47. Decyzje

87 11 0
                                    

Noc minęła mu na niespokojnym obracaniu się w łóżku. Seweryn też nie spał. Zamiast tego leżał obok i ciepłym szeptem opowiadał mu historie ze swojego długiego życia. Widocznie liczył na to, że uda mu się zasnąć i nawet miał trochę racji... Problem w tym, że kiedy nareszcie udało mu się osunąć w objęcia Morfeusza, słońce postanowiło wygrzebać się spod pierzyny i połaskotać go po zamkniętych powiekach. 

- Wstajemy? - spytał w końcu, nie mogąc znieść ciepła, które wgryzło mu się w nos i nie pozwoliło kontynuować drzemki.

- Mhmmmm... - Sew przeciągnął się jak duży kociak. Srebrne włosy były w nieładzie, sterczały na wszystkie strony, niepokorne i pełne zmęczenia. Gdzie się podział ten śliczny, przypominający idealnego elfiego wojownika chłopak, którego Maks poznał pierwszego dnia w szkole? Jakim cudem zmienił się w tego słodkiego jak cukierek diabełka, którego ciemne oczy nawet z sińcami pod spodem potrafiły go zahipnotyzować? 

- Przepraszam. Nie wyspałeś się przeze mnie. - Maks nie mógł powstrzymać uśmiechu. Patrzenie na Seweryna z samego rana było niezwykle zajmujące. 

- Daj spokój. I tak bym nie pospał. Lucy to suka. Powinna była przyjść rano. - Seweryn na moment ukrył twarz w poduszce i jeszcze raz wyciągnął się, jakby chciał rozluźnić pospinane mięśnie. - Że też złapała Oriego, okropna diablica. To już podchodzi pod znęcanie się nad zwierzętami.

 - Aż tak go nie lubisz? - Maks uniósł brwi, a Seweryn wyszczerzył się do niego radośnie.

- A czy pies przestaje być zwierzątkiem, jeśli go lubisz? 

- Co masz na myśli? 

- Ori to aniołek. - Seweryn zrobił gest, jakby rysował sobie nad głową niewielką aureolę. - Chociaż czasem się zastanawiam, jak się uchował pośród tych pierzastych dupków. Jest zbyt niewinny na jakiekolwiek standardy. Czasem mam wrażenie, że kiedy wszyscy inni dojrzeli, on został... O taki, jaki jest. Sab-Sab się o niego martwiła i teraz kiedy jej nie ma, odrobinkę czuję się za niego odpowiedzialny. 

Maks przez moment patrzył na niego z zastanowieniem. W tym momencie Seweryn nie wyglądał na specjalnie dojrzałą osóbkę. Raczej na nastolatka, który wstąpił do gangu motocyklowego i na złość mamie wytatuował sobie połowę szyi. Z radosnym uśmiechem na twarzy  wyglądał naprawdę młodo. Nawet pomimo zmęczenia, które wyraźnie malowało się pod oczami. Nie było w nim również nic demonicznego. Nie tak naprawdę. Gdyby Maks miał zgadywać, celowałby raczej w zbuntowanego anioła. Chociaż może to przez kolor włosów? 

- Jakie są inne demony? - spytał wreszcie, a Seweryn usiadł, jakby miało mu to pomóc jakoś zebrać myśli. 

- Hmmm zasadniczo to w sumie różne. Z aniołami też tak jest. Najbardziej jednorodną grupę stanowią upadli, bo trzeba mieć jaja, żeby pójść tą drogą. - Wzruszył ramionami. - Aniołem lub demonem się rodzisz, upadłym się stajesz. Dlatego no... Wszystko zależy od naszej roboty. Jestem demonem śmierci. To znaczy, że potrafię przenosić dusze na drugą stronę. To samo robi Tan-Tan i paru innych. Większość z nas jest dość... - Widocznie próbował nie parsknąć śmiechem. - Specyficzna.

- W jaki sposób? 

- Najbardziej przypominamy ludzi z wyglądu i jako jedyni potrafimy się odnaleźć na ziemi. Co więcej, żyjemy na niej znacznie dłużej niż pozostali. - Seweryn machnął ręką na swoje szafy z ubraniami. - Ale jesteśmy niejako wykluczeni z konkursu na Boga, tak samo zresztą jak upadli. Nasza energia nie lubi się specjalnie z wymaganiami. Niektórzy uważają, że powinno się nas przez to zaliczać do odrębnej rasy, ale w sumie wszystkim odpowiada to, jak jest teraz. Przynajmniej cała papierkowa robota spada na piekło. 

- Czym wy się właściwie od siebie różnicie? - Maks przygryzł wargę. 

- Tym, co jemy. - Seweryn uśmiechnął się i delikatnie pogłaskał go po głowie. - Każda dusza, która trafia do zaświatów, zabiera ze sobą energię. Pozytywną, generowaną dobrymi uczynkami i negatywną. Żeby przejść przez granicę, zużywa część z niej, razem z resztkami swoich sił życiowych. Te gromadzą się w duszy jak taka trzecia, pierwotna siła. To z kolei ulubione jedzenie upadłych. Zresztą tylko oni mogą się nią pożywiać. Reszta z nas nie może jej nawet złapać... 

- Czyli... zgaduję, że wy "jecie" energię generowaną przez "grzech"? - Maks skrzywił się nieco, a Seweryn parsknął cichym śmiechem. Brzmiał tak słodko i ciepło, że aż trudno było uwierzyć w jego prawdziwą naturę.

- Z tym grzechem to ostro przesadziłeś, śnieżynko. Energię generuje to, co robimy, ale... Hmm... Jak by ci to wyjaśnić? Jeśli poświęcisz życie, żeby kogoś uratować, jak myślisz, której energii ci przybędzie? - Uśmiechnął się zadziornie.

- Dobrej? - Maks przekrzywił głowę, a jeden z loków miękko opadł na jego buzię.

- To zależy. - Seweryn delikatnie przejechał palcami po jego policzku. - Trochę dobrej na pewno, bo kogoś uratowałeś. Trochę złej, bo skrzywdziłeś siebie. Wymiana jeden za jeden zwykle kończy się perfekcyjnym balansem w mocy. Zła energia pojawi się zawsze, gdy ktoś cierpi bezpośrednio z czyjegoś powodu. Dobra, gdy ktoś jest szczęśliwy. Dlatego z tym "grzechem" to bym się nie zapędzał. Na przykład taki seks, nawet w wersji BDSM, jeśli obie strony czerpią z niego przyjemność, nie niesie za sobą żadnych negatywnych konsekwencji.  Ot, cała logika. 

- I wy sobie to jecie? Tak po prostu? 

- To konieczne. Żeby dusza mogła się odrodzić, nie może mieć nawet uncji energii z poprzedniego życia. A nawet po oczyszczeniu to trochę zajmuje, zanim te będą gotowe do kolejnej rundy. Dlatego istnieją Piekło i Niebo. To taka poczekalnia dla dusz.

Maks przez moment próbował ogarnąć umysłem wszystkie te informacje. Czuł się niezwykle zagubiony, jakby ktoś wziął wszystko, co wiedział o świecie i rozpuścił to w wielkim garncu, tylko po to, by wlać pozostałości do zupełnie nowej formy. Nigdy nie był specjalnie wierzący, a teraz nie dość, że się zderzył z rzeczywistością, w której istnieją Bóg i jego anioły, to jeszcze przypadkiem dostał potwierdzenie na istnienie reinkarnacji. Powiedzieć, że zakręciło mu się od tego w głowie, to jak nic nie powiedzieć.

- Czyli nie ma szczęśliwego zakończenia? - spytał wreszcie. Jego głos dziwnie się łamał. - Nie ma permanentnej śmierci? 

- Zasadniczo... - Seweryn niechętnie uniósł na niego ciemne oczy. - Nie wiemy. Czasem się zdarza? Ale tylko w niebie i to bardzo rzadko. 

- Co masz na myśli? 

- Dusze czasem znikają. Zostają zabrane? Trudno powiedzieć. Po prostu rozpływają się w smudze światła. Tak słyszałem. Niesamowicie rzadkie zdarzenia. No i raz na kilkaset tysięcy lat potrafi to spotkać również naszych. Pierwszy Lucyfer tak zniknął. Z tym że w takich sytuacjach... Natura dąży do równowagi.

- W jaki sposób? - Nie wiedzieć czemu, ale serce Maksa zabiło szybciej.

- Na jego miejsce pojawia się dziecko.

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz