Notka: Dla potrzeb akcja osadzona w naszych czasach
Spojrzenia państwa [T/N] uniosły się ku sufitowi, który zdawał się zawalić lada moment. Niespokojnie chodzenie ich dziecka, [T/I], nabrało podejrzanie dużo siły, dodatkowo co jakiś czas można było usłyszeć stłumione przez ściany przekleństwa i krzyki, niepodobne tak do charakteru prawie dorosłej nastolatki. Gdy tylko sytuacja nad nimi się uspokoiła, wrócili do spokojnego picia herbaty i oglądania wieczornych wiadomości. Myśląc, że to już koniec, nie przygotowali się do huku, który nadszedł kilka sekund później i spowodował u dorosłego mężczyzny potężną plamę gorącego napoju na bluzce z lat osiemdziesiątych, którą zakupił na nielegalnym koncercie narkomanów.
Tchórz. Idiota. Chuj. Szmata. [T/I] nie miała już sił krzyczeć, czując niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Nie pomagały temu bóle głowy i ścisk w żołądku, nic nie chciało ustać mimo branych kilka minut temu leków. Otarła łzy drżącymi dłońmi, patrząc, w co dokładnie rzuciła przed chwilą telefonem. Przeklęła znowu, widząc roztrzaskane okno, na szczęście szyba nie wyleciała z ram. Na jej nieszczęście telefon zaplątał się w firankę, która razem z karniszem, który swoją drogą uderzył w szafkę, zwalając z niej wszystkie zdjęcia, spadła na ziemię. Kolejne łzy pojawiły się w jej oczach.
- Mam już dość... - wyszeptała, podchodząc do bałaganu, by choć trochę poprawić stan pokoju. Pewnie zaniepokoiła wystarczająco rodziców, by ci zdecydowali się na wizytację. - Czemu...
Podnosząc jedno ze zdjęć, nie zauważyła, że szybka, za którą znajdowało się wydrukowane wspomnienie, była pęknięta i lekko odstawała. Zagryzła wargę, czując, jak szkło wbija się w jej dłoń i zostawia po sobie krwawą ranę. Szybko zmieniła sposób chwytu, chcąc spojrzeć na zranienie, jednak jej wzrok zawiesił się na fotografii. Musiała znowu otrzeć łzy, by móc wyraźnie je ujrzeć. Coś zakuło ją w sercu, jednak na jej nieszczęście nie był to nasączony trucizną sztylet, który zakończyłby jej udrękę.
Na zdjęciu znajdowała się ona wraz z wysokim, czarnowłosym chłopakiem, niewiele starszym od niej. Wei Wuxian. Osoba, która dała jej poczucie miłości i bezpieczeństwa. Wspaniałe wypady, śmiechy, uśmiechy, pocałunki, spojrzenia, czułości... Każde jego miłe słowo zapadało w pamięć [T/I], nie mogąc już stamtąd uciec. Nie zawsze było kolorowo, co w końcu w życiu takie jest, jednak z tego wychodzili. Razem. Starali się i się udawało, bo im na sobie zależało. Uwielbiała słuchać jego gry na flecie, gdy leżała na jego kolanach, wpatrując się w jego skupioną twarz. Po każdym utworze schylał się do niej, składając na jej ustach czuły pocałunek i szepcząc niskim głosem, jak bardzo ją kocha.
Teraz mąciło ją pytanie. Po jakiego, do kurwy nędzy, czorta to wszystko robił?!
Tym razem z premedytacją rzuciła ramką o ziemię, patrząc, jak szkło rozpada się na jeszcze mniejsze części. Nie przejmując się pulsowaniem zakrwawionej dłoni ani bałaganem, otworzyła drzwi, spotykając tam zmartwionych rodziców. Rzuciła im jedynie przepraszające spojrzenie, wymijając ich i wybiegając z domu w pierwszych lepszych butach, które znalazła pod drzwiami. Nawet nie zauważyła, że były to dwa różne i to w innych rozmiarach.
Było już późne popołudnie, jednak z uwagi na porę roku słońce jeszcze wisiało na niebie i nie miało zamiaru zbyt szybko zachodzić. Kątem oka uchwyciła powoli płynące czarne chmury z zachodu, wyraźnie deszczowe. Niech temu pedałowi zleje te jego ukochane kwiatki. Przełknęła ślinę, zmierzając w dobrze znanym sobie kierunku. Znała drogę do domu Wuxiana na pamięć, przemierzyłaby ją z zamkniętymi oczyma.
Od dwóch tygodni czuła się jak wrak człowieka. Ciągły zamęt w szkole, stres, nieprzyjemne sytuacje. W domu też przybyło obowiązków, nie wiedziała w co ma wsadzić ręce. Tak jak zawsze oparcia szukała u swojego ukochanego, jednak tym razem spotkała się ze ścianą. Zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, odpowiedział jej, że teraz jest zajęty i nie może. Nie zmartwiłoby jej to aż tak bardzo, gdyby nie fakt, że z każdym kolejnym dniem sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna z każdej ze strony. Nerwy, nadmierne osłabienie, nic nie jadła, a Wei nie odpowiadał na jej wiadomości, połączenia, w domu też go podejrzanie nie było. Gdy już wysilił się na odpowiedzenie jej, ignorował jej słowa, zmieniając szybko na sobie znany temat.
Czuła się cholernie nieważna, niepotrzebna i ignorowana. Bolało ją zachowanie chłopaka, w końcu ona nie zrobiła nic złego, prawda? Mimo wszystko w jej głowie zrodziły się myśli, że zrobiła coś złego, raniąc go i wkurzając. Nawet jeśli ją zapewniał o niesłuszności jej myśli, niepewność pozostała, dobijając ją jeszcze bardziej.
Rano dostała wiadomość od Wei'a. Napisał pierwszy! Z wielką ekscytacją chwyciła telefon, budząc się szybciej niż zazwyczaj. Gdy odblokowała urządzenie, natychmiast zaczęła mu pisać milion wiadomości, witając się, życząc miłego dnia, pytając jak się czuje i jak minęła mu noc. Pozytywne emocje opuściły ją jednak tak szybko, jak się pojawiły.
Nikt by się nie cieszył na wiadomość o treści "musimy porozmawiać".
Przełknęła ślinę, wybierając szybko jego numer, jednak spotkała się z odrzuconym od razu połączeniem, co wzbudziło jej niepokój. Stukając nerwowo paznokciami o kolano, czytała pojawiające się linijki tekstu, w którym Wei tłumaczył sprawę, o której chciał porozmawiać.
"Musimy porozmawiać."
"Przez ostatnie dni dużo myślałem. O sobie."
"Nie zareaguj gwałtownie, okej?"
"Sytuacja wygląda tak, że doszedłem do wniosku, że nie możemy być dłużej razem."
"Wybacz, ale ten związek... nie miał prawa bytu."
"Cały ten czas udawałem. Nie umiałem nic poczuć. Raniłem tym siebie i ciebie."
"Jestem gejem."
Czytanie jego słów zakończyła się paznokciami wbitymi w kolano i niemałym atakiem paniki. To wszystko żart... Wei wybrał sobie nieprzyjemny temat żartu. Nie było to dla niej śmieszne. Ale skoro to żart, to czemu do cholery od tamtej wiadomości nie odezwał się ani słowem?!Nim się obejrzała, [T/I] stała pod domem czarnowłosego, wpatrując się w jedno z okien. To tam znajdował się pokój najmłodszego Wuxiana. Miał uchylone okno, przez co mogła usłyszeć jego śmiech i inny, stonowany męski głos. Proszę, nie...
- Wei Wuxian, ty chuju, jeśli masz jaja, wyjdź tu natychmiast! - krzyknęła lekko załamanym głosem, zwracając na siebie uwagę nie tylko adresatac wypowiedzi, ale również starszej babci wyprowadzającej swoje psa na spacer i mamy Wei'a, która podeszła do płotu i zapytała, czy coś się stało. [T/N] była dla niej jak drugie dziecko, rodzina, nie mogła się nie zmartwić widząc jej stan i słysząc krzyk.
Sprawca całej sytuacji wyszedł po chwili z domu, uznając, że nie będzie jak jakaś księżniczka rozmawiać i wyglądać przez okno. Po otworzeniu drzwi spojrzał na stojącą przed nim osobę. Niezależnie od tego, co czuł aktualnie względem niej, widok jej rozczochranych włosów, opuchniętych i zaczerwienionych oczu oraz bijących z nich smutku i złości, niedbale ubraną, zabolał go. Chciał chwycić jej zranioną dłoń i zapytać, co się stało, jednak zanim zdążył to zrobić, ta sama dłoń wylądowała znienacka na jego policzku, zostawiając po sobie intensywny, czerwony ślad. Zatoczył się lekko, unosząc na nią spojrzenie.
- Czemu, do kurwy nędzy, akurat teraz?! - zapytała, podchodząc i chwytając go za ubrania. Nie spodziewał się takiej siły pochodzącej z ten zrozpaczonej, trzęsącej się dziewczyny. - Odpowiesz mi tym razem jak człowiek?!
- Mówiłem, doszedłem do prawdy i uznałem, że takie rozwiązanie będzie najle--
- Nie możesz zostać gejem i udawać, że nic między nami nie było, kiedy wyraźnie coś było! - warknęła, nie ocierając już nawet płynących po policzkach łez.
Wei przełknął ślinę, kierując spojrzenie na swoją mamę, jednak zamiast pomocy, spotkał się z jej zaciekawieniem i oburzeniem. No fakt, jej nie powiedział... Czego mógł się spodziewać. Słysząc chrząknięcie zza pleców, przekrzywił głowę pod dziwnym kątem, posyłając nerwowy uśmiech niejakiemu Lan Zhanowi.
- Oh, czyli to ten, który okazał się być lepszy ode mnie? - zapytała, wywracając oczami.
- [T/I], uspokój się, napraw...
- Gdybym mogła, zrobiłabym to już dawno, ale jakbyś nie wiedział, mam uczucia, które ty wywołałeś i właśnie rozjebałeś!
Przeklinała. Serio źle rozegrał sytuację, skoro ta się tak zachowywała. Prawdę mówiąc, teraz już nie wiedział, jak się wywinąć. Nie wiedział, co robić, by każda ze stron wyszła usatysfakcjonowana z rozwiązania tego problemu. Przełknął ślinę, spokojnym głosem, chcąc do niej przemówić.
- Wiem, że nie jest to za przyjemne. Ale przyznaj, lepsze to niż trwanie dalej w tym kłamstwie. Lepiej późno niż wcale, co nie? Miałem podejrzenia już od jakiegoś czasu co do swojej orientacji, ale potrzebowałem czasu dla siebie... Powiedziałem ci to więc od razu, gdy się utwierdziłem w prawdzie.
- Czyli rozumiem, że nigdy nic nie czułeś względem mnie? Nie byłam dla ciebie ani trochę atrakcyjna? - zapytała półszeptem. Słysząc krótką odpowiedź, której nie chciała usłyszeć, popchnęła go na ziemię, wydobywając z siebie nienaturalny krzyk. - Chciałabym cię, kurwa, znienawidzić!
Chodząc niespokojnie w kółko, mamrotała coś do siebie, patrząc wściekle na leżącego ciągle na ziemi Wei Wuxiana, który najwyraźniej uznał, że ta pozycja będzie aktualnie najwygodniejsza i najbezpieczniejsza. Gdy tylko zebrała swoje myśli w kupę, stanęła nad nim, zaciskając dłonie w pięści.
- Chcę ci więc powiedzieć, że jesteś zajebistym aktorem, Wei'u Wuxianie!
- O czym ty gadasz? - zapytał, szczerze zdziwiony.
- Wszystkie twoje słowa pochodziły prosto z serca. Czułam to. Wlewałeś we wszystko co ze mną robiłeś uczucia, nie możesz tego ukryć. Skoro podejrzewałeś to od dłuższego czasu, czemu w takim razem za każdym razem, po każdej kłótni, starałeś się mnie odzyskać? Czemu nie uznałeś, że i tak pewnie z tego nic nie będzie, więc nie będziesz się starał? - jej głos był już lekko zachrypnięty, a oddech przyśpieszony. Nawet sam nowy kochanek Wuxiana nie mógł wyzbyć się współczucia dla niej. - Czemu pierwszy wyszedłeś z inicjatywą związku? Czemu dawałeś mi wszystkie prezenty? Czemu zawsze się cieszyłeś podczas naszych pocałunków czy zwykłych spotkań?! Te iskry radości w twoich oczach były cholernie prawdziwe, Wei...
Pod koniec ściszyła głos, upadając na kolana i cicho szlochając. Wokół wszystko umilkło, słychać było tylko te rozrywające serce odgłosy pochodzące od [T/I]. Wei Wuxian zaniemówił na to, co powiedziała, wpatrując się tępo z lekko rozwartymi ustami w jej osobę. Cholera, zabolało. Czy ona czuła to samo?
- [T/I]...
- Powiedz, czy gdybym była mężczyzną, spojrzałbyś na mnie inaczej w tym momencie? - zapytała cicho, a ból w jej głosie i prawdziwa ciekawość zmroziło krew chłopakowi. - Czy gdybym była inna, byłabym wystarczająca dla twoich wymagań?
Nie umiał już na to odpowiedzieć. Z szoku wybudziła go zimna kropla deszczu, która spadła mu na policzek. Chmura, którą wcześniej widziała [T/], znalazła się już praktycznie nad nimi, przynosząc pierwszy od paru tygodni deszcz. Wyczuwając to, dziewczyna wstała i lekko się zataczając, zaczęła kierować się w kierunku, z którego wcześniej przyszła. Zanim jednak zniknęła w drugiej ulicy, obróciła się ostatni raz w jego stronę. W ciągu tych kilku sekund, które zdawały się być nieskończonością, zdążyło się już porządnie rozpadać. Krople deszczu zlały się w jedność ze łzami dziewczyny i zmoczyły jej włosy.
- Wiesz co? Mimo wszystko dziękuję. I przepraszam.
To był ostatni raz, gdy ją zobaczył. A minutę później, już wchodząc do domu, by uchronić się przed nabierającą na silę ulewą, usłyszał jej głos ostatni raz. Czemu to akurat musiał być krzyk, który później męczył go w koszmarach przez poczucie winy, jakie w nim się zakorzeniło. Patrząc na to z perspektywy czasu, doprowadził ją do ruiny. Psychicznie i fizycznie.
Po wydanym z siebie wtedy krzyku, [T/I] oparła się o najbliższe drzewo, opatulając swoje ciało ramionami. O ironio, że akurat jej umysł z automatu wyobraził sobie, że to ramiona Wuxiana, w których czuła się tak bezpiecznie... Kolejny silny szloch nią wstrząsnął, a nim się zorientowała, z nadmiaru emocji zwymiotowała, przez co prawie leżała na mokrej trawie, próbując złapać oddech.
Straciła osobę, której ufała najbardziej na świecie we wszystkim. Która ją kochała, chociaż temu zaprzecza. Którą ona kochała. Z którą mogła wszystko zrobić, o wszystkim porozmawiać. Być sobą. Być szczera, nie bać się. Po prostu, do cholery, żyć.
Po powrocie do domu położyła się w łóżku, ignorując świat wokół. Chciała być sama. Wytworzyć wokół siebie niewidzialną barierę, która nie pozwoli nikomu się zbliżyć. Chciała płakać, ale już nie mogła więcej. Spędziła całą noc przewracając się z boku na bok, próbując ignorować irytujący ból w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem. Dopiero nad ranem zasnęła, jednak nie na długo.
Po tej sytuacji długo nie mogła dojść do siebie. Nie dbała o siebie, izolując się od reszty przyjaciół i rodziny, a szczególnie od pewnego czarnowłosego chłopaka. Prawdę mówiąc, była załamana sobą i miała ochotę zaśmiać się sobie w twarz. Do cholery, jest młoda! Dopiero zaczyna życie, nie powinna przejmować się jakąś miłością!
Jednak... to boli.
Boli. Nie jest miłe.
Czemu do cholery nie chce przestać boleć mimo upływającego czasu?!
***- Ej, słyszałeś o tym, że laska z klasy niżej ponoć popełniła samobójstwo?
-Samobójstwo, niesamobójstwo. Trudno stwierdzić. Z tego co słyszałem, nic nie jadła, mało spała, nie wychodziła z domu. Jak dla mnie to wygląda tak, że wyszła na balkon, poślizgnęła się na mokrych od deszczu płytkach i jeb! Nieszczęśliwy wypadek, dużo osób spada z balkonów. A ona była nieostrożna przez swoje zaniedbanie.
- A ja znowu słyszałam, że zwariowała...
Wei Wuxian podszedł do rozmawiających, ze swoim figlarnym uśmieszkiem nachylając się do nich.
- O kim mówicie? Brzmi interesująco.
- Chyba ją znałeś, nie słyszałeś nic? [T/I] [T/N] czy jakoś tak... Wei? Wei?!
W ciągu tego miesiąca udało się mu zapomnieć o nieprzyjemnym incydencie związanym z dziewczyną, o której rozmawiali. Teraz, gdy usłyszał od nich nowinę o jej śmierci, wszystko wróciło.
I miało go męczyć jeszcze przez długi czas.
//niesprawdzane
Przepraszam z góry za wszystkie błędy i nieścisłości. Po prostu musiałam.
CZYTASZ
|| O N E S H O T S ||
FanfictionBo czasami rzeczywistość nam nie wystarcza, więc trzeba zatopić się w świecie fikcji pełnej ukrytych marzeń.