymała odpowiedzi tylko przeczące pokręcenie głową.

- Spokojnie. Nie martw się. - próbowała nawiązać kontakt z kobietą - Jestem z tobą. Już jesteś bezpieczna. Nikt ci krzywdy nie zrobi. Jak się czujesz?

Historia pewnej znajomości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz