Uniwersum: Boku no Hero Academia
Nudzę się.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, prawda?
Toshinori Yagi, znany większości społeczeństwa jako All Might, Symbol Pokoju, utracił swą moc. [T/I] [T/N] była przy tym mężczyźnie od samego początku jego kariery bohaterskiej, a nawet wcześniej. Dlatego tak bardzo cierpiała, gdy widziała co się dzieje teraz z nim oraz ludźmi, którzy go podziwiali i kochali. Podziwiali i kochali w czasie przeszłym.
Zaraz po spektakularnej walce All Might wziął udział w konferencji, na której ogłosił, że kończy z bohaterstwem oraz wytłumaczył wszystkim, co się stało z jego mocą. Dziewczyna wspierała go i miała nadzieje, że fani zrobią to samo. Dlatego gdy wyszli z budynku, w którym odbyło się spotkanie, przeżyła szok, chyba największy w życiu.
Wyzwiska, wulgarne czyny, transparenty. Wszystko to utkwiło się w pamięci byłego bohatera oraz [T/I]. Ludzie odwrócili się od All Mighta, nawet nie zwracając uwagi na jego stan oraz to, co się wydarzyło w ostatnim czasie. Po prostu uznali, że Toshinori jest tchórzem. Człowiekiem, który nie zasługuje na żaden szacunek, nawet za swoje wielkie czyny dokonane w przeszłości.
Od tamtego wydarzenia minął już tydzień. Z każdym dniem [T/N] dostrzegała, jak bardzo mężczyzna cierpi. Zajmował się ciągle treningiem Midoriyi, który ciągle trwał przy swoim autorytecie, byleby oderwać się od smutnej rzeczywistości. Nawet ten młodzieniec nie mógł znosić stanu trenera, więc po prostu odwoływał zajęcia, tłumacząc się egzaminami czy sprawami rodzinnymi.
[T/I] szła trzy metry za Toshinorim. Wracali akurat z jednego z nieodwołanych treningów. Można byłoby uznać, że wlecze się ona jak cień za blondynem, chociaż to on wyglądał jak cień samego siebie. Miała ochotę coś powiedzieć, jednak za każdym razem, gdy próbowała otworzyć usta, poddawała się. Chciała jakoś wesprzeć przyjaciela w tej trudnej sytuacji, jednakże nie wiedziała jak.
Obok nich przeleciała grupka rekrutów do U.A. Kojarzyła ich, gdyż sama tam uczyła i przyjmowała zgłoszenia. Młodzi ludzie zatrzymali się obok nich i zaczęli krzyczeć coś w ich stronę. Nie słuchała ich, choć domyślała się po minie blondyna, co wylatuje z ich ust. Chwyciła więc go za dłoń, splatając ze sobą palce i pociągnęła go, przyśpieszając kroku.
- [T/I], nie musisz tego robić, przyzwyczaiłem się do tego - uśmiechnął się leciutko, chociaż każdy wiedział, że ten uśmiech był sztuczny.
Kto jak kto, ale [T/N] dobrze wiedziała, jak niesamowicie słaby emocjonalnie jest Yagi. Dlatego też zdawała sobie sprawę, że przez tych rekrutów najchętniej usiadłby i się rozpłakał. Robił tak za każdym razem, gdy podczas akcji nie udało mu się kogoś uratować.
- Muszę.
Położyła swoje dłonie na policzkach wychudzonego mężczyzny. Nawet w swojej prawdziwej formie był od niej wyższy, więc musiała zniżyć jego twarz tak, aby patrzył jej w oczy. Sama uniosła swoją i skrzyżowała swój wzrok z jego.
- Nie chcę widzieć, jak cierpisz. Nie pozwolę, aby ktokolwiek cię obrażał i doprowadzał do takiego stanu. Zrobiłeś zbyt wiele dobrych rzeczy. Nie zasługujesz na takie traktowanie! Jesteś bohaterem i zawsze nim będziesz. Nie ważne, co oni będą sobie myśleć.
Dalej patrzyła w jego ślepia. Wcześniejsza nieśmiałość do wypowiedzenia choć jednego słowa poszła w siną dal, a teraz zastąpiła ją determinacja. Miała ochotę uderzyć go, aby ten się ogarnął i wziął za swoje życie, nie bacząc na otaczających go fałszywych ludzi. Chciała mu dać jasno do zrozumienia, że liczy się tylko to, co myśli on.
- W tym momencie masz się ogarnąć i ruszyć dupę. Nie możesz wiecznie dawać się obrażać na każdym kroku.
Puściła go, a ręce opadły bezwładnie wzdłuż jej ciała. Chciała ruszyć w dalszą drogę, jednak mężczyzna położył swoje dłonie na jej ramionach i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej. Zatopił twarz w włosach [T/I]. Wyszeptał coś niezrozumiałego i odsunął się szybko.
- Dziękuję, że o mnie dbasz - wydukał, wbijając wzrok w pobliskie drzewo.
Dziewczyna przekrzywiła głowę niczym zwierzę, które nie rozumie słów kierowanych do niego. Mogłaby dać sobie uciąć rękę, że na policzkach Yagiego pojawił się ledwo zauważalny rumieniec.
- I będę tak robić, póki się naprawdę nie ogarniesz.
Teraz na oblicze Toshinoriego wpłynął szczery uśmiech. Taki właśnie dziewczyna uwielbiała najbardziej. Jej włosy zostały uszkodzone przez to, że Yagi poczochrał ją z pełną mocą. Burknęła coś wściekła, jednakże po krótkiej chwili zaśmiała się na ten dziecinny gest przyjaciela.
Yagi objął ją ramieniem, przyciągając ją tym samym do swojego wychudzonego ciała. Ruszyli w kompletnie innych humorach niż byli wcześniej. [T/I] cieszyła się, że znowu mogła zobaczyć tego szczęśliwego i rozgadanego Toshinoriego Yagiego. Sama rzucała coraz to nowsze tematy, byleby słuchać jego głosu.
Toshinori co chwilę nerwowo zerkał na towarzyszkę, nie przerywając swojego monologu. Cieszył się jak dziecko. Nie spodziewał się po tej nieśmiałej nauczycielce akademii, że postawi go do pionu za pomocą paru zdań. Był jej jednak za to wdzięczny. Sam już nie wytrzymywał ze samym sobą, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało.
Jak dobrze, że nie usłyszała słów, które zostały stłumione przez jej włosy. Wtedy zapewne atmosfera nie byłaby tak luźna, jak jest teraz. W końcu po wyznaniu miłości nie da się nie być spiętym, prawda?
Czy aby na pewno to przyjaciół poznaje się w biedzie?
CZYTASZ
|| O N E S H O T S ||
FanfictionBo czasami rzeczywistość nam nie wystarcza, więc trzeba zatopić się w świecie fikcji pełnej ukrytych marzeń.