30. Wielki strach, który przychodzi znienacka

91 15 0
                                    

Karetka przyjechała za późno. Maks wiedział, że nie uratują nauczycielki, choćby jakimś cudem udało im się teleportować na miejsce zdarzenia. Już w chwili, gdy razem z sąsiadem wyważał drzwi, czuł, że nie znajdą za nimi nic żywego. 

Całe to miejsce było martwe. Przedmioty milczały, rozsypując się w rękach. Tracąc swoją esencję. A pośród nich, na samym środku salonu tak podobnego do jego własnego, leżało nieruchome ciało kobiety. 

Maks od razu wiedział, że jest martwa. Nie potrzebował do tego niczego poza swoim zmysłem słuchu. Mimo tego widok kałuży krwi i ziejącej dziury w klatce piersiowej zdecydowanie wyprowadził go z równowagi. Do tego dochodził jeszcze ten obrzydliwy metaliczno-słodki zapach śmierci, którym przesiąkły nie tylko jego ubrania, ale również cała jego dusza. 

- Ona nie żyje. - Pamiętał, jak powiedział te trzy obrzydliwe słowa do dziwnie zimnego ekranu smartfona. 

Pamiętał też chaos, jaki zapanował po przybyciu ratowników medycznych. Ich pełne napięcia melodie strasznie kontrastowały z otaczającą ciało ciszą. 

- Wszystko w porządku? - Jakaś dziewczyna, którą otaczał pełen energii śpiew pojedynczej trąbki, podeszła do niego zaraz po stwierdzeniu zgonu. - Słabo ci? 

- Nie. - Maks odsunął się od niej, nagle nie mogąc znieść takiego natężenia dźwięku. Całe to miejsce napawało go przeraźliwym niepokojem. Jakby gdzieś w ciemnościach kryła się bestia. 

- Jesteś w szoku... - Wyciągnęła rękę, a Maks odskoczył od niej, jakby co najmniej próbowała wbić mu nóż w brzuch. 

- Nie. Czuję się całkiem dobrze. A teraz przepraszam, muszę iść spać. Jutro mam szkołę. - Maks wyśliznął się z potwornego mieszkania i na poły poszedł, na poły zbiegł po schodach. Do mieszkania wpadł, niczym lawina, nie pozwalając babci na zadanie choćby jednego pytania. 

Zaraz potem wpadł do łazienki i zaczął wymiotować, jakby próbował wypluć wszystkie wnętrzności. Zimny pot spływał mu po plecach, a zapach krwi dusił go nawet bardziej niż wcześniej. Drżał. Z oczu spływały mu łzy, gdy pozbywał się resztek obiadu. 

- Kochanie? - Babcia stanęła w drzwiach, a on wzdrygnął się, słysząc jej melodię. 

- Zostaw mnie. Proszę. 

Maks oparł głowę o zimną toaletę, mając nadzieję, że gorączka zaraz mu przejdzie. Świadomość, że otaczają go dźwięki przestraszonego budynku, nieco go uspokajała. W końcu nie było niczego bardziej przerażającego niż cisza. Ani niczego bardziej smutnego niż świadomość, że sąsiadka z góry została zamordowana przez kogoś, kto zamknął za sobą drzwi. 

Jego ciałem ponownie wstrząsnęła fala torsji. 

Już wcześniej coś było nie tak. Seweryn również to poczuł. Mówił coś o kimś od siebie. Czyżby jego znajomy ją... Nie. Niemożliwe. Gdyby zabił ją ten człowiek, byłaby martwa od wielu godzin, a w tym przypadku z jej ran nadal płynęła krew. 

Maks wyciągnął telefon i na wpół świadomie odblokował ekran. Czekała na niego wiadomość od Seweryna. 

Mam nadzieję, że się wyśpisz, kwiatuszku. Dziękuję za dzisiaj. To był naprawdę miły dzień.

Eh. 

Tak, to było dzisiaj. Niby parę godzin wcześniej, a jednak całe lata świetlne minęły od jego pierwszego pocałunku. Jakim cudem. 

Bezwiednie nacisnął zieloną słuchawkę. Telefon piknął twierdząco, wybierając numer. Dzwonił do niego? Po co? O tej porze? 

Która była godzina? 

- Halo? - głos Seweryna w słuchawce nie brzmiał na zaspany. Wręcz przeciwnie. 

Maks próbował się odezwać, ale jego gardło zacisnęło się tylko, pozwalając na wydanie z siebie jedynie głuchego jęku.

- Kwiatuszku? - tym razem pytanie Seweryna było bardziej natarczywe, może nawet wystraszone. A co jeśli on też straci swoją melodię. 

Maks chlipnął cicho i ponownie zrobiło mu się niedobrze.

Rozłączył się, zanim Seweryn zdołałby usłyszeć, jak wymiotuje. 

**************************

Dzisiejszy rozdział jest króciutki, dlatego w piątek wyjdzie kolejny <3

Trzymajcie się!

Nekusia13

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz