Uniwersum: Danganronpa
TW: ŚmierćDla niego kłamstwo.
Dla niej prawda.
On się śmiał szczerze.
Ona udawała, że się śmieje.
On nie wiedział o niej praktycznie nic.
Ona wiedziała o nim wszystko.
Mimo tego dogadywali się. Kochali się. Ale za jaką cenę? Czy gdyby wiedzieli, że na samym końcu ich wspólnej drogi będą tylko łzy i cierpienie, dalej by brnęli w to piękne uczucie? Prawdopodobnie tak. W końcu czego się nie robi dla miłości.
Kokichi nie sądził, że kiedykolwiek dopadną go wyrzuty sumienia. A to wszystko przez jego kłamstwa, które miały być tylko żartem. Gdyby tylko wiedział, że [T/I] brała je wszystkie na poważnie, nigdy nie wymówiłby ani jednego.
Ale historii już nic nie zmieni.
To, co się stało... Najwyraźniej tak musiało być.
Teraz siedział pod kocem i wpatrywał się tępo w gazetę leżącą na stole z datą sprzed tygodnia. Pod nią znajdowała się kolejna, z tą samą datą. A obok tych dwóch jeszcze inna. A na ziemi walało się ich dziesięć.
Wszystkie pisały o jednym wydarzeniu. Mimo że miasto, w którym mieszkał Oma wraz z [T/N], nie było duże, teraz jego nazwa widniała na każdej gazecie. Na każdej stronie internetowej. Na ustach każdego.
- To... moja wina?
Jego policzki miały widoczne ślady łez. Kiedy ostatnio płakał tak na poważnie? Nie pamiętał. Nigdy nie czuł takiego żalu, takiej tęsknoty, rozpaczy, aby płakać. Ale kiedyś w życiu każdego musi go nadejść - wczesniej czy później.
[T/I] [T/N] była córką znanego polityka. Jej matka śpiewała w popularnym zespole. Nazwisko okrzynięte sławą, znane na całym globie. Ona była dopiero na studiach medycznych, a już było o niej głośno.
Kokichi'ego poznała przypadkowo, wpadając na niego w jednym ze szpitali, gdzie miała spotkać się ze znajomym lekarzem. Był tam z powodu swojego samobójczego przyjaciela. Rozmowa im się kleiła, wymienili się numerami telefonów i postanowili dalej rozwijać swoją relację.
Na początku ograniczyli się do wspólnych spotkań w weekend. Później im to nie starczało, zaczęli widywać się również w tygodniu. Z czasem się do siebie zbliżyli do tego stopnia, że nie było już odwrotu od tego uczucia.
W ten sposób związali się ze sobą. Byli przy sobie, gdy [T/I] kończyła studia. Gdy Oma postanowił kupić nowe mieszkanie dla nich. Gdy obydwoje postanowili kupić nowego lokatora. Gdy Kokichi oświadczył się młodej lekarce. Gdy po nieszczęśliwym wypadku [T/N] poroniła.
W skrócie, kochankowie na dobre i na złe.
Dopiero jak spojrzał na to z perspektywy czasu, po feralnym dniu piętnastego sierpnia bieżącego roku, zauważył, jak bardzo jego kłamstwa miały wpływ na tok wydarzeń.
To było jeszcze w okresie, gdy byli tylko znajomymi. Były dni, podczas których [T/I] nie miała na nic siły, siliła się na drobne uśmiechy, a z jej oczu płynęły łzy. Uważał, że to po prostu zły dzień, jaki każdemu się trafia.
Nigdy nie poznał jej rodziny. Ciągle unikała tego tematu, gdy go poruszał. Może powinien? Może wtedy by ją uratował?
I wtedy właśnie nadszedł piętnasty sierpnia. Najważniejszy dzień w życiu każdej pary, dzień ślubu. Kokichi obudził się pełen energii, która szybko się ulotniła, gdy zauważył brak kobiety w łóżku. Zawsze budzili się rano razem, niezależnie od tego, jak mieli ułożony harmonogram dnia.
Zmartwiło go to. Poszedł do kuchni, aby dowiedzieć się, czy jej tam przypadkiem nie ma. Zastał jednak tylko ciszę. Włączył telewizor, aby czymś zagłuszyć ten głosik z tyłu głowy mówiący, że coś jest nie tak.
Przyniosło to kompletnie inny efekt.
Filiżanka z kawą, którą trzymał akurat w dłoniach, zderzyła się z białymi panelami i się rozbiła. Poczuł się, jakby ktoś odciął mu dopływ powietrza do płuc.
Napis na ekranie głosił, że w rezydencji rodziny [T/N] znaleziono trzy ciała. Dwa z raną postrzałową, a trzecie powieszone w salone, należące do [T/I]. Wrócił się biegiem do sypialni po telefon, po czym go odblokował. Zanim zdążył wykręcić numer do ukochanej, zauważył wiadomość.
,,Przepraszam. To dla mnie za wiele"
Dwa dni później ustalono, że jej rodziców zamordowano. Morderczynią była ich własna córka, która chwilę potem się powiesiła. Dzień po tym oświadczeniu podano prawdopodobny motyw jej działania - załamanie psychiczne spowodowane traumą i sytuacją rodzinną. Następny dzień był dniem jej pogrzebu, na który Kokichi przyszedł niedowierzając nadal.
Później zamknął się w ich mieszkaniu i nie wychodził. Nie miał po co. Stracił to, co kochał.
Przez to, że okłamywał siebie cały ten czas.
,,Czyjeś życie nie musi być kolorowe, nawet jeśli ta osoba sprawia pozory, że takie posiada".
Napisał to sobie na dłoni czarnym długopisem zaraz po pochowaniu ukochanej. I postanowił, że do końca życia będzie się słuchał tych słów.
CZYTASZ
|| O N E S H O T S ||
FanfictionBo czasami rzeczywistość nam nie wystarcza, więc trzeba zatopić się w świecie fikcji pełnej ukrytych marzeń.