-|epilog|-

244 9 38
                                    

*3 lata później*

-Kamil nie dotykaj tego! - zaaferowana podbiegłam do syna i odciągnęłam go od mojej sukni.

-czego tak drzesz ryja? - zapytała widocznie zdenerwowana już moja kuzynka.

-chce Ci przypomnieć, że Ty na swoim ślubie byłaś chyba jeszcze bardziej nie do zniesienia, cały czas pierdoliłaś, że już cię nie kocha i inne takie.

-Zosia pilnuj się przy dzieciach, potem będzie z nich taka sama patola jak z ciebie - powiedziała Sara która pojawiła się z nikąd.

-zdanie jak dupa, każdy ma swoje - odpowiedziałam wzruszając ramionami

-Zosia! - krzyknęły jednocześnie dziewczyny na co ja zareagowałam śmiechem.

-dobra ja się idę myć bo śmierdzę a wy się tam pomalujcie czy coś - dodałam i zaczęłam się kierować do łazienki. Po kąpieli owinęłam się szczelnie ręcznikiem i ubrałam się w jakieś pierwsze lepsze czyste ubrania.

-zdejmuj te dresy flejtuchu - zaczęła Wasilukowa

-boomer alert - dziewczyny pomogły mi założyć moją suknie. Była ona koloru śnieżnobiałego, na kole* i sięgała do samej ziemi - chyba już, co nie dziewczyny? - powiedziałam gładząc sukienkę rękoma i przeglądając się ciągle w lustrze.

-no to tylko jeszcze trochę makijażu i lekko ci włosy pofaluje - powiedziała Leosia stając za mną - a ty sprawdź czy aby napewno Kamil jeszcze żyje - dodała dziewczyna patrząc w kierunku mojej kuzynki na co ona jedynie pokiwała głową i ruszyła w kierunku kuchni. Już po chwili usłyszałyśmy śmiechy mojego syna i Ani. Spojrzałyśmy na siebie z Sarą i poszłyśmy w ich kierunku.

-i ty mówisz że ja się nie nadaję się na matke - powiedziała Wasiluk i pokręciła najwidoczniej z niedowierzania głową - nawet swojego dziecka upilnować nie potrafisz.

-kurde mać Anka ja się myłam, czy wy myślicie czasem? Żeby zostawiać 5-cio letnie dziecko samo w kuchni to naprawdę trzeba być debilem.
pov. Anna

-no ale są plusy tej sytuacji - powiedziałam patrząc na dziewczynę, a ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - ten dywan był brzydki, i to strasznie brzydki cieszę się że w końcu będziesz zmuszona go wymienić, dobrze zrobiłeś Kamil - powiedziałam głaskając chłopczyka po głowie i uśmiechając się życzliwie na co on się do mnie wyszczerzył.

-naprawdę myślisz, że najlepszym sposobem na wymienienie dywanu jest go spalenie patelnią smażąc naleśniki przez 5-cio letnie dziecko? naprawdę?

-dokładnie tak - powiedziałam i się uśmiechnęłam na co dziewczyna się odwróciła i wróciła do salonu. Poszłam za dziewczynami i zaczęłam zajmować się włosami mojej kuzynki, a Sara robiła jej makijaż. Jak ja się cieszę, że nie ja musze robić jej makijaż bo jestem albosutnie pewna, że byłby to istny dramat.

-dobra o której jest msza? - zapytała Zosia i przejechała trzęsącą się dłonią po swoich włosach

-o 15.30 - odpowiedziałam

-okej, a która jest teraz?

-14.00, ja proponuję coś zjeść - powiedziałam patrząc po dziewczynach, które pokiwały ze zrozumieniem głową.

-dobra to co, ja bym opierdoliła kebaba - powiedziała panna młoda szeroko się uśmiechając.

-Zosia opanuj swoje słownictwo - zwróciła jej uwagę różowowłosa na co ona wykręciła oczami, a ja cicho prychnęłam śmiechem.

-dobra, dobra ale... - powiedziała wskazując raz na mnie raz na Sudoł palcem wskazującym - po całym tym weselu i w ogóle idziemy na spotkanie aa, okej? - powiedziała patrząc wyczekującym wzrokiem na nas. Leosia się zaśmiała, a ja nie wiedzialam o co jej chodzi.

-na jakie spotkania? aa? to coś od tych baterii czy co? - zapytałam dalej nie wiedząc o co im chodzi, na co one zareagowały głośnym śmiechem.

-serio nie wiesz co to spotkania aa? - zapytała

-nooo - odpowiedziałam wciąż czekając na odpowiedź z ich strony.

-spotkania anonimowych alkoholików - powiedziała dalej się śmiejąc

-jakby wszystko super fajnie ładnie ale...

-nie ma żadnego ale

-ale... my nie będziemy anonimowe - powiedziałam, a wszystkie znów się zaczęłyśmy śmiać.
__________________________

-pierdole pojebało ich nie będę bulić dwóch dych za jakiegoś małego kebsa - powiedziała zdenerwowana Zosia - w Szczecinie to jest dobry kabab fryt-bułka to jest bułka z frytkami i sosami, kosztuje 5 złoty - mówiła wyliczając na palcach - i się najesz na cały dzień. Dobra chodźmy na orlena mogę wpieprzyć też hot-doga - powiedziała wychodząc z lokalu.

-wiesz, że masz downa? - zapytałam podnoszac jedną brew do góry.

-i absolutnie mi to nie przeszkadza - odpowiedziała pewna siebie, a ja pokiwałam z niedowierzania głową.

Po około trzech minutach Zosia stanęła w miejscu jak wryta i się nie ruszała.

-co jest, czemu nie idziemy?

-co do kurwy - powiedziała patrząc wytrzeszczonymi oczami w pewnym kierunku i pokazała na niego trzęsącą się ręka.

-o kurwa - powiedziała Sudoł

-o japierdole - powiedziałam. Zosia do niego podbiegła i spojrzała prosto w oczy. My z Sarą po chwili do niej dołączyłyśmy i przyglądałyśmy się całej sytuacji.

-co ty, ale kurwa jak! - krzyknęła wyrzucając ręce do góry - co ty kurwa? Zmartwychwstałeś czy co?! to jest jakiś nie śmieszny żart?! Krzysiek kurwa powiedz coś! - krzyczała cały czas chyba nie do końca wierząc w to kogo widzi.

-Boże Zosia spokojnie - powiedział lapiac dziewczynę za ramiona - tak żyje, nie umarłem, przecież mnie uratowali.

-jak cie kurwa uratowali! powiedzieli mi że nie żyjesz!

-no bo tak mieli zrobić - powiedział drapiąc się po karku - powiedzieli, że umarłem, usunąłem wszędzie konta i przeprowadziłem się do Niemiec i zacząłem tam nowe życie.

-ale po co, Szczepan do cholerny jasnej po co - powiedziała już spokojniej.

-po prostu chciałem się odciąć, odciąć od starych znajomych, a przede wszystkim od Natalii, kurwa ty wiesz jak ona mnie wkurwiała? - pokiwała jedynie twierdaco głową.

-dobra jak masz jakiś garnitur czy coś - mówiła Zosia wymachując mu palcem przed twarzą - to dziś mam ślub możesz wbić. Ciakawe jak oni się zesrają jak cię zobaczą - powiedziała śmiejąc się.

-masz ślub?! - krzyknął widocznie mocno zdziwiony

-no właśnie to powiedziałam deklu - opowiedziała i pstryknęła go w nos.

-hahaha bardzo zabawne z kim?

-z Januszem, a z kim

-Boże ja czesem nie myślę

-czesniej niż czasem niziołku powiedziałam rozczochrojac mu włosy

-jestem przecież od ciebie wyższy

-no chyba nie ty masz przecież metr trzydzieści jeden

-japierdole - powiedział wykręcając oczami

-kogo?

-ale co kogo?

-kogo pierdolisz?

-martwy mem Rysiu - powiedział i wykręcił oczami - napewno nie ciebie, dobra nara - odwrócił się i zaczął kierować w jakimś kierunku

-siema - odkrzyknęła mu - to co - odwróciła się w naszym kirownku - na orlenka i pod kościół? - zapytała na co my jedynie przytaknęłyśmy skinięciem głowy.
__________________________

na kole* - dzięki takiemu kołu suknia nie dotyka nóg dzięki czemu nie trzeba się martwić, że nadepnę na swoją suknie ani że suknia mogłaby mi się przykleić do nóg (idk jak to wytłumaczyć)

Lepsze Jutro || januszwalczukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz