Uniwersum: Assasination Classroom
TW: ŚmierćZwracasz jeszcze uwagę na to, co do ciebie piszę?
Karma Akabane siedział na swoim miękkim łóżku oparty o zimną ścianę w równie zimnym, niebieskim odcieniu. Był owinięty czerwonym kocem, lekko przytarganym przez lata użytkowania. W pomieszczeniu było ciemno, a jedyne światło w nim pochodziło od telefonu w dłoniach chłopaka, którego twarz była słabo oświetlona.
Potraktujesz mnie znowu krótkimi odpowiedziami, udasz, że przeczytałaś i dasz tak neutralną odpowiedź, by pasowała do każdego rodzaju mojego monologu skierowanego w twoją stronę?
Jego ręce drżały, a palce cudem trafiały w odpowiednie literki na cyfrowej klawiaturze. Policzki Akabane były całe mokre od nowych jak i starych łez, które przez cały wieczór się z niego wylewały. Oczy miał opuchnięte od płaczu. Gdyby którykolwiek z rodziców go teraz zobaczył, natychmiast kazałby mu iść spać nie tylko ze względu na stan przypominający długi czas bez snu, ale i przez godzinę. Wskazówki zegara wskazywały na kilka minut po północy.
Nawet jeśli tego nie przeczytasz teraz, o ile w ogóle, chcę to napisać. Wszystko, co się we mnie zebrało. Doceń moją odwagę chociaż, dobrze?
Spojrzał na to, co napisał do tej pory. Przez chwilę miał ochotę to skasować, napisać od nowa, w ogóle nie pisać, wyłączyć telefon, zadzwonić do niej...
- Do jasnej cholery... - przeklnął pod nosem, ocierając oczy, w których niespodziewanie znowu zaczęły zbierać się łzy.
[T/I]... Nie wiem od czego nawet zacząć. Wszystko we mnie buzuje, chcąc wyjść na wierzch jak najszybciej.
Może najpierw zacznę od podziękowań? Dziękuję ci tak bardzo za ten wspólnie spędzony czas. Za wszystkie złe i dobre chwile. Za wszystkie łzy, uśmiechy, pocałunki, przytulasy, krzyki, śmiechy. Dałaś mi poznać prawdziwy smak życia, cieszyć się nim razem z tobą. Nie żałuję żadnej ze spędzonych razem chwil. Czasami może i się sypało, ale wracaliśmy do normalnego stanu silniejszy. Zależało nam na sobie, nie mogliśmy żyć bez siebie.
Musiał zgasić telefon, by otrzeć łzy, które spadły na wyświetlacz urządzenia. Gdy wytarł je, uspokoił i siebie. Na nowo włączył telefon i odblokował go, wpisując urocze (jak twierdziła dawniej [T/N]) hasło - datę urodzin ukochanej. To, co napisał do tej pory, było szczerą prawdą. Chociaż ostatnie dwa zdania mogły być lekkim nagięciem prawdy, ponieważ gdyby były one zgodne z rzeczywistością, nie pisałby teraz tej wiadomości do dziewczyny.
Karma Akabane oraz [T/I] [T/N] byli parą przez ponad rok, znali się jeszcze dłużej. Wydawali się szczęśliwie zakochani, jakby nic nie miało ich rozłączyć. Dwa miesiące temu jednak dziewczyna zaczęła unikać bliższego kontaktu ze swoim chłopakiem, zbywała go i była oziębła. Nie reagowała na jego wiadomości, a w pewnym momencie nawet zaczęła traktować go jak powietrze.
Każdy chyba wiedział, że ich związek jest skończony. Powód pozostał nieznany i prawdopodobnie tak będzie już do końca świata.
Czuję się bez ciebie tak cholernie samotnie, że mam wrażenie, że nawet samotnicy nie chcieliby być w mojej poranionej skórze. Nie mogłem do siebie dopuścić, że to koniec, wiesz? Chciałem walczyć, ty jednak to uniemożliwiałaś. Czemu? Aż takim śmieciem jestem? Co ja ci zrobiłem, do jasnej cholery...
CZYTASZ
|| O N E S H O T S ||
FanfictionBo czasami rzeczywistość nam nie wystarcza, więc trzeba zatopić się w świecie fikcji pełnej ukrytych marzeń.