15

1K 53 5
                                    

- Ewo gratuluję ci refleksu i odwagi. Ode mnie za swój wyczyn otrzymujesz dodatkową ocenę celującą z wf-u i notkę do zachowania za wzorową postawę. - Powiedziała wuefistka, a koledzy i koleżanki zaczęli bić brawo.

Szatynka czuła się niezręcznie. Nie lubiła, gdy w jakiś szczególny sposób zwracano na nią uwagę. Owszem miło jej było, że doceniono jej czyn, jednak nie rzuciła się na ratunek Beacie dla poklasku.

Oczywiście nie mogłaby  zaprzeczyć temu, że osoba nauczycielki w znacznym stopniu ją zmobilizowała, aczkolwiek gdyby ktokolwiek inny znajdował się w sytuacji blondynki również pospieszyła by mu z pomocą.

- Ty chyba faktycznie masz powołanie do ratowania dam w opałach. Tyle tylko, że w moim przekonaniu profesorka Nowaczyk nie zasługuje na miano damy. - Powiedziała Magda.

- Madziu, ja wiem doskonale, że nie pałasz do niej sentymentem. Mam tylko nadzieję, że nie jest to z mojego powodu, poza tym nie nam ją oceniać, a  każdemu człowiekowi w potrzebie trzeba pomagać.

- Ty masz za miękkie serce, więc pamiętaj, że kto ma miękkie serce powinien mieć w komplecie twardą dupę, bo życie mu ją nie raz obije w podzięce.

- Dziękuję ci bardzo za troskę, ale wiesz co… Zastanawiam się, co się stało z twoim optymizmem w czasie wakacji. To jest zupełnie do ciebie niepodobne, takie czarnowidztwo.

- Ech… szkoda gadać. Samo życie.

Rozmawiając z Magdą, Ewa cały czas spoglądała niespokojnie w stronę Beaty. Dostrzegła, że kobieta delikatnie drży. Nie wiedziała czy jest to efekt odreagowania stresu czy bardziej prozaicznie, najzwyklejsze odczuwanie zimna spowodowane mokrymi ubraniami. Pomyślała więc, że trzeba zadbać o nią i sprawić by poczuła się lepiej. W tym celu podeszła do wuefistki i zapytała - Pani profesor czy mogłabym prosić o moment rozmowy na osobności?

- Oczywiście. - gdy odeszły na niewielką odległość, profesor Michalczyk zapytała - O czym chciałaś porozmawiać?

- Pani profesor, martwi mnie stan w jakim znajduje się profesorka Nowaczyk. Myślę, że powinna zmienić ubranie, żeby się nie przeziębiła i chyba dobrze by było, gdyby udała się do lekarza, żeby sprawdzić czy to podtopienie nie spowoduje negatywnych skutków dla jej zdrowia.

- Bardzo mnie cieszy, że jesteś tak troskliwą i odpowiedzialną osobą. Zdecydowanie masz rację. Niestety pani Nowaczyk nie powinna przebywać w najbliższym czasie sama ze względu na przeżyty szok. Ja choćbym chciała nie mogę się w tej chwili nią zaopiekować, ponieważ mam jeszcze z wami dwie godziny.

- Mam pewien pomysł. Jeśli profesorka Nowaczyk i pani się zgodzicie to ja mogę się tym zająć.

- Myślę, że jest to dobre rozwiązanie. Zaraz porozmawiam z Beatą i ją przekonam jeśliby miała jakieś obiekcje. Mam jakieś zapasowe dresy i koszulkę, więc ubranie na przebranie jest - powiedziała wuefistka i udała się do polonistki.

Ewa widziała, że blondynka najpierw przecząco kręciła głową, a po chwili niechętnie skinęła potakująco i podniosła się z ławeczki idąc za profesorką Michalczyk do szatni. Szatynka nie zwlekając, również udała się do swojej szatni.

Po upływie dziesięciu minut brązowooka czekała na korytarzu koło szatni. Wkrótce Beata dołączyła do niej, ale nie wyglądała na zadowoloną.

- Dziękuję za pomoc, ale myślę, że teraz już sobie sama poradzę. Nie chcę cię niepotrzebnie fatygować - powiedziała niebieskooka unikając kontaktu wzrokowego.

- To żadna  fatyga. Obiecałam profesorce Michalczyk, że zadbam o panią i słowa dotrzymam. Najpierw pojedziemy do przychodni, żeby się upewnić, że z układem oddechowym jest wszystko dobrze. Zapraszam. Po drugiej stronie ulicy stoi mój samochód, którym pojedziemy.

Beata więcej nie protestowała. Pozwoliła by szatynka przejęła kontrolę nad sytuacją.

Siedząc na krzesełku w przychodni, przed gabinetem lekarskim i czekając na blondynkę, Ewa miała wrażenie deja vu. Znów przykre wydarzenie dotykające niebieskooką. Kolejna wizyta u lekarza i oczekiwanie na wynik badania.

Po kwadransie drzwi gabinetu się otworzyły i na korytarz wyszła  Beata.

- Powie mi pani co powiedział lekarz? - zapytała Ewa z troską w głosie.

-Wszystko w porządku. Pan doktor zalecił tylko odpoczynek w dniu dzisiejszym.

- Bardzo mnie to cieszy. Żeby miała pani więcej czasu na odpoczynek odwiozę panią do domu.

- Ewka -swoim anielskim głosem  miękko powiedziała nauczycielka - Nie musisz aż tak się o mnie  troszczyć. Nie zasługuję na to.

- Ale ja wcale nie patrzę na zasługi lub ich brak. Kiedy mogę, mam możliwość i chcę, to po prostu staram się pomóc, gdy jest taka szansa. Proszę przyjąć moją pomoc bez robienia sobie wyrzutów.

- Jeszcze raz ci dziękuję. - po raz kolejny Beata skapitulowała i dała się zaprowadzić do samochodu. Ewa kulturalnie otworzyła przed blondynką  drzwi pojazdu od strony pasażera, a po zajęciu miejsca przez nią zamknęła je, po czym okrążając auto sama zajęła fotel kierowcy.

-Proszę jeszcze mi podać adres, pod który mam panią zawieźć. - Ewa cały czas zwracała się do Beaty w formie oficjalnej nie chcąc by kobieta pomyślała, że próbuje w jakiś sposób na nią naciskać.

- Kwiatowa trzy.

Po usłyszeniu adresu dziewczyna od razu skojarzyła, że miejsce docelowe znajduje  na obrzeżach, po drugiej stronie miasta. Po drodze okazało się, że na głównej ulicy, która była najkrótszą drogą prowadząca do domu nauczycielki, doszło do poważnej kraksy i policja skierowała ruch na objazdy. To spowodowało, że  podróż znacznie się wydłużyła i trwała trzy kwadranse.

Prawdopodobnie dłużąca się droga, cicho pobrzmiewająca muzyka w samochodzie, ciepło ogrzewania i przyjemne kołysanie pojazdu sprawiły, że blondynka zasnęła.

Ewa od czasu do czasu spoglądała na swoją pasażerkę i czuła przyjemne ciepło promieniujące po całym jej ciele.  Patrząc na tę kobietę doznawała  szczególnej potrzeby zaopiekowania się nią, sprawienia by już nigdy żadne niebezpieczeństwo jej nie zagroziło.

Jadąc zgodnie ze wskazówkami nawigacji szatynka wjechała na podjazd nie dużego, drewnianego domu, którego elewacja zrobiona była z desek szalunkowych w kolorze teaku, a dach pokryty był czarną blachodachówką.
Drzwi wejściowe stanowiły integralną część ganku, do którego prowadziły dwa schodki. Zarówno przód jak i boki posesji obsadzone były tujami, a podjazd wysypany drobnymi kamyczkami. Całość od razu spodobała się Ewie.

Będąc już  na miejscu postanowiła obudzić Beatę. W tym celu odwróciła się w stronę kobiety i prawą ręką lekko poruszyła ją za ramię mówiąc. - Pani profesor już jesteśmy na miejscu.

Po chwili blondynka uniosła powieki ukazując, zdaniem Ewy, najpiękniejsze oczy na świecie, okolone niesamowicie długimi rzęsami. Uśmiechając się do dziewczyny z rozmarzeniem, z którego jeszcze nie wyparował sen powiedziała - Ewka, naprawdę tu jesteś.

Historia pewnej znajomości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz