- Sew... - Maks delikatnie ujął go za rękę. - Ty i Orifiel odpadacie w przedbiegach. Muzyka Azrael też jest w porządku, nie ma w sobie za grosz złej aury. Trzy osoby wyeliminowaliśmy od razu. Został tylko jej mąż...
- Nie skrzywdziłby jej. - Seweryn pokręcił głową. - Mówiłem ci już, łączymy się w pary na wieczność. Nie umiemy "przestać kochać" naszej wybranej osoby. A gdyby wynajął kogoś, żeby ją torturował, w końcu by się dowiedziała i by go znienawidziła.
- Innymi słowy nie miał motywu. - Babcia postawiła przed nimi dzbanek z herbatą i sama ujęła ciasteczko. - Mówisz, że zakochujecie się raz? Czyli ty i Maks jesteście już sobie... poślubieni na jakiś sposób?
Seweryn poczerwieniał aż po korzonki włosów. Maks w życiu nie widział go aż tak zawstydzonego. Do tej pory zawsze, jak ktoś pytał go o jego uczucia, mówił o nich z podniesioną głową, bez choćby cienia wahania. A teraz nawet jego dzwonki zgubiły rytm, przez moment potykając się o własne dźwięki.
- To nie do końca tak! - Uniósł ręce w obronnym geście.
- Czyli on nie jest tą twoją "wybraną osobą".
- Jest!
- Nie zmienisz tego?
- Nie mógłbym!
- Czyli jesteście sobie poślubieni.
- Tak jakby? - Seweryn opuścił głowę, nagle się poddając. Tę walkę wyraźnie przegrał, a melodia babci zagrała zwycięskiego marsza. - Nie pytałem go jeszcze, czy by nie chciał... Bo ja, gdybym mógł, to już bym urządził oficjalną ceremonię, ale... Tak naprawdę to tylko takie zwykłe zatwierdzenie związku przez górę, w praktyce nic nie zmienia, poza tym, że Maks będzie mógł u mnie zamieszkać. O ile będzie chciał oczywiście... Ale nadal mój dom nie jest przygotowany... Nie byłem tam od prawie dwudziestolecia... To znaczy...
- Spokojnie, dziecko. Wszystko rozumiem. Zakładam, że dałeś Maksowi wybór. Chociaż sądząc po tym, jak się zachowuje, od kiedy cię zna, prawdopodobnie zgodziłby się na ślub nawet dzisiaj...
- Babciu... - Tym razem to Maks stracił nad sobą panowanie.
- I nie zapomnijcie przypadkiem mnie zaprosić! Bo tego to wam nie wybaczę. Skrzydła są w porządku, ale musicie mi mówić o każdej ważniejszej imprezie. To znaczy nam wszystkim, oczywiście. Czy to wesele, czy adopcja, czy nawet wypad do schroniska... Od tego macie tyle babć i cioć, żeby na nas polegać.
Obaj wbili wzrok w blat.
- Rozumiem to za zgodę. - Kobieta pokiwała głową. - A wracając do twojej biologicznej mamy, Maksiu... zwykle zabijają członkowie rodziny.
- Nie mieli dzieci. - Seweryn z ulgą przyjął wejście rozmowy na bardziej krwawe tory. - Poza tym, jej mąż...
- ... tata Maksa? - Babcia uniosła brwi.
- Tak, powiedzmy. To znaczy, anioły rozmnażają się trochę inaczej niż ludzie... Emmm... Ale można go tak nazwać. Tata Maksa. - Obracał w ustach to stwierdzenie, jak dziecko, któremu ktoś wsadził do ust kawałek brokuła. W końcu prawda była skrajnie odmienna. Maks był następcą Sabriel, nie jej dzieckiem, a kłamstwo, choć przychodziło mu łatwo, zawsze miało nieprzyjemny, niemal metaliczny posmak. - W każdym razie... poza nim Sab-Sab nie miała żadnej rodziny...
- Ile ty właściwie masz lat? - Babcia zaatakowała go kolejnym, niespodziewanym pytaniem.
- Siedemnaście...
- I mówisz o jego mamie w taki sposób?
- Znałem ją w poprzednim życiu. Tam byliśmy w podobnym wieku.
CZYTASZ
Ostatnia łza Sabriel [boyslove]
Misteri / ThrillerRaz na tysiąc lat przez świat przechodzi fala zmian. Anioły i demony zstępują na ziemię, aby wyłonić, kto z nich zostanie kolejnym Bogiem. I choć większość bitew prowadzonych jest za pomocą manipulacji, długich podchodów, czy licznych dalekosiężnych...