4. Nowe początki

161 23 18
                                    

Nie ma nic tak stresującego, jak siedzenie obok kogoś, kto ci się podoba. Maks domyślał się tego już wcześniej, ale nigdy nie miał okazji się przekonać. Dzisiaj dotarło do niego jednak, że to nie do końca prawda. Jest coś bardziej stresującego. 

Siedzenie obok kogoś, kto ci się podoba w sytuacji, kiedy w sali nie ma nikogo poza waszą dwójką, a ty masz agorafobię, przez którą nigdy tak naprawdę nie miałeś okazji dłużej porozmawiać z jakimś innym człowiekiem. 

Tak, to było piekło. I niebo zarazem. 

Seweryn siedział tuż obok niego, odchylony na krześle tak, że lada chwila mógł z niego spaść.  Przy tym trochę wyglądał na śpiącego. Powieki opadały mu ciężko, a on sam nie skupiał się za bardzo na tym, co mieli robić. Od momentu, kiedy pani Asia  wyszła po kserówki, zostawione jej przez nieobecną panią od matmy - nawet nie próbował udawać, że się stara. 

Maks z kolei, zbyt zauroczony, żeby nie zwracać na niego uwagi, raz po raz spoglądał na niego zza bezpiecznej zasłony swoich przydługich włosów. 

Właśnie ukradkiem na niego zerkał, kiedy ten gwałtownie usiadł prosto. Nogi od krzesła uderzyły o podłogę z głośnym stuknięciem, a on ziewnął przeciągle i oparł się na ręce. 

- Tak w ogóle, nie wiem, czy wiesz, ale zapomniałeś się przedstawić - zwrócił się do Maksa. Było coś niepokojącego w tym jego słodkim uśmiechu i ciemnych oczach, połyskujących lekko zza wachlarza srebrzystych rzęs. 

- Maks. To jest Maksymilian. Now... To znaczy Nowacki. - Maks czuł, że jego język przymarza do podniebienia za każdym razem, gdy tylko próbował mówić. 

- Boisz się mnie? - Seweryn przyglądał mu się przez chwilę, a potem odsunął o kilka centymetrów. - Przesiąść się? 

- Co? Ja nie... Nie. Nie boję się ciebie. - Maks wbił wzrok w jeden z wielu napisów wydrapanych na starym blacie ławki. "Maria tu była." Dzwonki przyjemnie łaskotały go w uszy.  Zdawały się wręcz zachęcać go do zwierzeń. Wziął głęboki wdech i zebrał się w sobie. - To nie tak, że ja się boję ludzi. Nie tak, jak myślisz.

- Widzę, że nasz Maksiu lubi mówić zagadkami. - Seweryn parsknął śmiechem, ponownie się do niego przysuwając. - Czyli jak blisko mogę podejść? - Jego twarz nagle znalazła się idealnie w tym miejscu, gdzie niegdyś Maria wydrapała swoje oświadczenie. Maks gwałtownie wciągnął powietrze do płuc, a na jego policzkach niekontrolowanie rozlała się czerwona farba rumieńców. - Za blisko? - Seweryn ściągnął brwi, a dzwonki zadrżały niepewnie. 

- Nie, nie. Może być. -  Maks starał się nie oddychać. Mimo tego czuł przyjemny, kawowy zapach, który otaczał Seweryna. - Jest okej. 

- Hmm, a gdybym cię dotknął? Będziesz musiał umyć ręce? 

- Mam fobię społeczną, nie  mizofobię. - Uśmiechnął się słabo i splótł ze sobą drżące dłonie. 

- Czyli jak ci coś podam, to nie będziesz miał z tym problemu? - Seweryn przekrzywił głowę niby polujący jastrząb. W jego oczach jednak błysnęło coś, co Maks zinterpretował jako miodowy płomyczek zadowolenia. 

- No nie. 

- I dotyku też się nie boisz? 

- Nie.

- Czyli chodzi o tłum? Z pojedynczymi ludźmi sobie radzisz? 

- Nie zawsze. 

Seweryn ściągnął brwi i wrócił na swoją stronę ławki. Przez moment w zamyśleniu kręcił długopisem. Wreszcie, po kilku długich minutach sięgnął do plecaka i zaczął w nim grzebać, wyraźnie czegoś szukając. 

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz