11. Blond włosa zmiana

133 19 4
                                    

Księżyc powoli wspiął się na nieboskłon, otulając pokój Maksa magiczną, srebrną poświatą. On sam leżał w łóżku, owinięty wokół poduszki, jak jakiś dziwny, ludzki naleśnik. Kołdra zwisała smętnie koło niego, przykrywając tylko jego jedną nogę i spory kawałek podłogi. Niestety, choć było mu wygodnie, Maks nawet nie zmrużył oka. Dźwięki osaczały go ze wszystkich stron, nie pozwalając mu o sobie zapomnieć. Naciskały na niego, powoli odbierając oddech.

Pogorszyło mu się. Naprawdę mu się pogorszyło!

Ale dlaczego? Co się zmieniło? 

Nie przestanę, dopóki sobie nie przypomnisz, Sabriel!

Imię dudniło mu w głowie, nadając dźwiękom dodatkowej głębi. Nie przesłyszał się wtedy, prawda? Nie. Wspomnienie było prawdziwe. Tak bliskie i nieprzyjemne, że niemalże namacalne.

Sabriel.  

Maks westchnął i przewrócił się na drugi bok. Co się z nim działo? Miał wrażenie, że stał w samym środku tornada, które wprowadzało niepotrzebny chaos do jego życia. Wszystko kręciło się naokoło niego, zrywało i lądowało, a jego świat powoli rozpadał się w drobny mak, a on w tym czasie stał w jedynym spokojnym miejscu. 

Kim była Sabriel? 

To dobre pytanie. Mógłby spytać Adelajdy, ale na samą myśl o niej przechodziły go ciarki. Zresztą mama Seweryna powiedziała mu coś, co ułatwiało mu podjęcie decyzji.

-Jeśli boisz się swojego terapeuty, to znaczy, że powinieneś go zmienić. Słyszałam o Adelajdzie wiele dobrego, ale powiem szczerze, sama też za nią nie przepadam. Nie podoba mi się, w jaki sposób patrzy na mojego syna i dlatego przestałam się z nią regularnie spotykać. Kiedyś się przyjaźniłyśmy...

Ciekawe, o co chodziło. Jeśli jego mama tak się martwiła, to pewnie sprawa była dość poważna. Czyżby  Adelajda polubiła Seweryna trochę za bardzo? Chociaż w sumie to chyba nic dziwnego. Z tym swoim anielskim uśmiechem i ciepłym głosem, ten chłopak mógłby rozkochać w sobie prawie każdego. Nawet teraz Maks czuł, że jego serce przyśpiesza na samą myśl o jego ciemnych oczach, długich srebrnych włosach, tym delikatnym dotyku...

Cholera. 

- Za krótko się znacie. Uspokój się. - Mocniej wtulił twarz w swoją ulubioną poduszkę. 

 - Ciasteczko? Seweryn piekł wczoraj wieczorem. To jego ulubione. Z kawałkami czekolady.

Cholera. 

Kim był ten chłopak? Poza tym, że piekł na tyle dobrze, że mógłby zostać profesjonalnym cukiernikiem. W ogóle, dlaczego go o to nie spytał?! Przecież mógł! Ale nie! On wolał zasnąć na kanapie w salonie zaraz po rozmowie z jego mamą! 

Tym razem przytulił poduszkę tak mocno, że stracił oddech. Miał ochotę się nią udusić, ale na samą myśl o dłoni zaciśniętej na jego nadgarstku, zdecydował się przestać. 

W końcu, jeśli nie pójdzie jutro do szkoły, to na pewno nikt go nie pogłaszcze, a tak, nadal ma jakąś szansę. 

- Idiota - mruknął do siebie i policzył do dziesięciu, próbując się rozluźnić. Mimo tego przez jego myśli nadal przepływały kolejne fale obrazów z ostatnich dwóch dni. Seweryn stojący przy ławce, Seweryn z psami, Seweryn w parku...

W parku.

Zapach kawy. 

- OBOŻEOJEZUOCHOLERAJASNA! - Maks zerwał się z łóżka tak szybko, że zakręciło mu się w głowie. Całe szczęście poduszka przyjęła na siebie większość jego przyciszonego krzyku. 

Czy on się naprawdę do niego przytulił?!

Poczuł, że drży na samą myśl. Chyba jednak powinien się udusić, bo następnego dnia raczej nie da rady spojrzeć Sewerynowi prosto w oczy. W te piękne, ciemne... Jego... 

Oczy. 

***

Tym razem był naprawdę spóźniony. Nadal nie czuł się najlepiej i do ostatniej chwili zastanawiał się, czy powinien iść, szczególnie że w tym momencie przed muzyką nie mógł schować się nawet za zamkniętymi drzwiami. Finalnie jednak figlarny uśmiech Seweryna wygrał ze zdrowym rozsądkiem. 

Zresztą co mu szkodziło? Zbłaźnił się już przy nim tyle razy, że kolejny nie ma najmniejszego znaczenia. Chyba.

- Pa babciu! - krzyknął, zatrzaskując za sobą drzwi. I wtedy wbiegł w ścianę muzyki oraz coś jeszcze. Coś miękkiego, ciepłego, lekko pachnącego sosną i, sądząc po jęknięciu, całkiem żywego. - Przepraszam! - Maks zatoczył się do tyłu, ale czyjaś ręka złapała go tuż przed tym, jak stracił równowagę. 

- Wszystko w porządku? - Głęboki, męski głos zawirował pośród słodkiej melodii, która brzmiała, jakby anioł grał ją na setce wypełnionych wodą kieliszków. Przy tym wznosiła się i opadała, tworząc niezwykle kompleksową, starożytną całość. 

- Ja... Tak. Jestem spóźniony. Bardzo przepraszam.  - Maks nie mógł pozbierać myśli, ale mimo tego instynktownie odsunął się od nieznajomego chłopaka. 

- Nic się nie stało. Mieszkasz tu? - Chłopak spojrzał na niego parą przenikliwych, błękitnych oczu. 

Maks prawie się zakrztusił. Miał wrażenie, że znalazł się w jakiejś dziwnej telenoweli. Albo jakby właśnie wykorzystał cały życiowy zapas szczęścia, dotyczącego spotykania w przypadkowych sytuacjach naprawdę przystojnych mężczyzn. Chociaż nie. Tego pozbył się już przy Sewerynie, a teraz chyba zaczął się zadłużać. 

Cóż. Nie, żeby było mu przykro z tego powodu. 

Nieznajomy był piękny, ale zupełnie inaczej niż Seweryn. Przydługa grzywka i delikatnie falowane, przerzucone na lewą stronę włosy nadawały mu charakter typowego chłopaka z sąsiedztwa. No, może nie do końca, bo obraz idealnego, niewinnego piękna zaburzała para kolczyków w uszach i dziwny, złoty naszyjnik. Poza tym miał w sobie jednak coś jeszcze. Coś drapieżnego. W sumie mogły to być mięśnie, zarysowujące się lekko pod luźnym, białym T-shirtem, albo dziwny, szeroki płaszcz narzucony na ramiona. 

- Taaaak? - Maks bardziej spytał, niż odpowiedział. 

Oczywiście, będę z siebie robił idiotę przy każdym pięknym facecie. Gratulacje. Brawo. Teraz jeszcze rozdziab usta, gorszego pierwszego wrażenia i tak już nie zrobisz. 

- W takim razie może wpadniesz wieczorem? - Nieznajomy uśmiechnął się zachęcająco. - Na herbatę. Mieszkam tutaj. - Pokazał palcem drzwi po lewej. - Dzisiaj się wprowadzam. Fajnie by było poznać sąsiadów. 

- Och to możesz porozmawiać z moją babcią, ona zna wszystkich w budynku. - Maks cofnął się o krok, uciekając przed natarczywym spojrzeniem błękitnych oczu. 

- Hmmm to nie jest taki zły pomysł, ale chyba wolałbym najpierw poznać ciebie. - Chłopak poprawił grzywkę, uśmiechając się zalotnie. 

Nie, musiało mu się przewidzieć.

W tym momencie drzwi na klatce otworzyły się z trzaskiem, przypominając mu, że najwyższy czas się ruszyć. Szczególnie że sądząc po melodii, która urwała się, wychodząc gdzieś z jego zasięgu, budynek właśnie opuściła pani Basia. Nauczycielka z podstawówki, która miała do pracy znacznie bliżej niż on do szkoły. 

- Ja nie, ja... Umm... Nie wiem, czy mam czas. Nie dzisiaj. Ach! - Taktycznie spojrzał na telefon. - Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść! - Rzucił się schodami w dół. 

- W takim razie do zobaczenia następnym razem! - odkrzyknął nieznajomy. - Najlepiej wieczorem!

********************************

Cześć!

Jak się podobało? Mam nadzieję, że całkiem!

O mały włos a zapomniałabym dodać rozdziału w tym tygodniu. Dlatego zostawiam to tutaj i życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt xD



Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz