Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY „ZJAZD OJCA Z CÓRKĄ"
Zażenowanie ogarnęło Lyannę w tej niezręcznej sytuacji.
Mikael był zbulwersowany zachowaniem Lyanny. To było niepodobne do Lyanny, by robić takie rzeczy. Z drugiej strony, tysiąc lat, a on nadal uważa ją za niewinną dziewczynę, która bawiła się na polach kwiatowych i trzymała się boku matki, ucząc się magii.
To człowiek, który czerpał radość z czyjegoś bólu i zamienił wszystkich życie w żywe piekło. Teraz liczyły się dla niego tylko Freya i Lyanna.
— Poważnie na tej cholernej kanapie? — Damon jęknął, choć cały czas się uśmiechał mając nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wykorzysta to przeciwko nim. Salvatore uważał, że jest to tym bardziej zabawne, że był tu Mikael, jej nieżyjący ojciec, którego wciąż nienawidził z powodu tego, co wydarzyło się w barze.
Stefan Salvatore z pewnością nie sądził, że jego słodka, niewinna i sarkastyczna siostra zrobi coś takiego. Gwizdnął i uśmiechnął się przymilnie. — Wow Lyanna, Bonnie robiła tango w salonie Damona.
Bonnie i Lyanna zignorowały jego słowa i zaczęły się ubierać. — Damon...Stefan co do cholery?! — Lyanna pstryknęła, chwytając ostatni element garderoby, którym były jej dżinsowe szorty.
Damon zachichotał nerwowo czując, że gniew Heretyczki zaraz usmaży mu mózg. — Ana, przysięgam na Boga, że nie miałem pojęcia...
— Kłamca! — odezwały się obie dziewczyny, spoglądając na czarnowłosego wampira. Bonnie szybko chwyciła swoje rzeczy i wybiegła za drzwi, nie zanim złożyła na ustach Lyanny pełen miłości pocałunek.
Przez cztery pozostałe w pomieszczeniu istoty przeszła cisza. Mikael poczuł potrzebę, żeby coś powiedzieć. Po tak długim czasie znalazł się przed swoją najmłodszą córką. Czuła się jakby to było milion lat temu, kiedy trafiła do tego okrutnego-niebezpiecznego miejsca.
Lyanna odeszła od sofy tak, że została w pełni odsłonięta (w ubraniu). Skrzyżowała ramiona i wpatrywała się zabójczo w oczy ojca. Oczy, z którymi sama obawiała się zmierzyć po tysiącu lat.
— Witaj, ojcze — Lyanna przemówiła. Dreszcze przeszły Mikaelowi po plecach. Jej głos brzmiał w jego uszach jak dzwony, ale śmiertelnie niebezpieczne.