Rozdział 63

43 9 13
                                    

Wygrał. Korwin z niedowierzaniem wpatrywał się w wyniki. 

Wygrał. Został prezydentem Polski. 

Nie zdążył uczcić zwycięstwa, rozległo się  bowiem pukanie do drzwi. Wstał, podszedł do nich i spojrzał przez wizjer. Zobaczył dwóch elegancko ubranych mężczyzn i kobietę. Jednego z nich poznał - to on dał mu dokumenty, dzięki którym wygrał debatę. Zaciekawiony otworzył drzwi. 

- Dzień dobry, panie prezydencie - odezwał się ten od dokumentów. - Nazywam się Jerzy Owsiak. To Łukasz Wawrzyniak, a to Angela Merkel. Moglibyśmy zamienić parę słów?

- Oczywiście, zapraszam. - Wpuścił ich do środka. 

Troje ludzi weszło do salonu i usiedli przy długim stole. Gospodarz zasiadł naprzeciw. Po chwili wstał, udał się do kuchni i przyniósł cztery kieliszki oraz butelkę wódki. Nalał alkoholu do naczyń, po czym podał je przybyłym. 

- Proszę wybaczyć - odezwał się Wawrzyniak - ale mamy jeszcze dużo rzeczy do ustalenia. - Januszowi zabrzmiało to niepokojąco. - Lepiej by było, gdybyśmy nie pili. 

- Racja - przyznał. Zwrócił się do Owsiaka: - Dlaczego dał mi pan te dokumenty przed debatą? 

Ten uśmiechnął się.

- Ach, panie prezydencie. Zrobiliśmy naprawdę wiele, aby pan wygrał. Nie oszukując się: Gdyby nie my, uzyskałby pan co najwyżej swoje 5%.

Korwin-Mikke zmarszczył się gniewnie.

- Po co przyszliście? - zapytał, biorąc kieliszek i wlewając jego zawartość do ust. 

- Ależ panie Januszu, chyba źle się zrozumieliśmy. Nie miałem zamiaru pana urazić. Chciałem jedynie zaakcentować, jak bardzo nam na panu zależy. - Jerzy uśmiechnął się przyjacielsko. - Widzi pan, mamy pewną misję. Naprawdę bardzo ważną misję. I zdaję się, że byłby pan nią zainteresowany. 

- Jaka to misja? - zapytał z dystansem. 

- Chcielibyśmy pokazać panu pewne miejsce. Niech pan z nami pojedzie. To potrwa tylko chwilę.

Nieprzekonany Korwin ostatecznie przystał na propozycję mężczyzny. We czwórkę wyszli z mieszkania. Ku zaskoczeniu świeżo upieczonego prezydenta goście ruszyli na górne piętro. Kiedy w końcu dotarli na najwyższe, wspięli się na dach, na który to po chwili przyleciał helikopter. Wszedłszy do niego niepewnie, Janusz zapiął pasy. Maszyna poderwała się momentalnie. 

Pędziła z niesamowitą prędkością. W mniej niż godzinę wreszcie dotarli do celu - domu Angeli Merkel w Berlinie. Wylądowali na jej ogródku. Nie skierowali się jednak w stronę budynku a w przeciwną stronę. Wreszcie dotarli do kamiennego włazu. Owsiak podniósł go. Ruszyli drabiną w dół. 

- Co to za bunkier? - zapytał Korwin. 

Nie odpowiedzieli. 

Kiedy zapaliło się światło, musiał przysłonić oczy. Otworzywszy je, doznał szoku. Pomieszczenie obfite było w czerwień swastyk i najróżniejsze portrety Hitlera.

- Co do...

- Oto nasza misja - odezwał się Jerzy. Podszedł do wielkiej trumny na środku pokoju. - Wskrzesić Adolfa Hitlera.

OPOWIEŚCI Z SEJMU - TOM 2: IGRZYSKA ŚMIERCI, KOD KACZYŃSKICH I ILLUMINATIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz