Vanitas [Partners in Crime]

580 36 17
                                    

Uniwersum: Vanitas no Karte

[T/I] [T/N] spokojnym i leniwym krokiem podeszła do okna, kładąc dłoń na zimnej szybie. Wzrok zawiesiła gdzieś w oddali, ignorując swoje własne odbicie wyglądające jak zjawa, by przyjrzeć migającym światłom miasta leżącego u stóp wzniesienia, na którym aktualnie przebywała. Na zewnątrz wiało jak cholera, a przez głowę kobiety przeleciała myśl, że tańczące światła przypominają płomień gasnącej powoli świecy.

Przymknęła oczy, opierając czoło obok dłoni i cicho wzdychając. Skupiła swój wzrok na równych i cichych odgłosach kroków pochodzących ze strony czarnowłosego mężczyzny, skupionego na tym, co robi. Jeszcze chwila. Kilka minut. Gdzieś w tle dodatkowo usłyszała muzykę, My heart is buried in Venice.

Jak dawno tego nie słyszała. Wspomnienia wracają.

Gdy kroki ustały, nie minęło długo, a poczuła, jak smukłe ręce, schowane pod rękawami eleganckiej koszuli, znalazły się wokół jej talii, a jej ciało zostało przyciągnięte do drugiego. Uchyliła powieki, a na jej ustach zatańczył uśmiech, gdy po obróceniu głowy o kilka stopni ujrzała twarz ukochanego.

- Wszystko gotowe? - zapytała, starając się nie ujawnić strachu, który z każdą chwilą w niej narastał.

- Została tylko jedna rzecz... Ale to za chwilę - odparł czarnowłosy, odwzajemniając uśmiech. - Mamy czas.

Jego dłoni powoli zaczęły zmieniać swoje położenie. [T/I] ogarnął przyjemny dreszcz, dłonie mężczyzny zdawały się wypalać dziury w swetrze, a gdy znalazły się na szyi, wstrzymała oddech. Przez krótki moment miała ochotę chwycić go za nadgarstki i poprosić, by jej nie puszczał, ale się wstrzymała. Gdy tylko poczuła ciepło dłoni na policzkach, skrzyżowała swoje spojrzenie z tym należącym do ukochanego. Hipnotyzujące niebieskie ślepia były pełne ekscytacji i miłości, co wbiło szpilkę w serce [T/I].

Cholera, czemu akurat w taki sposób musi się skończyć ich historia?

- Vanitas...

- Kocham cię, [T/I].

To była chwila. Ich usta się spotkały, a z gardeł wydobyły się pomruki zadowolenia. Zdawało się, że para kochanków zapomniała o sytuacji, w jakiej się znajdują, wszystkim wokół. Ich wargi były mokre i ciepłe, wręcz gorące, jednak nie zdawało się to w jakikolwiek sposób zniechęcać którąś ze stron. Raczej działało na nich jak narkotyk, którego z każdą chwilą potrzebowali więcej do przeżycia. Ich języki nie toczyły wojny o dominację, a komponowały nową choreografię do tańca dla zakochanych. Gdyby przedstawić ten pocałunek w inny, bardziej materialny sposób - był on tak czuły, delikatny i pełen miłości, że najmniejszy powiew wiatru byłby zdolny obrócić go w drobny mak.

Jednak każdy taniec ma skomponowaną do niego muzykę, która w pewnym momencie się kończy. Tak też z ostatnią sekundą trwania ballady w tle przerwali pocałunek, odsuwając się od siebie na kilka centymetrów. Zapadła cisza, którą przerywał od czasu do czasu wiatr dostający się do komina, brzmiąc jak duchy bawiące się na poddaszu.

Kątem oka dostrzegła, pojawiające się dodatkowe światełka w mieście, kolorowe i migające, powoli zmierzające w jednym kierunku. Na ten widok zacisnęła dłonie w pięści, szybko kierując swoje spojrzenie na Vanitasa i lekko kiwając głową. Ten natychmiast zrozumiał o co chodzi, znikając w odmętach posiadłości, by wszystko dopiąć na ostatni guzik.

[T/N] chwyciła klamkę od okna i je delikatnie uchyliła. Wzdrygnęła się na zimno, które w ciągu ułamka sekundy wdarło się do środka, jednak się tym nie przejęła. Oprócz huku wiatru usłyszała wyjące syreny, na co od razu zamknęła z powrotem okno, oddalając się od niego.

|| O N E  S H O T S ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz