7. Dźwięk duszy

136 25 12
                                    

Minęło sporo czasu, zanim Maks wreszcie trochę doszedł do siebie. Kolory powoli zaczęły wracać w granice przedmiotów, do których należą, a jemu przestało zbierać się na wymioty. Im dłużej jednak leżał na kozetce, tym bardziej świadomy był tego, że cały czas tuliły go do siebie dwie melodie, które wspólnie mruczały nad nim z lekkim niepokojem. 

Od reszty gabinetu oddzielał go wysoki parawan, nie widział więc niczego poza kawałkiem spękanego sufitu. Mógłby jednak przysiąc, że wcześniej słyszał, jak drzwi zamykały się za wychodzącym Sewerynem. Jego muzyka jednak została w pomieszczeniu, sugerując, że ten nadal siedział po drugiej stronie zasłony. Na coś czekał?

Nie. To niemożliwe. Po prostu ci się pogorszyło.

Maks zacisnął powieki i próbował przekonać własny mózg, że nie ma po co wymyślać sobie takich doznań. Seweryna tu nie było. Kropka. Zresztą może i lepiej. Już wystarczy, że zrobił z siebie zupełnego idiotę. 

Wstał. Buty stuknęły cicho o poprzecierane, białe płytki. 

- Maks? - Pani pielęgniarka podeszła do niego i odsunęła zasłonkę. Światło z okna oślepiło go na chwilę, kiedy jednak wreszcie udało mu się skupić wzrok, zobaczył każdą zmarszczkę na jej zmęczonej twarzy. - Jak się czujesz?

- Lepiej. 

- Jesteś pewien, że nie chcesz zadzwonić po babcię? 

- Nie. - Pokręcił głową. Dopiero teraz dotarło do niego, że w sumie ta znowu zaczęła go boleć. - Ile czasu leżałem? 

- Dwie godziny. 

- Przepraszam. - Spuścił wzrok. Niestety czarne, wysokie buty wcale nie zamierzały go pocieszać. Zresztą w ich przetartych czubkach nadal odbijał się cień kobiety, która po raz kolejny spóźni się na obiad. Przez niego. Cholera. - Powinna pani iść do domu. 

- Oj nie. Do domu to powinieneś iść ty. - Pani Basia westchnęła i pogłaskała go lekko po splątanych włosach. - Wiem, że nie chcesz martwić babci, ale musisz zacząć myśleć o sobie. 

- Myślę o sobie. Po prostu babcia ma ze mną wystarczająco dużo kłopotów. Nie zdałem w zeszłym roku, do niedawna każda moja wizyta w szkole kończyła się tak samo. Tym razem nie mogę jej zawieść. 

- Pierdolenie. - Nagle za plecami pani Basi pojawiła się ta sama, lekko świetlista sylwetka. 

- Se... Seweryn? Co ty tu...? - Maks zaczerwienił się aż po same czubki włosów. - Myślałem, że wróciłeś do klasy. Wyrównawcze z matematyki...

- Obchodzą mnie nawet mniej niż to, co jadłem na obiad w zeszły piątek. A tego to w ogóle nie pamiętam. Jeśli babka chce mnie uwalić, to mnie uwali. - Wzruszył ramionami i odrzucił na plecy włosy, które w tym oświetleniu wyglądały trochę, jak płynne srebro. 

- Ale...

- Daj spokój, nie rozmawiamy teraz o moich pieprzonych ocenach, ale...

Wywód przerwała mu pani Basia, która wyciągnęła rękę i pstryknęła go w sam środek czoła. Z jakiegoś powodu Maksowi przypominało to trochę walkę Dawida z Goliatem. W końcu Seweryn był dość wysoki, a ona średniej sięgała jedynie z kitką na czubku głowy.

- Ał!

- Nie przeklinamy w moim gabinecie. 

- Ale...

- Jak wyjdziesz, to możesz kląć, ile chcesz, ale nie tutaj.

Seweryn prychnął i założył ręce na piersi. Wyglądał nonszalancko, ale jego policzki zaczerwieniły się lekko, zdradzając wstyd. 

- Skoro nie chcesz rozmawiać z babcią, może zadzwonię do twojej mamy Maks? - Pani Basia wróciła do zajmowania się chorym. 

- NIE! - Maks cofnął się o krok i uniósł ręce w obronnym geście. - Wszystko tylko nie to. Błagam! 

- Jesteś pewien? Twoja babcia...

- Sam wrócę! Czuję się dobrze, ja... Jest okej. Zupełnie okej! - Przesunął się powoli w kierunku wyjścia. - Ale wrócę do domu. SAM wrócę! Nie potrzebuje pomocy ani nic! 

- W takim razie, chociaż zadzwonimy do twojej terapeutki, kazała nam się z  nią kontaktować, jeśli ci się pogorszy. 

Maks pobladł. Miał wrażenie, że siły opuszczają jego organizm. Na samą myśl o tej piekielnej kobiecie jego serce zadrżało i rzuciło się biegiem, jakby szybsze krążenie miało go przed nią ocalić. Zamiast tego jednak ścisnęło go za żołądek, a on sam poczuł silną potrzebę zwymiotowania na posadzkę. 

- Maks? - Seweryn momentalnie znalazł się koło niego. Chwycił go za ramiona, a jego melodia otuliła go szczelnie, wyznaczając rytm dla kolejnych oddechów. - Maks? Co się dzieje? Słabo ci? 

- Nie, nie... - Zapach kawy, mydła i papierosów były teraz jedyną nicią, trzymającą go w rzeczywistości. Jej tu nie było. Nie słyszał jej. - Dobrze, jest dobrze. Nie ma potrzeby do niej dzwonić. - Uśmiechnął się uspokajająco. - To nie przez fobię tak źle się czuję. Po prostu wymieszałem leki... zapomniałem, że wziąłem uspokajające i po połączeniu ich z przeciwbólowymi no, tego... 

- Widzi pani? - Seweryn stanął pomiędzy nimi. - To nic takiego. Nie ma potrzeby dzwonić. 

- Widzę. - Pani Basia wróciła na swoje krzesło, które jęknęło cicho, gdy na nie opadła. A może to ona wydała z siebie ten dźwięk? - Maks obiecaj mi, że wyślesz mi smsa, jak tylko dotrzesz do domu, dobrze? 

- Obiecuję!

- A, Sew, odprowadź go. - Oparła się na biurku, masując skronie. - I proszę, wróć do domu przed północą. Żeby się mama nie martwiła. 

- Pewnie, ciociu. 

-  Nie ciociuj mi tu. Wiesz, że nie możesz tak dłużej. Jeśli nie zdasz, to nawet ja ich nie ułagodzę. Wyślą cię do internatu jak nic. 

- Wiem, wiem... Nie moja wina...

- Że jak zawsze olewasz naukę i szlajasz się nie wiadomo gdzie? Nie, to jest twoja wina, Sew. Weź się w końcu w garść! 

- Ale ja nie wiążę przyszłości...

- Wiązać to se możesz buty. - Pani Basia wyraźnie się rozzłościła, a muzyka, która ją otaczała, zaogniła się nieco, choć nadal podszyta była kilkoma tonami zmartwienia. - Popatrz na Maksa. Pomimo choroby ma świetne oceny. Lekcje zawsze odrobione. Przychodzi o, nawet w takim stanie. - Teraz spojrzała prosto na niego, ale jej oczy pobłyskiwały jak lód na jeziorze. - Nie myśl, że pochwalam twoje zachowanie. 

- Przepraszam! - Maks zapiszczał cicho. 

- Nie przepraszaj. Po prostu zacznij dbać o siebie... A TY! - warknęła do Seweryna. - Zacznij się wreszcie uczyć! Znajdź kogoś do korków. Na przykład Maksa. 

- Dobrze ciociu. Jeśli Maks się zgodzi, to z przyjemnością będę się od niego uczył. 

- No. Ja myślę. Taki kontakt przyda się wam obu. 

- To co, Maks? Zgadzasz się? - Seweryn potraktował go najpiękniejszym uśmiechem, jaki Maks w życiu widział. Po czymś takim po prostu nie mógł się nie zgodzić. 

- Pewnie... 

- W takim razie wszystko ustalone. A teraz sio mi do domu. - Pani Basia niemalże wypchała ich za drzwi. - Papa, miłego odpoczynku. I Sew - spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwami - mam cię na oku. 

***********************

Hejka!

Maks czuje się dzisiaj dość kiepsko. Ja w sumie też. Ale to w niczym nie przeszkadza, bo trzeba pisać xD Tak to już jest na tym świecie. 

Mam nadzieję, że Wy macie lepsze humory!

Dziękuję, że to czytacie <3

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz