Magna x Luck [Walka]

492 29 63
                                    

Uniwersum: Black Clover
TW: BxB

- Debilu!

- Czego chcesz, kretynie? - Luck uśmiechnął się szeroko. - W mordę ci przywalić?

Magna na swym "rumaku", potocznie zwanym miotłą, pędził ku blondynowi. Ten zgrabnie go wyminął i posłał w kierunku swojego "przyjaciela" jeden z psychopatycznych uśmiechów i się cicho zaśmiał. Finral wycofał się za pomocą swojej magii czasoprzestrzeni, zostawiając dwóch psycholi samych sobie. Zostawił jednak Yamiego i Astę, więc...

- Zabiję gnoja - Yami zapalił nowego papierosa i popatrzył na dwóch podopiecznych.

- Ka-kapitanie! Niech się kapitan nie denerwuję! Magna-senpai walczy! - przerażony postawą kapitana Asta wskazał palcem na starszych kolegów.

- Luck, jesteśmy sami, wiesz co to oznacza?! - ogień pojawił się w dłoni chłopaka. - Walka!

- Hę? - Luck popatrzył smutno na Swinga. - Tylko walkę?

- A co żeś chciał, kretynie?!

- Wojny - nie wiadomo skąd, niebieskooki pojawił się obok niego i użył na nim magii błyskawicy. - A czego innego?

- Myślałem, że randki.

Luck zatrzymał dłoń 6 centymetrów przed twarzą okularnika. Patrzył na niego z szeroką otwartą buzią, ale zaraz się uśmiechnął. Anulował swą magię i chwycił Magnę za kołnierz ubrania i z zamkniętymi oczami powiedział:

- Było od razu, że chcesz się umówić.

- Chwila, ty tak na serio? - Swing uderzył Lucka prosto w brzuch, a ten odleciał parę metrów dalej. W powietrze uniosła się chmura dymu.

Magna podszedł do kolegi i przypatrzył się jego wyrazowi twarzy. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Zrobiło mu się go żal, że tak go oszukał. Nie chciał, aby się na niego obraził. Wyciągnął dłoń, aby mu pomóc wstać, ale zanim się zorientował, był w powietrzu.

- I kto teraz dał się nabrać?! - tak mocnego kopnięcia ze strony tak wątłej osoby jak Luck nie spodziewał się nawet Magna. - Jesteśmy kwita.

Obydwaj spadli na ziemię i podali sobie dłonie, jako znak dobrej i udanej walki. Dla obydwu było to za mało, ale już dawno wyczuli obecność kapitana. Nie chcieli czegoś rozwalić na jego oczach jak ostatnio. Już nigdy nie mieli zamiaru siedzieć w kiblu razem z nim i czytać mu gazety.

- Czyli co, idziemy na tą randkę? - Magna chwycił dłoń blondyna mocniej.

- Oczywiście! Ale chodźmy gdzieś, gdzie można coś zniszczyć!

Z chęcią rozwalenia czegoś w drobny mak, ruszyli w kierunku miasta. Yami i Asta przyglądali się dwójce chyba przyjaciół, bo kto ich już tam wie, myśląc o dziwnych rzeczach.

- W moim zakonie są sami geje - wyszeptał Yami.

- Hę? A Noelle i reszta? - gdyby nie rozumiejąc, że słowa kapitana dotyczą również jego, zadał pytanie.

- Ona coś kręci na boku z Vanessą. Wiem to lepiej niż ktokolwiek inny.

❄❄❄

Kto jest dalej chory, ale już trochę mniej? Odp. Człowiek Widmo. Dziękuję.

|| O N E  S H O T S ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz