37. Nowy dom

81 13 1
                                    

- Chcesz spać u Seweryna w pokoju, czy wolisz kanapę w salonie? - Kobieta przysiadła koło niego, gdy tylko jej dzieci zajęły się sobą. Kaja poszła odrabiać lekcje, a Seweryn zebrał się pod prysznic, złorzecząc przy tym, że "znowu musi być pierwszy". 

- Ja... - Maks zaczerwienił się aż po czubek głowy. 

- Czyli zostaniesz z Sewerynem. Dobrze. Ucieszy się. 

- Dziękuję - wymamrotał z trudem. 

- Nie masz za co. Walczenie z tym dzieciakiem to jak próba przesunięcia góry gołymi rękami. Można próbować, ale dopóki sam nie zechce się ruszyć, nie masz szans na zmianę jego zdania. A bardzo chciał, żebyś spał u niego, jeśli sam byś się na to zgodził. 

- O...

- Rozłożyłabym ci materac, ale szczerze mówiąc i tak z niego nie skorzystasz, a mi się nie chce po niego schodzić. - Uśmiechnęła się w lekko zaczepny sposób. Czyli Seweryn miał to po niej. - Ale, ale, są ważniejsze rzeczy. Jak się czujesz kochanie? 

- Dobrze. Dobrze... 

- Hmm... Nie chcę być wścibska, ale to, co cię spotkało kochanie,  raczej nie zostawiło cię bez negatywnych emocji. Nie powinieneś tłumić tego w sobie. 

- Chodzi pani o to, że mama wyrzuciła mnie z domu? - Maks westchnął i wtulił się we własne kolana. - To mnie nie dziwi. Mama nigdy jakoś specjalnie mnie nie lubiła. Podejrzewałem, że kiedyś to zrobi. 

- Przepraszam za Seweryna. Gdyby nie on, pewnie nic takiego by się nie stało. 

- Nie, to nie jego wina. Właściwie to... jestem mu wdzięczny za to, że stanął w mojej obronie. Babcia zawsze schodzi mamie z drogi. Czasem żałuję, że tak jest, ale nic nie zrobię. A i pani też dziękuję. Że mogę tu zostać. - Spojrzał na nią, a w jego oczach odbiło się olbrzymie poczucie winy. - Odwdzięczę się za to. Obiecuję. 

- Nie masz się za co odwdzięczać. - Kobieta uśmiechnęła się ciepło. - Poza tym, biorąc pod uwagę, że Sew i Kaja już walczą o twoją rękę, coś czuję, że wniesiesz do naszego domu tylko więcej radości. 

- Dlaczego mi pani pomaga? 

- Pewnie dlatego, że cię lubię. - Mrugnęła do niego porozumiewawczo. - Poza tym, jak słyszałam, moja córka już cię zaklepała. A Sew cię kocha. Nawet jeśli nie robiłabym tego dla ciebie, to chociaż dla niego.

Maks spojrzał na nią z przerażeniem. 

- Co? - Ta roześmiała się, widząc jego zszokowaną minę. - Jeszcze ci tego nie powiedział? Myślałam, że jest bardziej słowny "śnieżynko". Pomyśleć, że akurat teraz się zrobił nieśmiały. Ciekawe. Może nie jest pewien twoich uczuć? Trudno powiedzieć. 

- Ja... - Maks z trudem przełknął ślinę. - Ja też go... Ja...  

- Wiem. Spokojnie. Może i jestem stara, ale na pewno nie ślepa. Zastanawiam się tylko, na co czeka. 

- Może na odpowiedni moment? 

- Hmm... Nie byłabym tego taka pewna. 

Wtem rozmowę przerwał im cichy trzask drzwi w bocznym korytarzu. Seweryn wyszedł z łazienki i dość szybko przyszedł do salonu. Woda nadal ściekała mu z włosów tak, jakby w ogóle ich nie wytarł, wsiąkając w czerwoną koszulkę i kraciaste spodnie od piżamy. Ręcznik niedbale przewiesił przez ramię i normalnie Maks pomyślałby, że wygląda na zrelaksowanego, ale w jego melodii pojawiła się dziwna, podenerwowana nutka. 

- O czym rozmawialiście, jak mnie nie było? 

- O niczym. - Jego mama uśmiechnęła się do niego spokojnie. 

- Taaaaak? Żadnych głupich historii z dzieciństwa? - Ciemne oczy Seweryna zwęziły się podejrzliwie. 

- Za mało czasu. Kąp się dłużej, to Maks usłyszy, jak stwierdziłeś, że umiesz latać i...

- MAMO!

- No co, sam zacząłeś.

Maks zachichotał, obserwując ich wesołe przekomarzanki. W jakiś sposób cieszyło go, że mógł się znaleźć z nimi  w jednym pomieszczeniu, na własne oczy zobaczyć ich miłość do siebie... Że pozwolili mu grzać się w ich blasku.

Jego matka była tak różna, że to słowo zawsze wydawało mu się niewłaściwe. Nie na miejscu. Jakby ktoś podmienił je, gdy spał i teraz wmawiał mu, że należało do stanu faktycznego. Nie lubił mówić o niej "mama". Dlatego została "matką", choć i tak nie było to wystarczająco poważne. "Pani matka" pasowało lepiej. Przyklejało się do niej jak druga skóra. Było idealne. 

Problem w tym, że dla niej wszystkie określenia, które odchodziły od normy, zaliczały się do obrazy. Zawsze reagowała na nie tą zimną wściekłością. Tą, która zmieniała jego serce w sopel i odmrażała palce. Dlatego uparcie powtarzał w myślach, że nie ma "pani matki", ale mama, mama, jego mama... Mama. Słowo, którego znaczenie zaginęło w odmętach jego umysłu.

A teraz? Teraz gdy stał naprzeciwko roześmianej kobiety, której twarz odbijała się w miękkich rysach Seweryna a jej śmiech zdawał się napełniać przestrzeń nowym życiem - nagle je odzyskał. Pojawiło się w jego głowie w pełni uformowane. Gotowe do użycia.

To była prawdziwa mama. 

Nie jego mama, ale jakaś. Otoczona miłością. Radosna, choć nadal wyraźnie poirytowana zachowaniem syna. 

Po raz pierwszy w życiu miał wrażenie, że coś go ominęło. Że ktoś oszukał go już na starcie. Że koło fortuny w jego wypadku utknęło na najmniej pożądanej liczbie. Że przegrał.

A potem zobaczył, jak Seweryn uśmiecha się do niego łagodnie. Jak jego oczy nabierają słodkiego miodowego odcienia. Nawet mokre, ciemnoszare włosy teraz kleiły się radośnie do jego czoła, zmieniając obraz anioła w cudownie zwyczajnego, ale przepięknego człowieka. Sew nigdy nie zdawał się tak materialny jak teraz. Nigdy nie był mu tak bliski. 

I nigdy nie był piękniejszy.

No, trwało to ułamek sekundy, bo nagle poduszka śmignęła w powietrzu i strzeliła go w tył głowy z niezwykłym impetem.

Muzyka rockowa zaatakowała radośnie, pełna wigoru, wyznaczając rytm dla kolejnych kilku sekund. Kaja stała na szczycie schodów. Wygięła całe ciało do tyłu i z głębi brzucha ryknęła, niby dzikie zwierze.

- WOJNAAAAAAAA!

- O nie! - Jej mama uniosła ręce w poddańczym geście. - Nie bawię się tak!

- Za późno! - Krzyknął Seweryn i chwycił w ręce jedną z miękkich, kanapowych poduszek. - Wszyscy na mamę!

- TAAAAAAAAAAAAAAK!



Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz