Rozdział 39

39 11 4
                                    

Wojciech Cejrowski przedzierał się przez leśny gąszcz, krzycząc:

- Daleko nie uciekniesz, panie wojewodo!

Na niebie zbierały się coraz ciemniejsze chmury. Począł targać wiatr.

Wtem usłyszał szelest. Natychmiast podniósł pusty już karabin, który z niechęcią pozwolił mu wziąć Jabłonowski i wycelował w znajdującego się za drzewem mężczyznę. Z Jabłonowskim dogadać się było nieciężko. Prędko znaleźli wspólny język: nienawiść do lewaków.

- Wyłaź! - rozkazał. - I ręce miej na widoku!

Po chwili mężczyzna wyłonił się zza świerku, a Wojciech ze zdziwieniem stwierdził, że patrzy na twarz wysoko postawionego polityka PO.

- Gdzie Bohdan? - zapytał, opuszczając powoli broń.

Grzegorz Schetyna milczał.

- Gdzie jest Bohdan?!

- Nie żyje - odpowiedział drżącym głosem.

Pierwsza kropla deszczu uderzyła o ziemię. 

- Jak to nie żyje?

- Zaatakował mnie, ja... ja musiałem się bronić... - Po policzku Schetyny spłynęła łza. 

Cejrowski zaprowadził go do doliny. Siedzieli już tam Gowin, Ziobro i Jabłonowski. 

- I jak? - zapytał ten ostatni.

- Wojewoda nie żyje.

Zapanowała cisza.

- To znaczy, że... - odezwał się Jarosław.

- Tak - przyznał podróżnik. - To koniec. Igrzyska powinny się skończyć za moment.

Gowin uśmiechną się. Spojrzał w niebo. Krople deszczu orzeźwiały jego twarz. 

To koniec - pomyślał i tym razem się rozpłakał. 



OPOWIEŚCI Z SEJMU - TOM 2: IGRZYSKA ŚMIERCI, KOD KACZYŃSKICH I ILLUMINATIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz