16

1K 55 4
                                    

Ewa, gdy to usłyszała poczuła jakby przez gęste chmury przebił się promyczek słońca dający nadzieję, że wkrótce nadejdą w pełni słoneczne dni.
Nie pozwoliła sobie jednak, na żaden przejaw euforii.

- Chyba mi się na chwilę przysnęło - powiedziała Beata wciąż spoglądając szatynce w oczy.

- Owszem i to na dłuższą chwilę - potwierdziła Ewa z rozbawieniem w głosie - wystarczającą nawet byśmy przyjechały pod pani dom, pani profesor. - Dziewczyna kończąc wypowiedź wysiadła z samochodu i okrążyła go, by otworzyć drzwi nauczycielce.

Stojąc już naprzeciw uczennicy, obok pojazdu kobieta poczuła się niepewnie. Wiedziała, że w tym momencie to od niej zależy dalszy rozwój sytuacji. Wewnętrznie biła się z myślami, próbując wybrać odpowiednie rozwiązanie.

Z jednej strony czuła obawę, że jeśli teraz  chłodno pożegna Ewę to ostatecznie przekreśli szansę na jakąkolwiek bliższą relację z dziewczyną, bo kto przy zdrowych zmysłach będzie starać się i dawać z siebie wszystko,  nie otrzymując nic w zamian. W pewnym momencie każdego dopadnie zniechęcenie prowadzące do rezygnacji.

Z drugiej zaś lękiem napawała ją wizja konsekwencji niestosownego zachowania, którego z największą ochotą, pragnęła się dopuścić. 

Tę batalię myśli przerwał głos szatynki - Na mnie już pora. Proszę wypoczywać i dbać o siebie pani profesor. - Powiedziała brązowooka i zrobiła kilka kroków by wsiąść do samochodu.

To był ostatni moment na konkretną reakcję Beaty.

- Ewa, zaczekaj. Wciąż do tej pory nie podziękowałam ci należycie. Jeśli masz chwilę to zapraszam cię na kawę i ciasto. - Powiedziała z nadzieją w głosie.

- Dziękuję pani profesor, ale kawy nie pijam. - Oznajmiła dziewczyna, której słowa  zabrzmiały jak odmowa i spowodowały widoczny smutek na twarzy blondynki. Widząc to szatynka dodała - Jeśli jednak do tego ciasta postawi pani herbatę to chętnie skorzystam z zaproszenia.

Te słowa sprawiły, że kąciki ust niebieskookiej uniosły się  za sprawą delikatnego uśmiechu, który rozpromienił jej twarz.

- Zapraszam zatem. - rzekła Beata i ruszyła w stronę domu.

Po przekroczeniu drzwi wejściowych i przejściu przez ganek, nauczycielka z uczennicą, podążającą za nią weszły do korytarza, gdzie zdjęły wierzchnie odzienie i buty.

Ewa rozejrzała się wokół siebie. Na wprost drzwi, przez które przeszły przed chwilą, zobaczyła schody prowadzące na wyższy poziom. Po lewej stronie znajdowały się  jedne drzwi stojące otworem, a  po prawej dwoje.

- Proszę rozgość się. - Beata wskazała na pomieszczenie po lewej stronie, które okazało się być salonem. - Za moment wracam z herbatą i ciastem. - mówiąc to, skierowała się do drzwi na przeciwko tych od salonu.

Pomieszczenie, w którym znalazła się szatynka było przestronne i dobrze oświetlone za sprawą dwóch okien. Wyposażenie stanowiła sofa narożna z ustawionym przy niej stolikiem kawowym, naprzeciwległej ścianie zawieszony był telewizor, a pod nim znajdowała się komoda. Obok stały dwa regały zapełnione różnymi książkami.

Ewa usiadła na krótszej części sofy, a po chwili do pomieszczenia weszła blondynka z ciastem i świeżo zrobionymi herbatą i kawą.

- Naprawdę nie pijasz kawy? - rozpoczęła rozmowę.

- Naprawdę.  Zapach jakoś toleruję ale nie lubię jej smaku. Kiedyś raz spróbowałam i wystarczy.

- To jak radzisz sobie, gdy dopada cię senność lub apatia w ciągu dnia, albo  gdy chcesz podnieść sobie ciśnienie?

- Może to się wydawać dziwne, ale nie odczuwam takich problemów.

- To nie jest dziwne, tylko wyjątkowe. Jednak nie o upodobaniach do napojów  chciałam rozmawiać - powiedziała Beata przysiadając na sofie nieopodal szatynki. - Ewa. Chcę Ci bardzo podziękować za wszystko dobro, które mi wyświadczyłaś i jednocześnie przeprosić, za każdą przykrość jaka spotkała cię z mojej strony. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

- Nie musi mnie pani profesor przepraszać. Wcale nie mam pani tego za złe. Widocznie istniały po temu jakieś powody.

- Wiesz, że mnie nieustannie zaskakujesz? I to w jak najbardziej pozytywnym sensie. Wielu innych na twoim miejscu z pewnością pozwoliłoby na to, żebym już wąchała kwiatki od spodu, a ty trzy razy uratowałaś moje życie. Jestem twoim dozgonnym dłużnikiem i nie wiem w jaki sposób mogłabym spłacić ten dług wdzięczności.
 
- Nic mi pani nie jest winna, pani profesor. Największą nagrodą dla mnie jest to, że widzę panią w dobrym zdrowiu. To jedyne na czym mi zależało.

- A wiesz na czym mi teraz zależy? Chciałabym, żebyś znów mówiła mi po imieniu, kiedy jesteśmy same, ponieważ trochę czuję się dziwnie, gdy zwracasz się do mnie w sposób oficjalny. Tę formułę zarezerwujmy na sytuacje związane ze szkołą i innymi uczniami. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym i chcę cię traktować w sposób na jaki zasługujesz. Wiem, że wszystko do tej pory zawaliłam, ale chciałabym to zmienić. Bardzo cię  przepraszam za to, że wtedy tak nieoczekiwanie zniknęłam bez słowa. To była nagła sytuacja i nawet nie pomyślałam o tobie. Później niejeden raz plułam sobie w brodę za to, że w taki sposób przerwałam naszą znajomość bez cienia szansy na zmianę sytuacji. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo uradował mnie fakt, że znów przypadek skrzyżował nasze drogi życia.

- Po twojej reakcji na mój widok, raczej trudno było się domyślić, że to była radość, ale wcale się tym nie przejmuj. Było minęło. Ważne co jest tu i teraz. Muszę powiedzieć, że ta szarlotka jest boska. Moja mama robi genialną, ale twoja jest o niebo lepsza.

- Miło mi to słyszeć. Czasem lubię się zrelaksować w kuchni.

- Naprawdę w kuchni potrafisz się zrelaksować? W moim przekonaniu słowa relaks i kuchnia  wzajemnie się wykluczają.

- Może kiedyś, jeśli zechcesz pokażę ci, że gotując i piekąc można się odprężyć i odpocząć.

- Na razie uznajmy, że wierzę ci na słowo. - Powiedziała Ewa uśmiechając się do Beaty. - My tu gadu gadu, a czas ucieka. Naprawdę miło mi się spędziło z tobą czas, ale zrobiło się już trochę późno. Poza tym, nie wiem czy wiesz, ale mam na jutro zlecone konkretne zadanie od jednej wyjątkowej profesorki - mówiąc to dziewczyna puściła oczko do swojej rozmówczyni. - Dlatego czas najwyższy na powrót do domu i konkretne wzięcie się za realizację zadania.

- To jeszcze nie masz go przygotowanego? - zapytała zaskoczona blondynka.

- Mam zebrane materiały, ale nie mam jeszcze zebranych wiadomości w całość. Taka moja wada. Najlepiej pisze mi się pod presją czasu. - Szatynka wstała z miejsca, na którym siedziała i kierując się do wyjścia powiedziała - Dziękuję za miły czas, boską szarlotkę i wspaniałe towarzystwo i do zobaczenia jutro.

Gdy Ewa ubrała buty i zasuwała kurtkę, Beata mimo, że była u siebie, zbliżyła się do niej z lekką dozą niepewności.  Widząc to dziewczyna zapytała - Coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc?

- Czy wielkim obciążeniem dla ciebie będzie jeśli mnie przytulisz? - z nieśmiałym uśmiechem zapytała blondynka spoglądając w ciemne oczy szatynki.

- Kiedyś ci powiedziałam, że moje ramiona zawsze są dla ciebie otwarte jeśli tylko tego potrzebujesz. Od tamtej chwili nic się nie zmieniło . - Powiedziała dziewczyna  podchodząc do kobiety i otaczając ją swoimi ramionami.

- Dziękuję. Gdy mnie przytulasz jest mi tak błogo. Wszystkie troski i zmartwienia znikają. - rzekła niebieskooka wtulając się w szatynkę.

- Beatko, ty drżysz. Co się stało? - zapytała dziewczyna czując, że ciało kobiety trzęsie się w jej objęciach.

- To był trudny dzień. Teraz ty sobie pójdziesz, a ja zostanę sama - odpowiedziała pociągając nosem. - Wiem, że nie powinnam cię o to prosić, ale mogłabyś dziś zostać ze mną?

Ta prośba zaskoczyła Ewę, ale nie zastanawiając się ani sekundy odpowiedziała - Jeśli tego potrzebujesz, to zostanę.

Historia pewnej znajomości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz