Rozdział 44

38 10 7
                                    

- Stój!

Marek gwałtownie zesztywniał. Obrócił się powoli. Ujrzał mężczyznę z rewolwerem w dłoni.

- Kim jesteś? - zapytał.

- Twoim katem! Teraz umrzesz! 

- Czemu? - odezwał się drżącym głosem.

- Bo ja tak powiedziałem.

Rozległ się huk wystrzału.

Krew zalała twarz mężczyzny. Upadł. Dławiąc się krwią, wysyczał:

- Niemożliwe! Znowu włożyłem nabój tyłem do przodu? Przecież tym razem go obróciłem. Dla pewności dwa razy! - I umarł. 

Zszokowany polityk ruszył dalej. 

Wtem usłyszał czyjeś głosy. Chwycił z ziemi gruby badyl, po czym skierował się do źródła dźwięku. 

Zobaczył dwóch mężczyzn i kobietę. 

- Kim jesteście? - zapytał zaciskając mocniej dłoń na swej broni.

- Nazywam się ojciec Mateusz, to Danuta Holecka a to Bartłomiej Misiewicz.

- Pani Danuta? Ojciec? - Wypuścił patyk. - Co wy tu robicie?

- Porwali nas - włączyła się prezenterka.

- Ja chcę do pana Antka - pojękiwał Misiewicz.

- Wiem, jak stąd uciec - odezwał się Marek. 

- Jak to?

- Chodźcie, pomogę wam.

I cała czwórka ruszyła. 

Zatrzymali się przy zwłokach Zenona Martuniuka. Marek spojrzał w miejsce, gdzie przedtem było przejście. Było. Dziura zalana została cementem. 

Byli w pułapce. 

OPOWIEŚCI Z SEJMU - TOM 2: IGRZYSKA ŚMIERCI, KOD KACZYŃSKICH I ILLUMINATIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz