Maks miał wrażenie, że te odwiedziny nie były najmądrzejszym pomysłem. Dzwonek zabrzmiał jakoś zbyt natarczywie, a skrobanie zamka brzmiało na w najlepszym wypadku zniechęcone. Może przeszkadzał?
W drzwiach stanął ten sam, przystojny blondyn. Muzyka wokół niego również wydawała się niezmieniona. Coś w niej jednak sprawiało, że Maks zawahał się przed wejściem. Czyżby chłopak był zły? Nie. Nie mógł ufać swoim halucynacjom aż tak.
- Hej? Czy my... byliśmy na dzisiaj umówieni? - Maks spuścił wzrok na jego miękkie, puszyste kapcie. Wyglądały jak para króliczków. Miały nawet różowe noski.
- Och, tak, tak! Proszę, wejdź. - Chłopak odsunął się od drzwi, puszczając go przodem. Brzmiał miło, choć dźwięk jego głosu miał w sobie jakąś chłodną nutę. Przypominał trochę ostatni przymrozek, po którym rano wschodzi gorące słońce. - Nie sądziłem, że będziesz pamiętał.
- Bo... szczerze mówiąc, zupełnie zapomniałem. - Maks zdjął trampki i wszedł do środka. Mieszkanie nadal nie było w pełni umeblowane. W przedpokoju stały cztery zapakowane pudła, a wyglądający zza rogu salon zawierał jedynie starą kanapę i telewizor połączony z czarnym pudełkiem konsoli do gier. - Babcia mi przypomniała. Przepraszam.
- Nie masz za co. Miło, że w ogóle przyszedłeś. - Chłopak poprowadził go do kuchni, gdzie, poza starymi, drewnianymi szafkami, stały tylko połyskujący ekspres do kawy i nowiutka mikrofalówka. - Napijesz się czegoś? Herbatki?
- Nie, dziękuję. - Maks speszył się zdecydowanie bardziej, niż powinien. Coś jednak nie dawało mu spokoju. - Mieszkasz z rodzicami?
- Ach, nie, nie. Jestem sam. Mama pracuje w Niemczech i zostawiła mnie tu do swojego powrotu. - Na ustach nieznajomego pojawił się delikatny uśmieszek. - Ojciec nieznany, więc nie mam pojęcia, gdzie się podziewa.
- Och, przykro mi.
- Nie ma po co. - Pokręcił głową, a przydługa grzywka wpadła mu do oczu. - I nie ma co tak reagować. Skoro go nie znałem, to nie mogę za nim tęsknić.
- To... prawda?
- Ale dość o mnie! - Jego zimne oczy zmierzyły go od stóp do głów. - Opowiedz mi coś o sobie.
- O mnie? Dlaczego? - Maks poczuł nieprzyjemne ściskanie w żołądku. - Emmm... Ja... W sumie nawet nie znam twojego imienia i...
- Och, no tak. Nie przedstawiłem się. - Na twarzy chłopaka nie zadrgał nawet jeden mięsień. Nic, co wskazywałoby na choćby cień zmieszania. Nawet jego melodia pozostała niezakłócona i śpiewała cicho zepchnięta gdzieś w tło. - Orifiel Miałczyński.
- Orifiel? To bardzo... ciekawe imię? - Maks nie miał pojęcia, jak zareagować.
- Często to słyszę. - Orifiel skinął lekko, jakby tego typu pytania zupełnie nie wpływały na jego codzienne życie. Zresztą nawet nie spróbował nic dodać. Żadnego wyjaśnienia. Opowieści o tym, skąd takie imię. Nic.
Maks patrzył na niego ze zdziwieniem, ale ten zdawał się nie zauważać niespokojnej ciszy, która pojawiła się pomiędzy nimi i nie pozwalała na normalne oddychanie. Wręcz przeciwnie. Orifiel zdawał się całkiem zrelaksowany.
- Dlaczego takie? Emmm...
- W sumie to nie wiem. - Orifiel delikatnie się uśmiechnął. Przy tym po raz pierwszy przestał bić od niego ten dziwny, odległy chłód. - Ponoć ojciec mnie tak nazwał, ale dlaczego? To imię nie ma jakiegoś szczególnego znaczenia...
- A nie jest przypadkiem, no, biblijne? - Maks poczuł, że jego wnętrzności wreszcie zaczynają wracać na swoje miejsca. Nawet żołądek przestał zaciskać się w próbie ucieczki przed tą niecodzienną sytuacją.

CZYTASZ
Ostatnia łza Sabriel [boyslove]
Misteri / ThrillerRaz na tysiąc lat przez świat przechodzi fala zmian. Anioły i demony zstępują na ziemię, aby wyłonić, kto z nich zostanie kolejnym Bogiem. I choć większość bitew prowadzonych jest za pomocą manipulacji, długich podchodów, czy licznych dalekosiężnych...