Uniwersum: K-project
TW: BxBCzasami starczy jeden czyn lub jedno słowo, aby zaważyć o jednej rzeczy, nie sądzisz?
Kartka, którą Fushimi trzymał w dłoniach, zawierała tylko to jedno zdanie pytające. Każdy uznałby to za żart lub pomyłkę, ponieważ nie wiedzieliby, o co może chodzić, bądź po prostu dawno zapomnieli, że to zdanie powinno w jakiś sposób ich ruszyć.
Jednak Saruhiko Fushimi wiedział, co oznaczają te wyrazy zapisane na kawałku papieru. Dobrze znał osobę, do której ono należało. I zdawał sobie sprawę, że tamtego dnia to on zawinił. Wypowiedział jedno słowo, które nie powinno nigdy paść. Czyn, którego nie powinien się dopuścić. W ten sposób zniszczył jedną rzecz, a właściwie jedną osobę.
Każda mijająca go osoba patrzyła na niego z lekkim zdziwieniem. Niektórzy nawet zatrzymywali się, chcąc spytać czy wszystko dobrze?, jednak zaraz odchodzili. W końcu kto nie zwróciłby uwagi na płaczącego na środku chodnika w centrum miasta mężczyzny?
- Misaki Yata - mimowolnie wypowiedział imię osoby, która do niego napisała i porzuciła tą wiadomość.
Po otarciu łez zrobił parę kroków do przodu, aby skręcić w jeden z zaułków. Tam spojrzał na niższego od niego jasnowłosego chłopaka. Schował kartkę do kieszeni i podszedł bliżej. Ten drugi ścisnął dłonie w pięści i także wykonał parę kroków. W ten sposób znaleźli się w odległości jednego metra od siebie.
- Misaki... - okularnik uśmiechnął się lekko na widok dawnego przyjaciela.
Jednak nie otrzymał on żadnej odpowiedzi słownej. Zamiast tego poczuł mocne uderzenie w twarz i usłyszał odgłos upadających okularów. Zasługiwał na to, więc ten ból przyniósł mu niejaką ulgę, że jednak jego czyny nie zostaną niezauważone.
- Odchodzisz, nie mówiąc o tym nikomu, oprócz mnie - Yata spuścił wzrok, czując, że zaraz się rozklei. - Dodatkowo, to twoje pożegnanie wyglądało na jednym, cholernym żegnaj. Próbowałem się z tobą skontaktować, a ty ignorowałeś moje próby... I nagle przychodzisz za sprawą tej karteczki, która miała być moim pożegnaniem!
Skąd wiedział, gdzie miał, a nawet musiał przyjść? To było ich ulubione miejsce za starych czasów. Zaułek, do którego nikt się nie zapuszczał z powodu dużej ilości dzikich kotów. Im to jednak nie przeszkadzało. Siedzieli z tymi zwierzętami tam całe dnie i zawsze wychodzili z tego żywi. Teraz nie było tam ani jednego. Ludzie złapali je, po czym uśpili.
- Misaki, ja wiem...
- Zamknij się! - uniósł głowę, tworząc między nimi kontakt wzrokowy. - Tamtego dnia chciałem coś ci powiedzieć. Coś, czego chciałeś już długi czas przed tym, zanim postanowiłeś odejść. Gdy już byłem pewien wszystkiego, ty...
W tym momencie utwierdził się w przekonaniu, że dokładnie wie, co znaczą słowa na kartce, jeszcze bardziej. Jednym słowem żegnaj i odejściem, zaprzepaścił możliwość ich wspólnej przyszłości. Przyszłości, o której sam marzył i potem starał się zapomnieć.
- Misaki - Fushimi złapał go za podbródek. - To, co ci zrobiłem, odchodząc, nie zostanie mi wybaczone, dobrze o tym wiem od dawna i...
- Może zostać wybaczone - Yata wtrącił się w jego wypowiedź.
Kasztanowowłosy chwycił Saruhiko za kołnierz, łącząc ich usta w pocałunku. Ten, nie spodziewając się takiego ruchu ze strony Misakiego, po prostu stał z szeroko otwartymi oczami. Serce zaczęło bić mu mocniej, dając jasno znać, że jego uczucia względem niższego nie zmieniły się od czasów pobytu w HOMRZE.
- Po prostu już mnie nie zostawiaj.
Yata objął go i wtulił się w jego płaszcz. Wyższy zaśmiał się cicho, ściągając czapkę z jego włosów, aby móc je pogłaskać. Po chwili odwzajemnił czułość, przyciskając jego ciało jeszcze bliżej, o ile tak się dało, swojego.
- Postaram się.
Odejście Saruhiko wyglądało w oryginale inaczej, ale na potrzeby własne to zmieniłam.
Jeszcze tylko 9 dni i wakacje, cieszmy się z tego powodu.
CZYTASZ
|| O N E S H O T S ||
FanfictionBo czasami rzeczywistość nam nie wystarcza, więc trzeba zatopić się w świecie fikcji pełnej ukrytych marzeń.