68. Nowe obowiązki

70 9 0
                                    

Kiedy przybyli pozostali, po Lucy został już tylko patchworkowy sweterek, zwinięty w ramionach Maksa, niby wspomnienie uścisku. Moment, w którym jej dźwięk rozpłynął się w powietrzu, jak kropla soku malinowego w całym oceanie, był dla niego tak bolesny, jak nic innego wcześniej. Znał ją raptem parę dni, ale wszystko, co znajdowało się w tym domu, jej ostatnie słowa i rady, to zmęczenie, które trawiło ją od wewnątrz... W jego głowie uczyniło z niej kogoś dla niego bliskiego. 

- Co tu się...? - Sew patrzył na Maksa z nieopisanym szokiem. - Gdzie Lucy? 

- Odeszła. - Ori wszedł do pomieszczenia cichutko, jak kot. Biel otaczała go smugą nieszczęścia. 

- Wiesz? - spytał Maks.

- Czuję. Jestem aniołem. 

- To coś zmienia? 

Orifiel uśmiechnął się smutno. Dopiero teraz Maks zauważył, że obsydianowe oczy są podkrążone, a białe skrzydła opuszczone niemal do ziemi. Wydawał się zmęczony. 

- Ori jest specjalny. - Seweryn usiadł obok, wpatrując się tępo w pustą filiżankę, której zwilżony brzeg nadal zawierał wspomnienie ust Lucy. 

- Moje oczy widzą więcej. - Orifiel zajął fotel i podciągnął nogi do siebie. Dokładnie tak, jak Lucy chwilę wcześniej. Wyglądał na mniejszego, niż wcześniej.  - Czasem to, co się dopiero wydarzy, albo to, co już było... Jakbym... Był nie do końca tutaj. 

- Cały czas? - Maks nie umiał się powstrzymać od wsłuchania się w słodki dźwięk kieliszków. 

- Tak. Dlatego tak trudno mi... być. Tylko Sabriel i on potrafią ze mną wytrzymać. Bo długo się zastanawiam, zanim odpowiem. Zdarza mi się nie wiedzieć, co jest prawdziwe. Widzę alternatywne przyszłości. Przeszłość. Nie panuję nad tym.

- To brzmi jak piekło. - Maks nie zdążył ugryźć się w język, ale Ori się uśmiechnął, a Sew zachichotał, co lekko rozładowało atmosferę. 

- Piekło brzmi znacznie lepiej. Wiesz, oni przynajmniej nie widzą tego wszystkiego.

Maks pokiwał głową. Rozumiał to aż za dobrze i w tym momencie poczuł też miłą więź z tym dziwnym aniołkiem, który nawet na standardy magicznych istot miał w sobie jakiś nienormalny pierwiastek. Jakby postrzegał świat nieco inaczej. Teraz przynajmniej rozumiał, dlaczego.

- Jak się odradzasz, to też tak masz? 

- Za każdym razem. Dlatego... trudno mi chodzić do szkoły.

- Ale skończyłeś ją z wyróżnieniem! I to tak młodo...!

Orifiel ponownie się uśmiechnął. 

- Moja zdolność... bywa przydatna, wiesz? Czasem, jak widzę równania, czy pytania, mogę się skierować w przeszłość i zobaczyć ich twórców. To pomaga się uczyć. Poza tym mam dobrą pamięć. 

- Robiłeś to samo z Sabriel? 

- Próbowałem. Ale ona była ślepa, a ja nie słyszę dźwięków, tylko widzę. Mogę zobaczyć wspomnienia, myśli, wydedukować coś z tych obrazów, ale ten mój świat całkowicie milczy. U Sabbie znalazłem tylko uczucia, bo one zabarwiają wizje na różne odcienie. 

- Tak jak moje dźwięki! - Maks skinął głową ze zrozumieniem, a dzwonki Sewa zadudniły z lekką zazdrością. Mimo tego nie odezwał się, próbując nad sobą zapanować. Urocze. - Szkoda, że nie możemy jakoś tego złożyć. 

- Nie możemy. Ale...

- Nie mówiłeś mi, że sprawdzałeś - wciął się Sew. - Co dokładnie widziałeś?

Orifiel przekrzywił główkę i pozwolił falom biało-złotych włosów otulić twarz. Wyglądał tak dziecinnie i miękko, że gdyby zrobić z niego poduszkę, musiałaby być godna króla. Przy tym wydawał się tak niezwykle, magicznie spokojny. 

- Teraz widzę... czerń. Złożoną. I płomienie. Jej wspomnienia cofają się do tamtego razu. Wypełniają je obrazy z przeszłości. Rozżarzony metalowy stygmat. Zielony proszek... ten, który spowalnia leczenie. Mam wrażenie, że czuła ten sam ból, bo coś nie pozwalało jej się wyrwać z przeszłości. Odwracała głowę... w prawo? Szukała czegoś. - Ori zmrużył oczy. -  Chyba coś słyszała. Widziała zaskoczenie. Potem znów zabolało, ale z drugiej strony. Nie odwróciła się. Ból przestał się liczyć. W pamięci pojawiło się niemowlę. Malutkie... jedno z pierwszych. Miało skrzydła. Dziwaczne. To był drugi Gabriel. Tak. Gabriel. Nie wiedziałem, że teraz jest kolejny. To musiało być bardzo, bardzo dawno. A teraz myśl o noworodku i wspomnienie tego, jak ona sama wyglądała. Miała niebieskie oczy. Na dziecku pojawiły się takie same. I jej skrzydła, ale myślała, że kremowe. Potem wspomnienie jej męża, trzymającego w ramionach tego... kogoś. Płakał nad jej grobem. 

Maks ściągnął brwi. 

- Co się dzieje?! - Zza mgły doszedł go śliczny, kobiecy głos. Jej melodia brzmiała jak tęcza, jak słodycz sorbetu w gorący dzień. Była tak nieziemska, tak odległa... Tak dobra, że nie mogła należeć do tego świata. - Dlaczego on płacze?! Oddajcie mi go!

- Nie... - odpowiedział jej jakiś mężczyzna. Ten z kolei brzmiał idiotycznie. Jak źle nastrojona trąbka. Arogancko i zimno. Maks go nie widział. Patrzył zamglonymi oczami na sufit. Pod skrzydłami czuł zimno posadzki. - Nie miał się pojawić. 

- Oddaj mi go! On jest mój! Oddaj mi!

- Może da się to cofnąć... Może go zabiję?

Poczuł moc. Magia wezbrała i uderzyła go w brzuch. Była słaba, ale wystarczająca, by ten się skulił. 

- Sucz. 

- Przypomniałem ją sobie. Tak jak Lucy mówiła! - Maks poczuł w ustach smak dawno przelanej krwi. - Powstałem podczas jej tortur. Tak mi się wydaje. Uderzyła kogoś. Wiem, że leżałem tam jeszcze dłuższy czas.

Orifiel pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Wiem, jej ciemność była coraz gorsza. Widzę ją cały czas. A potem... wyobraziła sobie ostrze. Wyrwała się. Przebiła barierę i poszła ludzkim światem. Jej myśli wypełniały obrazy, dzięki którym się poruszała. Jeśli wiedziałbym, gdzie była... może mógłbym... - Skupił się. - Tylko gdzie to mogło być...? 

- Astaroth nie wiedział, że ma odejść. - Seweryn bezceremonialnie nalał sobie herbaty i położył nogi na stoliku kawowym. - Pojawienie się Maksa musiało go zaskoczyć. 

- Wiedział.

- Proszę?

- Powiedział: "miało go nie być". Czyli ktoś go zapewniał, że tak się nie stanie.

- Ale przecież...? 

- Może komuś powiedziała? - Orifiel ponownie zapadł się w sobie, a po jego policzkach niespodziewanie zaczęły spływać łzy. - Tamto miejsce było straszne. Przyszłość... albo przeszłość. Nie wiem. Nie było mnie tam nigdy. Ciemne i zimne. Paskudne miejsce. I pióra... Niebieskie pióra na podłodze... Wszędzie...

- Maks? Widzisz Maksa? - Seweryn momentalnie pochylił się nad przyjacielem. - No dalej, bo wypcham tobą materac!

- Nie, nie ma go... Chyba? Albo jednaki?  Wszystko jest zamazane czarami. Raz jest, raz go nie ma. Jak w kalejdoskopie.

- Och... - Maks poczuł jego strach. - Nic się nie dzieje... 

- Nic się nie musi stać... - Orifiel zaciął się w pół słowa.

- Ale może. I to mi wystarczy - warknął Sew. 

***********************

Hejka Kochani!

Bardzo się cieszę, że dotarliście aż tutaj. Chciałabym Wam podziękować i wiem, że to głupio zabrzmi, ale dałabym wiele za jakieś komentarze... Czuję się jakbym pisała sama do siebie ;c Będę wdzięczna za krytykę, za jakiekolwiek reakcje.

Trzymajcie się!

Nekusia13

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz