Seweryn delikatnie złapał go za rękę.
- Gotowy? - spytał cicho, a Maks z trudem przełknął ślinę. - Możemy cię uśpić i przenieść tak jak poprzednio...
Maks gwałtownie pokręcił głową.
- Dobrze. To weź głęboki wdech. I idź za mną. - Seweryn ostrożnie pociągnął go za sobą. - Myśl o tym, że chcesz wejść do półświata.
- To on jest osobno?
- Tak. Są trzy poziomy. Pierwszy - ludzki, drugi - duchowy, trzeci - martwy. Oddzielone są od siebie membraną. Żeby przez nią przejść, wystarczy, że będziesz tego chciał. Nasza magia jest przede wszystkim intuicyjna. Nie ma żadnych skomplikowanych zaklęć, czy inkantacji. Ot, myślisz, skupiasz się i tyle.
Maks ściągnął brwi, albo raczej zrobił zeza szafirowymi oczami, które znajdowały się w tym samym miejscu. Wystarczyło, że pomyślał o granicy, żeby ją poczuł. Była gładka i zimna. Śliska, jakby ktoś pokrył olejem taflę lodu. Zrobił krok do przodu, napierając na nią z całej siły.
- Żeby przejść, musisz albo ją przełamać, albo się przez nią prześliznąć. - Głos Seweryna był ciepły, niby kawa w chłodny poranek. - Jak ci wygodniej.
- Prześliznąć? - Maks wyciągnął przed siebie dłonie i zaczął macać membranę, szukając jakiegoś miejsca, do którego mógłby się wcisnąć.
- Wchłonąć ją w siebie i po prostu... przejść? - Seweryn skrzywił się na własne wyjaśnienia. - Nie umiem tego wytłumaczyć. My demony śmierci po prostu to robimy.
- To wasza specjalna zdolność?
- Możliwe. Nigdy nie byłem niczym innym, więc nie wiem.
Maks ponownie nacisnął na bańkę rzeczywistości. Ta się wybrzuszyła. Może powinien po prostu iść dalej? Czy to mogło boleć? Zrobił kolejny krok. Ciśnienie delikatnie przytrzymywało go w tym świecie, trochę jakby znajdował się na granicy grawitacji. Wystarczyło, żeby się odepchnął i...
Spadł.
Wylądował na kolanach w półświecie. Konkretniej na podłodze w salonie domu Seweryna. Zobaczył nawet jego spanikowaną matkę, chodzącą po pokoju w tę i z powrotem. Jej dusza prześwitywała przez ciało, kotłowała się w jego wnętrzu. Maks słyszał jej melodię, zbyt przerażoną, by wydawała się realna. Zaraz potem dźwięk zapowiedział, że do pomieszczenia wbiegła równie roztrzęsiona Kaja, choć widać było, że nie do końca rozumiała, co się dzieje. Po prostu niepokój matki jej się udzielał, a niepewność tylko go podsycała.
- Jesteś? - Seweryn stanął tuż obok. - Wszystko w porządku Śnieżynko?
- Tak, tak. Po prostu... twoja mama. - Wskazał na nią głową. - Nie widzi nas?
- Nie. Nadal nie jesteśmy w "prawdziwym świecie". - Seweryn przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. - Chodźmy na zewnątrz. Nie możemy pojawić się na środku salonu. Zawału by dostała. A tego nie chcemy, prawda?
***
- GDZIEŚCIE BYLI?! - Matka Seweryna chwyciła go za ramiona i zaczęła mu się uważnie przyglądać. - Jesteście cali?! - Podbiegła też do Maksa, ujęła jego twarz w dłonie i obejrzała z każdej strony. - Wszystko w porządku? - W jej oczach błyszczały łzy ulgi.
- Byliśmy na spacerze, mamo. - Seweryn wyglądał na szczerze zaskoczonego. - Skąd taka panika?
- Ktoś się tu włamał. - Kobieta wzięła głęboki oddech. - Zabił psy i zabrał kilka cennych rzeczy. Biżuterię, tableta i dwa laptopy. Kiedy przyszłam to miejsce wyglądało, jak po przejściu huraganu. Poza tym nie mogłam was znaleźć. Dzwoniłam, ale nie odebrałeś. - Ulgę w jej głosie zastąpiło niemal namacalne oskarżenie.
- Pomyślałem, że Maksowi dobrze zrobi, jeśli pooddycha świeżym powietrzem. - Seweryn uniósł dłonie w geście szczerej niewinności. - Poszliśmy do parku. Zapomniałem telefonu.
- Dlaczego w takim razie Maks jest taki brudny?! Nie pilnowałeś go dobrze?! - Jego mama podkreśliła swoje słowa, wyciągając Maksowi z włosów zagubioną gałązkę. No tak. Przecież nie zdążył się przebrać. Jego policzki pokryły się czerwienią, kiedy zrozumiał, jak bardzo musiał śmierdzieć.
- Drzewo spadło. - Seweryn rzucił się ratować sytuację.
- Drzewo - pisnął Maks. - Ono...
- DRZEWO SPADŁO?! - Kobieta złapała się za klatkę piersiową. - NIC WAM NIE JEST?!
- Maks ma trochę siniaków, bo go gałąź uderzyła... - Sew kłamał jak z nut. - Chciałem mu...
- DZIECKO! - Kobieta rzuciła się ponownie do Maksa i zaczęła inspekcję. - O mój boże... - szeptała za każdym razem, jak natrafiała na nowego siniaka. - Jak...? Dlaczego...? JAK TO SIĘ STAŁO?! - Spojrzała na swojego syna tak groźnie, jakby zamierzała go wypatroszyć.
- Sew poszedł do sklepu po picie... - Maks wymamrotał pod nosem, a szkarłat pokrył także jego szyję i uszy. - Nie było go, kiedy to drzewo... - Przełknął, próbując wydukać z siebie jakieś wiarygodne kłamstwo. - To nie jego...
- Wiem, że to nie jego wina, spokojnie. Nie miał na to wpływu. - Kobieta pogłaskała go po brudnych loczkach. - Ale i tak... Miałeś go pilnować! Co by było, gdyby dostał ataku paniki?!
- Przepraszam, Maks. - Seweryn odwrócił wzrok, a jego gęste srebrne włosy smętnie opadły na piękną twarz. - Powinienem był wziąć cię ze sobą.
- Zabrałeś go chociaż do szpitala? Co, jeśli jest połamany?
- Ma złamane żebro i sporo siniaków. - Seweryn spojrzał na mamę ze smutkiem. - Na szczęście żadnych urazów głowy, dlatego go wypuścili. - Maks zamrugał ze zdziwienia i dopiero teraz zauważył, że na obolałej klatce piersiowej ma miękki opatrunek, który nadal lepił się lekko od czegoś, co podłożone było pod spód.
- Co ma robić? Jakieś usztywnienie?
- Nie. Musi po prostu dużo odpoczywać. Poza tym pójdę do sklepu po maść i świeże bandaże, bo niedługo będę mu musiał zmienić opatrunek. I może coś przeciwbólowego.
- Rozumiem. - Kobieta osunęła się na kanapę, a Seweryn podtrzymał ją, jakby bał się, że zaraz zemdleje. - Dobrze. Grunt, że nic wam nie jest. Szczęście w nieszczęściu.
- Maksiu masz się dobrze? - Kaja podeszła i złapała go za palce u ręki. - Boli?
- Tylko troszkę. - Chłopak uśmiechnął się lekko. - Nie stało się nic poważnego.
- Masz gips?
- Nie, nie potrzebuję gipsu. Samo się zagoi.
- Aha. Ale możesz jeść słodycze?
- A czemu miałbym nie móc?
- Bo Ania mówiła, że jak była w szpitalu to jej zabronili jeść dobrych rzeczy, bo to niezdrowe. A potem wkładali jej rurę do gardła i...
- Kaja! - Jej mama spojrzała na nią groźnie. - Nie czas teraz na to!
- Ale to prawda! - Dziewczynka wydęła policzki. - Jeśli chcesz, możesz jej sama spytać! Albo jej mamy! Musiała połykać taką długą rurę!
- Na całe szczęście ja nie musiałem. Lepiej być połamanym niż połykać rurę. - Maks z trudem powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem. Jego wesołość zaś udzieliła się Sewerynowi, który zatkał sobie usta, by nie uciekł z nich chichot.
- Co nie?! - Kaja mocniej ścisnęła go za rękę.
- Oczywiście.
- Ale w takim razie, Sew, zrób nam ciasteczka! I to zaraz. O, razem z kakałkiem! I może chipsami? I popcornem!
- O, czyżbyśmy mieli jakąś okazję do świętowania? - Ich mama uśmiechnęła się blado.
- No jasne! Sama mówiłaś, że jak ktoś jest chory w szpitalu, to trzeba spełniać wszystkie jego zachcianki!
- A to są Maksa zachcianki, skrzacie, czy twoje? - Seweryn wyszczerzył się do niej, a ona wystawiła mu język.
- Oczywiście, że jego! Maks jest mi przyrzeczony, więc musi chcieć wszystkiego tego, co ja i koniec kropka! Prawda, Maksiu?
- Prawda.
CZYTASZ
Ostatnia łza Sabriel [boyslove]
Misterio / SuspensoRaz na tysiąc lat przez świat przechodzi fala zmian. Anioły i demony zstępują na ziemię, aby wyłonić, kto z nich zostanie kolejnym Bogiem. I choć większość bitew prowadzonych jest za pomocą manipulacji, długich podchodów, czy licznych dalekosiężnych...