31. Tam, gdzie usypia zło

99 17 3
                                    

Płytki w łazience nagrzały się od temperatury jego strudzonego ciała. Zapach krwi nadal lepił się do niego i dusił go, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Ręce mu drżały, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie miał już nawet czym wymiotować. Mógł tylko płakać, choć z gardła nie wydobywał się ani jeden niestosowny dźwięk. 

Łzy jednak spływały po policzkach, wsiąkały w przepoconą górę od piżamy i zostawiały na materiale ślady, których nie zmyje żadne pranie. 

Kręciło mu się w głowie. W uszach dzwoniło od pozostałości tamtej strasznej ciszy. Serce nadal biło na alarm, zmieniając go w roztrzęsioną galaretę ludzkiego mięsa, przyprawionej zbyt dużą ilością emocji. 

Nagle drzwi do łazienki otworzyły się na oścież, a wraz z nimi do środka wpadł wystraszony koncert, grany na dziwnych, niebiańskich dzwonkach. 

- Seweryn? - Maks wymamrotał, nie otwierając oczu. 

- Twoja babcia powiedziała mi, co się stało. - Czyjeś ramiona delikatnie objęły go w pasie. - Możesz wstać? Źle się czujesz?

- Nie wiem... 

Tym razem jego ciało bezwładnie uniosło się w powietrze. 

- Zabiorę cię do pokoju. - Seweryn przeniósł go bez najmniejszych trudności. Jakby był tylko piórkiem, unoszącym się na wietrze. 

- Co tu robisz? - Dopiero kiedy jego ciało znalazło się z powrotem w miękkiej pościeli, poczuł, że może otworzyć oczy. 

- Zadzwoniłeś. - Seweryn uciekł wzrokiem. 

- Wiedziałeś, że tam jest coś złego. - Maks wlepił w niego puste spojrzenie. - Czułeś to. Tak, jak ja. Ale ty wiesz, co to było.

- Tak. - Seweryn pobladł nieco. W półmroku przypominał zjawę. Srebrne włosy połyskiwały w świetle księżyca. On sam był nie z tego świata. - Mniej więcej — dodał cicho. 

- Musisz powiedzieć policji. 

Nie, nie mógł. To, co się wydarzyło na trzecim piętrze, nie miało nic wspólnego z ziemskimi porachunkami. Maks czuł to całym sobą, jakby prawda w końcu zaczęła rezonować z jego delikatnym, zestresowanym umysłem.

- Nie mogę. - Seweryn przysiadł tuż przy nim, niepewnie wyciągając rękę, jakby chciał go pogłaskać. - Moje zeznania nic by nie dały... Ja... Nie mogę pomóc. 

Ach, on się martwił. 

Maks delikatnie chwycił go za wyciągniętą dłoń. 

- Ale wiesz, kto to był? 

- Nie. Nie mam pojęcia. Ale przysięgam, znajdę sukinsyna i... - zawahał się na ułamek sekundy, choć reszta groźby wymalowała się w jego wściekle czarnych tęczówkach. 

- To ktoś z waszej... rodziny? - Maks ledwo powstrzymał się od użycia słowa "mafia". 

- Tak i nie. - Seweryn ściągnął brwi. - To musiał być ktoś z naszych. Tylko to, co zrobił... W życiu nie widziałem, czegoś takiego. Tyle śmierci. - Pokręcił głową. - To prawie niemożliwe. 

- Och! Czyli wiesz! - Maks zerwał się do siadu i spojrzał głęboko w jego zaskoczone oczy. - On zabił wszystkie przedmioty. Każdą rzecz, nie tylko panią Basię. Nawet drzwi się nie uchowały. Wszystko nie żyje. 

Seweryn powoli skinął głową. Skinął! Maks odetchnął z ulgą, a do oczu ponownie napłynęły mu łzy. Potem bezwładnie klapnął na pościel.

Czyli nie zwariował, to się naprawdę działo! 

- Dawno nie widziałem kogoś, kto słyszy dusze. - Seweryn powoli oblizał usta, jakby w tym czasie próbował pozbierać myśli. - Na początku myślałem, że może to tylko omamy, ale teraz mam pewność. Nie wiem dlaczego, ale jesteś częścią naszego świata. Umarłeś jako dziecko? - jego pytanie uderzyło w niego z siłą błyskawicy. - Twoi rodzice... mieli jakieś umowy z demonami? Jesteś dzieckiem poczętym naturalnie? Z kontraktu?

- Co masz na myśli? - Przerażenie ponownie chwyciło go w kleszcze, tym razem jednak, zamiast go sparaliżować, po raz pierwszy w życiu przekonało go co do tego, że musiał znać prawdę. - Jaki TWÓJ świat?

- Ah tak... - Seweryn zacisnął usta w cienką kreskę. - Posłuchaj, na razie nie musisz się tym martwić. Sam jakoś rozwiążę tę sprawę. Tylko postaraj się trzymać z dala od mojego świata. Od Adelajdy, Orifiela...

- To mógł być on?

- Nie. Ori bywa nierozgarnięty, ale to nie czyni z niego mordercy. Poza tym on nadal wierzy, że jesteś... - Zawahał się na ułamek sekundy, ponownie szukając odpowiednich słów. - W każdym razie, nie narażałby ci się, łamiąc prawo tuż pod twoim nosem.

- A Adelajda?

- To wariatka. Problem w tym, że choć jej metody są brutalne, zawsze ma jakiś cel. Coś, co może zyskać. Mocy nie potrzebuje. Ją już ma. Nie chce też więcej obowiązków. Nie, niewykonalne. - Wyprostował się, cały spięty, ale gotowy do ataku. Jak pies na polowaniu. Bardzo zestresowany pies.

Maks wyciągnął rękę i bezwiednie pogłaskał go po włosach, jednocześnie dając mu wsparcie i samemu o nie żebrząc. Jakaś iskra przeskoczyła pomiędzy nimi, elektryzując powietrze, które zareagowało jak zbyt mocno naciągnięta struna od gitary. Pękło, a wraz z nim atmosfera momentalnie się rozluźniła. Jakby niewypowiedziane "kocham cię, wiem, że sobie poradzisz" wybrzmiało w biciu jego serca.

- Dziękuję. - To Seweryn przerwał ciszę, nachylając się do niego, żeby delikatnie pocałować go w czółko. 

- Nie masz za co. - Maks przesunął się, robiąc mu miejsce na łóżku. - To ja powinienem to powiedzieć. Przyszedłeś do mnie w środku nocy przez jeden głupi telefon...

- Aj, to ledwo wieczór. Ja tam wolę chodzić do łóżka razem ze słońcem. - Seweryn położył się zaraz obok, wtulając twarz w jego burzę czarnych loków. - Przypominam ci, że jestem demonem. Noc to mój dzień.

- Myślę, że twoja mama by się z tobą nie zgodziła. - Maks uśmiechnął się do niego, wsłuchując się w łagodne trele kilku dzwoneczków.

- Moja mama ma nie wiele do powiedzenia w tej sprawie .

- Hmmm... Pani pielęgniarka twierdziła inaczej.

- Ciocia to ciocia. Nie wiem, która z nich jest bardziej przewrażliwiona. - Seweryn teatralnie wywrócił oczami. - Kiedyś zamontowały mi nawet lokalizację! - prychnął. - I całą noc jeździły za mną, sądząc, że ich nie widzę.

- I co robiłeś?

- W sumie to, co zawsze. Odwiedziłem parę miejsc. Porozmawiałem z kilkoma osobami. Wpadłem na chwilę na stację kolejową, napić się kawy ze stróżem nocnym. - Wzruszył ramionami, jakby jego nocne przechadzki były najnormalniejszą rzeczą na świecie. - Potem podskoczyłem do znajomej, sprawdzić, czy znalazła coś na temat Sab i wróciłem do domu koło drugiej, może trzeciej...

Maks pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Tylko tyle?

- Tylko? Wiesz jakie to męczące?!

***************************

Hejooooo... Zmęczona autorka z tej strony. Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdzialik. No. To ja się odmeldowuję.

Papa

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz