29. Ukryte w ciemnościach

110 14 22
                                    

Oczywiście, pani Grażynka musiała wpaść do pokoju, kiedy akurat wtulał się w Seweryna, jakby ten był jego ulubioną poduszką. Boże, dobrze, że żadna z tych wiedźm nie potrafiła korzystać z telefonu, bo pewnie zaczęłyby cykać im fotki. 

Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy jego chłopak już wyszedł, czekało go przesłuchanie, na które ani nie miał ochoty, ani... no, nie wiedział, co ma powiedzieć. Szczególnie że tym razem do ogólnej ekscytacji przyłączyła się również jego babcia, która wcześniej z zadowoleniem popijała zaparzoną przez Seweryna herbatkę. A to jeszcze nie koniec! Wszystkie zapowiedziały, że muszą dowiedzieć się każdego szczegółu na temat srebrnowłosej piękności. Pani Grażynka nawet zadzwoniła do dwóch koleżanek, żeby spytać o jego rodzinę. Wstyd. Taki wstyd!

Dobrze, że przynajmniej jego łóżko przywitało go bez zbędnych pytań i ukrytych pułapek. 

Mokre włosy nieprzyjemnie przylepiały się do poduszki, ale po dzisiejszym dniu potrzebował po prostu świętego spokoju. Dlatego zwinął się w kokon i zaczął szukać na laptopie jakiegoś prostego filmu. Najlepiej komedii. Czegoś, co pomoże mu nie zastanawiać się nad tym, czy Seweryn jest członkiem mafii. I jak dalece może ufać swojej intuicji, podpowiadającej, że sprawa może być znacznie bardziej skomplikowana, niż wytłumaczenie rodem z gangsterskiego romansu.

Nagle jednak coś wybiło go z rytmu. Otaczające go melodie ścian i mebli przycichły, drżąc ze strachu. Co do diabła? 

Wysunął stopy spod kołdry i ustawił je bezpiecznie na chłodnej podłodze. Czuł jej wibracje, jej strach. Muzyka przepływała drżąco przez całe jego ciało, jakby każdy panel próbował przekazać mu wieści ze świata zewnętrznego.

I nie były to dobre wieści. 

- Spokojnie, już. - Przykucnął i pogłaskał podłogę, jakby była olbrzymim psem. Głupie, ale najwyraźniej skuteczne, bo ta uspokoiła się nieco, zanim ponownie każdy ze sklejkowych paneli przekazał mu jednym, przenikliwym dźwiękiem informację o zbliżającym się niebezpieczeństwie. - Co się dzieje? - szepnął znowu, tym razem wstając, żeby podejść do okna. 

Na dworze było dość ciemno. Wiatr szumiał, pobrzękując melodią, za którą niosła się wolność. Drzewa rozmawiały między sobą, wymieniając się ploteczkami. Asfalt błagał o odrobinkę spokoju. 

Maks zamknął oczy. Zabawne, jak bardzo bał się tych ludzkich melodii, ale nie przeszkadzały mu te, które wypełniały ciszę swoimi głosami każdą mijającą sekundę. Już kiedyś je słyszał. Dawno temu. Potem przestał. No a teraz wróciło to do niego z całym dobrodziejstwem inwentarza. 

Jakim cudem wcześniej to ignorował? Jak robił to teraz?

- Co się dzieje? - szepnął w ciemnościach. Jego głos zawisł w ciszy, jakby był jedyną materialną rzeczą w pokoju pełnym duchów. - Co jest? 

Ściana odmruknęła mu z przestrachem. Biła na alarm kwartetem  smyczkowym. 

- Nie masz oczu — powiedział głupio. 

Przytaknęła.

- Nie widzisz. 

Ponownie się zgodziła. 

- Ale czujesz? 

Tak. 

- Czegoś się boisz? 

Strach. Olbrzymi, wszechogarniający. Zło. 

Cholera, jak trudno rozmawia się z rzeczami, które nie mają ust! Aż wyrwało mu się zrozpaczone westchnienie. 

- W budynku? 

Ostatnia łza Sabriel [boyslove]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz