Rozdział 54

32 9 4
                                    

Borys Budka płakał, oglądając wyniki wyborów. Miał szansę zostać prezydentem! Ale wiedział, że to tylko marzenia. Musiał trzymać się planu, by uratować Lubnauer. A plan zakładał jego polityczne samobójstwo, całkowite ośmieszenie się. Nie wiedział, kim są ludzie, którzy go to tego wszystkiego zmuszają, ale widocznie ich celem było to, by wybory wygrał jego kontrkandydat... Janusz Korwin-Mikke. On był tylko po to, by dostać się do drugiej tury. A potem zapewnić łatwą wygraną Januszowi. 

Płakał bardzo długo. Aż wreszcie jego szloch zagłuszyło pukanie do drzwi. Podszedł do nich i je otworzył. 

- Gratulacje - powitał go mężczyzna.

- Czego chcesz, Ryszard?

Petru uśmiechnął się do niego smutno.

- Muszę ci coś powiedzieć, nie mogę tego dłużej ukrywać. 

- Czego?

Ryszard Petru przełknął głośno ślinę.

- Ja i Katarzyna Lubnauer... jesteśmy zaręczeni.

I cały świat Borysa się zawalił.

- Jak to jesteście zaręczeni?!

- Przepraszam, tak jakoś wyszło. Tylko że od paru dni nie mogę się z nią skontaktować. Wiesz może... - Budka zatrzasnął drzwi.

Poczuł przepełniającą go nienawiść: do siebie, do Ryszarda, do Katarzyny - miłości jego życia, która okazała się zdrajczynią. 

A potem zaczął się śmiać. Bo zdał sobie sprawę, że właśnie dostał się do drugiej tury wyborów prezydenckich. I może je wygrać.

OPOWIEŚCI Z SEJMU - TOM 2: IGRZYSKA ŚMIERCI, KOD KACZYŃSKICH I ILLUMINATIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz