13

1K 54 6
                                    

Te słowa sprawiły, że Beata z uczuciem ulgi wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze. Znów Ewa okazała się strażnikiem jej bezpieczeństwa. Gdyby mogła sprawiłaby, by ta chwila trwała w nieskończoność. Szatynka była tak blisko, że czuła jak jej serce wybija szybki rytm, a obejmujące ją ramiona dziewczyny były w tym momencie największym spełnieniem zakazanych marzeń. Znów mogła chłonąć dobrą energię emanującą  od Ewy, dającą jej poczucie błogości i dopełnienia.

Niestety, gdy uczennica  upewniła się, że nauczycielka stoi stabilnie, odsunęła się od niej i zapytała - pani profesor, co to się stało?

- Wygląda na to, że złamałam szpilkę. - powiedziała Beata spoglądając na swoje buty. - Ale to nic. Dziękuję, że mnie złapałaś.

- Nie ma za co. Każdy na moim miejscu by to zrobił. Najważniejsze, że nic poważnego się pani nie stało. - szatynka w neutralnym tonie kontynuowała rozmowę, ponieważ wokół zebrało się kilka osób chcących się dowiedzieć co się wydarzyło.

- Jak widać nie każdy. - a zwracając się do zebranych uczniów podniesionym głosem powiedziała - Proszę się rozejść i nie robić zbiegowiska. Lekcja się już rozpoczęła.

W momencie wszyscy zniknęli z pola widzenia i tym sposobem blondynka z szatynką zostały same.

- Mogę jeszcze jakoś pomóc? - zapytała Ewa.

- Nie. Dziękuję. Już sobie poradzę. Muszę tylko wrócić do swojej sali i  z kantorka wziąć zapasowe obuwie, bo to jest już spisane na straty. Jaką masz teraz lekcję i z kim?

- Historię z profesorem Zasadą.

- Jeśli  będzie Ci  robił jakieś kłopoty za spóźnienie powiedz mi, a ja cię usprawiedliwię.

- Myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Profesor Zasada jest bardziej wyrozumiały niż większość nauczycieli - szatynka zrobiła przytyk do wymagań blondynki - poza tym jest moim wychowawcą.

Po tej krótkiej wymianie zdań każda poszła w swoją stronę. Kolejne spotkanie życie wyznaczyło im na następnej godzinie lekcyjnej z racji tego, że Beata miała mieć wtedy zajęcia z klasą Ewy.

Szatynka już siedziała w ławce, gdy  Magda wparowała do sali, przekraczając jej próg, kilka sekund przed dzwonkiem na lekcję.

Brunetka tego dnia przyszła do szkoły tylko na trzy ostatnie godziny, w tym pierwszą z nich polski, ponieważ rano miała wizytę u okulisty. Gdy tylko  usiadła na krześle nachyliła się w stronę Ewy i zasypała ją lawiną pytań.

- Co to była za akcja na schodach godzinę temu? Dlaczego wszystkiego dowiaduje się od innych?  Czy chociaż ci podziękowała?

- Madzia, to nie jest dobry moment… - nie skończyła mówić ponieważ przerwała jej nerwowa reakcja nauczycielki.

- Panie z pierwszej ławki! Jeśli jeszcze nie zauważyłyście to lekcja się już zaczęła. Proszę o ciszę i skupienie. Dziś przypomnimy sobie, co wiemy o zdaniach podrzędnie i współrzędnie złożonych.

Beata prowadziła lekcję, a Magda nie mogła wytrzymać z ciekawości, więc  gdy blondynka krążąc wśród ławek zmierzała na koniec sali, znów wbrew poleceniu nauczycielki zaczęła mówić do Ewy.

- Poszła na tyły. Powiedz coś, bo chyba mnie ciekawość zeżre.

- Wytrzymaj do przerwy. Nie chcę jej podpaść.

- Ewa, czy ja wam nie  przeszkadzam? Może podzielicie się, co jest takie ważne, że nie możecie zaczekać z tym do przerwy?

- To nic istotnego. Przepraszam pani profesor- powiedziała Ewa - to się więcej nie powtórzy.

Historia pewnej znajomości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz