epilog 2

187 9 25
                                    

-japierdole jak się obżarłam - powiedziała Zosia wycierając usta z sosu pomidorowego.

-no dobra nie pierdol tylko już chodź bo zaraz sie na własny ślub spóźnisz - zaśmiałam się i złapałam dziewczynę za rękę prowadząc ją do wcześniej zamówionego ubera. Pod kościołem byłyśmy piętnaście minut przed ustalonym czasem.

Mama Zosi przyprowadziła Kamila by jeszcze się z nim spotkać przed wejściem do kościoła.

-no i gdzie oni kurwa są! - krzyknęła zdenerwowana dziewczyna.

-wyrażaj się ładnie przy dziecku chociaż - powiedziała Sara.

-o widzę już Alexa - powiedziałam - i pokazałam palcem na dwóch chłopaków. Dziewczyna odwróciła w ich kierunku wzrok i się uśmiechnęła. Gdy podeszli bliżej uśmiech zniknął z jej twarzy, a zobaczyłam w jej oczach bardziej coś na złość i śmiech jednocześnie.

-nie no idziesz do domu! - krzyknęła - co to za gumiaki? - zapytała cały czas przyglądając się butą chłopaka, a ja wraz z Sarą powstrzymywałyśmy się od śmiechu.

-no wiesz jakie były drogie? Wiesz jak ciężko było je dostać?

-nie interesuje mnie to, albo jakoś magicznie wyczarujesz sobie nowe buty albo idziesz w skietach - powiedziała, a ja byłam już pewna że dziewczyna mówi śmiertelnie poważnie.

-ale kochanie...

-nie kochaniuj mi tu tylko w mig zdejmuj te bambosze - chłopak wykręcił oczami po czym wzruszył ramionami i spojrzał na mojego męża

-Alex... - zaczął

-no okej - powiedział i usiadł na krawężniku ściągając swoje buty. - Boże jak ja w tym wyglądam - powiedział przyglądając się butom Janka na swoich stopach.

-chodź kochanie na chwilę - powiedziałam co chłopak od razu uczynił, a ja założyłam jego odwieczną szarą czapkę na jego wykręcone w każdą strone włosy - no i teraz nie ma takiego pierdolnika - powiedziałam przyglądając się mu jak poprawia nakrycie głowy.

-ey Zosia zaraz wchodzicie - powiedziała Leosia.

-cześć Kamil - powiedział Janusz podchodząc do twojego syna i pocałował go w czoło na co chłopczyk się wyszczerzyl, a do Zosi podszedł i ja tylko przytulił.

-o ty kurwo, świnio jebana! - powiedziała i wytrzeszczyła oczy - będziesz coś kiedyś chciał - powiedziała i się do niego odwróciła plecami.

-no juuż - podszedł do niej i ją pocałował na co ona go przytuliła - dobra już czas ja i Alex idziemy już a wy zaraz wchodzicie - powiedział gdy zauważył Mateusza na choryzacie.

-do zobaczenia - uśmiechnął się co dziewczyna oddała.

-siema - rzucił Mati na co każda się z nim przywitała i wziął dziewczynę pod ramię i weszli do środka z wielkimi uśmiechami. Zawistowski zaprowadził dziewczynę pod sam ołtarz po czym zajął swoje miejsce w ławce.
pov. Zosia

- Ja Janusz, biorę Ciebie Zofio za
żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność
i uczciwość małżeńską oraz, że Cię
nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.

- Ja Zofia, biorę Ciebie Januszu za
męża i ślubuje Ci: miłość, wierność
i uczciwość małżeńską oraz, że Cię
nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.

Po wypowiedzeniu tych słów czułam
jak łzy spływają po moich policzkach.
Za to Janek szczerzył się do mnie jak jakiś idiota.

- Niech Bóg pobłogosławi te obrączki,
które macie sobie wzajemnie nałożyć
jako znak miłości i wierności. -
Powiedział ksiądz i wziął do ręki małe
pudełeczko. - Na znak zawartego
małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.

Lepsze Jutro || januszwalczukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz