Uniwersum: Blue Exorcist
TW: BxB, śmierćCzasami, gdy patrzę w niebo, przypomina mi ono ciebie.
Shima patrzył na swoje dłonie z niejakim obrzydzeniem. Nawet nie zwracał uwagi na łzy, które mieszały się z deszczem. Nie wiedział, co czuł. Zastanawiał się, kim jest, kim był i kim będzie.
Niebieski to wspaniały kolor. Zawsze kojarzył mi się z tobą.
Podniósł wzrok, jednak deszcz, zmieniający się powoli w śnieg, ograniczał mu widoczność. Widział, jak ktoś leży pod ścianą i patrzy się na niego. Modlił się, aby to było tylko złudzenie.
Niebieski ogień... Pomimo, że był to ogień, nie parzył mnie. Czułem jedynie miłe ciepło drugiego człowieka.
Już nie było deszczu. Śnieg padał tak obficie, a temperatura tak się zmieniała, że płatki zaczęły już zakrywać beton i znaleźć miejsce na jego różowych włosach. Łzy zamarzały na policzkach, a oczy zaczęły szczypać z bólu.
Nigdy nie lubiłem czerwonego.
Czerwone plamy budziły w nim obrzydzenie. Nie tylko z powodu koloru. Sama wiedza, że to krew drugiej osoby, wywoływała u niego skurcz żołądka i wymioty.
Kochałem cię. A ty mnie. Obiecaliśmy sobie być do końca razem.
- Koniec... Kiedy on miał nastąpić? - podszedł bliżej osoby przy ścianie i sprawdził, czy żyje.
Nasze pocałunki i słowa były pełne miłości. Miłość przepełniała całe nasze życie. Miłość... Miłość... Co to w ogóle jest?
Osoba ta żyła, jednak tempo, w jakim traciła krew, świadczyło o tym, że to ostatnie minuty jej życia. Nawet zatamowanie krwawienia nic by nie dało. A może Shima po prostu sobie to wmawiał?
Uważałeś siebie za demona, ja zobaczyłem w tobie anioła. Nie przejmowałem się, że płynie w tobie krew Szatana.
- Wiesz... Ja nadal cię kocham - głos mu się załamał przez płacz. Przytulił on Rina i zaczął płakać jeszcze bardziej w jego kurtkę.
Obiecaliśmy sobie... Do końca. Co we mnie wstąpiło?!
- Rin... Ja nie chciałem! - spojrzał na nóż wbity głęboko w ciało chłopaka.
Połowa jego koszuli i kawałek kurtki były już nasiąknięte krwią. Chłopak popatrzył na Renzo i się uśmiechnął. Brązowooki nie mógł tego zrozumieć.
Ten koniec... Nastąpił właśnie teraz.
Dopiero po 5 minutach Shima zorientował się, że przytula się do martwego ciała. Nie miał już siły płakać. Jedyne co mu teraz chodziło po głowie to pytanie, jakim cudem odebrał życie Okumurze, skoro ten potrafił zregenerować wszelkie rany. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że zrobił to specjalnie, jednak prędko odrzucił ten pomysł.
Zobaczymy się obydwoje w Piekle, prawda?
Wyciągnął on nóż z ciała ukochanego i oglądał go chwilę. Krew nie budziła już w nim żadnych odczuć. Spojrzał raz jeszcze na niego i złożył na jego zimnych ustach pocałunek. Po chwili wbił sobie ostrze prosto w serce.
Będziemy razem. Już zawsze.
Do końca.
Zabijanie postaci jest fajne, serio.
Ale mnie nie zabijajcie za to.
Proszę :)
CZYTASZ
|| O N E S H O T S ||
FanfictionBo czasami rzeczywistość nam nie wystarcza, więc trzeba zatopić się w świecie fikcji pełnej ukrytych marzeń.