-XXVIII. 𝑘𝑎𝑧𝑑𝑎 𝑐𝑜𝑟𝑒𝑐𝑧𝑘𝑎 𝑡𝑎𝑡𝑢𝑠𝑖𝑎

124 17 0
                                    

. 𝐁𝐋𝐔𝐄 𝐇𝐎𝐍𝐄𝐘. . . ! .゚🌿
𝙱𝙾𝙽𝙽𝙸𝙴 𝙱𝙴𝙽𝙽𝙴𝚃𝚃           fanfiction.

𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐃𝐖𝐔𝐃𝐙𝐈𝐄𝐒𝐓𝐘 𝐎𝐒𝐌𝐘» KAŻDA CÓRECZKA TATUSIA «

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐃𝐖𝐔𝐃𝐙𝐈𝐄𝐒𝐓𝐘 𝐎𝐒𝐌𝐘
» KAŻDA CÓRECZKA TATUSIA «

~~ ᯾♡᯾ ~~

Większość córek była przywiązana do bioder matki tysiąc lat temu. Dziewczynki podążały śladami swoich matek, podczas gdy chłopcy w rodzinie szukali wskazówek u swoich ojców.

Kiedy Esther urodziła swoją trzecią córkę, był to cud i widok, który dla reszty rodzeństwa był niezapomniany. W momencie, gdy kobieta włożyła mu dziecko w ramiona, Mikael poczuł się oczarowany. Jego zimne jak kamień serce zaczęło się łamać. Sposób, w jaki jej oczy błyszczały, pełne życia. Były tam najpiękniejsze zielone oczy, jakie kiedykolwiek widział.

W przeciwieństwie do Esther, która zawsze nadawała imiona swoim dzieciom, on wziął na siebie obowiązek nadania imienia swojej córce. Pozostali w pokoju wpatrywali się w ojca zdumieni i zszokowani. W tym Esther; matka jego dzieci nigdy nie widziała, żeby patrzył na inne dzieci lub zachowywał się w ten sposób, z wyjątkiem ich pierwszego.

Nadał swojej córce imię wojowniczki. — Lyanna Mikaelson — oświadczył, trzymając dzieciątko w ramionach, jakby bał się, że zostanie mu one wyrwane z rąk, tak jak to się stało z jego pierworodną córką, Freyą.

— Będę cię chronić, mały rycerzu. Obiecuję — mruknął, składając na jej czole delikatny, miękki pocałunek.

Trzy lata później na świat przyszedł Henrick i wszyscy byli szczęśliwi, mimo że temperament Mikaela budził strach w każdym członku rodziny, w tym w małym Henricku, a czasem w Lyannie. Już w młodym wieku oboje wiedzieli, jak surowo Niklaus był traktowany przez ojca. Jej ciekawość wzięła górę. Chciała wiedzieć, dlaczego ojciec traktuje go z takim okrucieństwem.

— Papo, dlaczego nienawidzisz Niklausa? — niewinna i naiwna trzynastoletnia Lyanna Mikaelson siedziała na ogromnej skale. Patrzyła, jak z łatwością jej ojciec rąbie stosy drewna.

Mikael podniósł siekierę i pozwolił jej wbić się w pień drzewa. Podszedł do swojego dziecka i uklęknął na jej wysokości. — Pewnego dnia zrozumiesz, maleńka. Chłopak jest niczym innym jak tchórzem.

Podniósł ją i rzucił w powietrze, wywołując śmiech czarownicy. — Ty jednak masz serce prawdziwego wojownika; potężne przy tym! — łaskotał ją po bokach, wywołując kolejny pisk śmiechu.

Lyanna objęła go mocniej i położyła głowę na jego ramieniu. — Naucz mnie więc, jak walczyć! Chcę być taka jak ty — jej łaciate oczy uprzejmie spoglądały na ojca z determinacją, która przypominała mu Freyę, gdy po raz pierwszy zapytała go, czy ona też potrafi władać mieczem.

Może uda mu się złamać tradycję, raz dla Lyanny.


Heretyczka zamknęła się w swoim pokoju. Wszyscy martwili się o swoją przyjaciółkę. Zwłaszcza bracia Salvatore od momentu, gdy po powrocie do domu zastali jej sypialnię zamkniętą na klucz.

Od tego czasu Lyanna opłakiwała stratę Mikaela. Nigdy nie mogli zrozumieć, jak była w stanie pokochać wampira, który polował na wampiry, ale widzieli z jej punktu widzenia.

Straciła ojca.

— Kochanie, otwórz drzwi — dźwięk głosu Bonnie Bennett dotarł do jej wzmocnionego słuchu. Lyanna podniosła głowę z pluszowych poduszek i głośno prychnęła. Bonnie weszła do środka i zobaczyła Lyannę leżącą na łóżku w kompletnej rozsypce.

Oczy Bennett zmiękły widząc swoją miłość w takim stanie smutku. — Och, kochanie — podeszła do łóżka i zaczęła pocieszać płaczącą dziewczynę.

— On mi obiecał. Powiedział, że nie zostawi mnie samej! — Lyanna wykrztusiła, kładąc się na Bonnie, przytulając się do niej, gdy jej głowa spoczywała na jej piersi. Heretyczka oddychała nierówno, wyczuwając kolejny atak. Bonnie powoli kołysała swoim ciałem w przód i w tył, starając się uspokoić brunetkę. — Jednak nie mogę pomóc, ale myślę, że zasłużył na to po wszystkim, co zrobił, gdy byliśmy ludźmi.

— Wiem, Ana — Bonnie otarła łzy i przycisnęła swoje czoło do czoła Lyanny.

Spuchnięte oczy Lyanny patrzyły na nią, łzy przez cały czas groziły upadkiem. — Proszę, nie zostawiaj mnie ty też — wydusiła z siebie szloch. Bonnie zmarszczyła brwi i uciszyła adoptowanego Salvatore'a namiętnym pocałunkiem.

Oderwała się i wypowiedziała słowa, które zdjęły ciężar z ramion Lyanny. — Nigdy cię nie opuszczę.

BLUE HONEY, bonnie bennettOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz