10

1K 54 8
                                    

Mimo tego, że ostatnie dni były bardzo intensywne pod względem przeżyć emocjonalnych jak i ilości wykonywanej pracy, to tęsknota za Beatą, którą odczuwała Ewa wcale nie malała, może ciut przygasała w chwilach największej koncentracji uwagi przy wykonywanych czynnościach, ale wybuchała ze wzmożoną siłą, w czasie, gdy zostawała sam na sam ze swoimi myślami.

Swoje apogeum, tęsknota dziewczyny za obecnością blondynki osiągnęła wieczorem po rozpoczęciu roku szkolnego. Kładąc się spać, Ewa czuła jak ją od wewnątrz wypala dotkliwy brak kontaktu z Beatą.

Z tego powodu miała spore kłopoty z zaśnięciem, kiedy już się jej to udało, zaczęły ją dręczyć koszmary. Każdy związany był z nagłym zniknięciem kobiety.

Szatynka męczyła się całą noc, dopiero nad ranem przyszedł błogi, spokojny sen. Kiedy się obudziła i spojrzała na zegarek, wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Czasomierz wskazywał siódmą czterdzieści pięć, a pierwsza jej lekcja rozpoczynała się o ósmej.

Jakim cudem nie usłyszałam budzika? - zastanawiała się na głos, gorączkowo ubierając pierwsze z brzegu dżinsy i koszulkę, a na nią bluzę z kapturem oraz ogarniając fryzurę. Jako, że włosy miała krótkie ułożyła je w artystyczny nieład.

- Kurwa. Aż do dziś nigdy się nie spóźniłam do szkoły! Dlaczego wszystko musi się pieprzyć w najmniej odpowiednim momencie? Właśnie dziś zajęcia rozpoczynam dwoma godzinami polskiego. Taka wtopa i to już pierwszego dnia - psioczyła pod nosem.

Najszybciej jak potrafiła założyła obuwie sportowe i zamknąwszy mieszkanie, pobiegła do szkoły, ile tchu w piersiach. Równo z dzwonkiem na lekcje przekroczyła próg głównych drzwi wejściowych.

Żeby nie było zbyt łatwo, sala w której miała mieć lekcję języka polskiego znajdowała się na drugim piętrze. Mając świadomość, że i tak już jest spóźniona nie chciała ryzykować wyplucia płuc, dlatego resztę drogi pokonała spokojnym, dystyngowanym krokiem.

Po kilku minutach i już z unormowanym oddechem podeszła do drzwi i zapukała, nim padło zaproszenie otworzyła drzwi i weszła do klasy.

- Przeprasza za... - i w tym momencie głos uwiązł jej w gardle, gdy spojrzała w stronę biurka i jej wzrok napotkał spojrzenie nauczycielki, o najbardziej szafirowych oczach, jakie istnieją, która stała obok rzeczonego mebla.

Kobieta wyglądała zjawiskowo. Na sobie miała granatową sukienkę ołówkową w kolano z rękawem trzy czwarte, a na stopach beżowe czółenka na wysokim obcasie. Włosy miała upięte w kok francuski z jednym luźno opadającym kosmykiem przy kości policzkowej z prawej strony twarzy. Perfekcyjny, delikatny makijaż stawiał przysłowiową kropkę nad i, w niezwykle kuszącym wizerunku kobiety. Jedyną skazę na tym widoku, który z zapartym tchem chłonęła Ewa, był gips na lewej ręce kobiety.

Ewa kompletnie straciła poczucie miejsca i czasu utrzymując kontakt wzrokowy z kobietą, o której myślała, że już nigdy więcej jej nie spotka. Patrząc w oczy Beaty, dostrzegła mimowolną reakcję źrenic kobiety w momencie, gdy ta zdała sobie sprawę z tego, kim jest osoba zakłócająca porządek lekcji. Natomiast jej mimika twarzy nie zmieniła się nawet o jotę. Wciąż stała z lekko uchylonymi ustami zatrzymanymi w połowie wypowiadanego słowa.

Trudno byłoby stwierdzić ile trwał ten stan swoistego letargu, w który popadła dziewczyna, jednak został on gwałtownie przerwany przez słowa nauczycielki.

- A panienka to się zawiesiła? Może trzeba system zresetować? - padły uszczypliwe pytania.

Wszyscy w klasie parsknęli śmiechem, co na Ewę podziałało to jak kubeł zimnej wody.

Historia pewnej znajomości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz