𝟔𝟒.

1.9K 56 3
                                    

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉

Pochodzenie: Nanatsu no Taizai

Postać: Ban

Zamówienie: Zgubiłam xD

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


Mocne uderzenie, które odrzuciło twoje ciało na kilkadziesiąt metrów. Upadając przeturlałaś się jeszcze kilka kolejnych razy. Leżałaś nieruchomo twarzą do ziemi. Nawet nie próbowałaś wykonać jakiegokolwiek ruchu. Zbyt wiele siły by cię to kosztowało, a odczuwany ból w żaden sposób nie pomagał. Ledwie jeszcze żywa podniosłaś powiekę i spojrzałaś na swego przeciwnika.

Ziemia zadrżała pod wpływem kroków ciężkiej zbroi. Szedł powolnym tempem, nie śpieszyło mu się. Jakby nie zależało mu na zabiciu cię, mimo to zbliżał się ku tobie. Byłaś mu obojętna, po prostu kolejna pokonana przez niego nieznacząca postać.

Zatrzymał się, by poprawić chwyt na rękojeści swego ostrza. Jego proporcje znacznie przewyższały rozmiar zwykłego człowieka. Jednak dla niego nie było to problemem, on sam wzrostem sięgał niemalże trzech metrów. Hełm przysłaniał mu twarz, ukrywając prawdziwe oblicze. W miejscu gdzie znajdować powinny się oczy, wydobywał się ciemny dym. Podobnie było w miejscu jego ust. Zdawać by się mogło, że nie jest zwykłą, żywą istotą, a stworzony z mrocznej energii, z mgły.

Patrząc na niego odczuwało się niepokój, wręcz ogromny strach, który był niczym plącze. Oplatały wokół kostek, nie pozwalając na wykonanie żadnego ruchu. Próba walki, czy ucieczki była całkowicie uniemożliwiona. Zdawałaś sobie z tego sprawę, chociaż i tak próbowałaś się zmierzyć z ogromnym wojownikiem. Niestety zostałaś doszczętnie pokonana, nie miałaś żadnych szans przeciw niemu. Wiedziałaś o tym od samego początku, a mimo to nie odpuszczałaś.

Jednak w tej chwili było ci to już obojętne. Zamknęłaś oczy i czekałaś na swój koniec. Ostrze uniesione nad twoim ciałem zaczęło z zawrotną prędkością upadać. Zostało wymierzone, aby odciąć ci głowę. Potężne uderzenie zatrzęsło wszystkim wokół, tworząc wyrwę w ziemi. Nie miałaś szans tego przeżyć, żaden człowiek by nie miał. Więc dlaczego znajdowałaś się kilkadziesiąt metrów od niego?

Silne ramiona oplatały twoje ciało, jednak było to delikatne, by przypadkiem nie zrobić tobie większej krzywdy. Ostatnimi siłami uniosłaś głowę dostrzegając szkarłatno-czerwone oczy. Chciałaś coś powiedzieć, jednak czułaś, że jeśli spróbujesz wypowiedzieć jakieś słowo, to skończy się na wypluciu krwi z ust.

- Wybacz, prawię się spóźniłem. - Zaskoczyło cię to, powaga na jego twarzy. Zdawało się, jakby ogień tańczył w jego oczach. Był wkurzony, a mimo to, ostrożnie trzymał twoje ciało, które ułożył pod drzewem.
- Poczekaj tu na mnie chwile. - Ucałował twoje czoło, prostując się i ruszając w kierunku zakutej zbroi. Nagle zniknęł, pojawiając się tuż za nim. Mocnym kopnięciem odrzucił rycerza na kilka metrów. Nie zdązył się podnieść, a Ban ponownie wykonał kopnięcie z obrotu. Zaczął również uderzać pięściami, na który pojawiała się jego własna krew.
Nie był w stanie przebić sie przez zbroję, a mimo to nie przerywał. Zdawał się być w amoku. Nie mógł pozostać obojętny na to co tobie uczynił. Był to obowiązek, pokonać go również w twoim imieniu. W ramach zemsty za każdą ranę na twoim ciele.

Nie zdołałaś ujrzeć dalszych wydarzeń. Twoje powieki stały się zbyt ciężkie. Zapadłaś w sen, z którego ciężko było ci się wybudzić. Zostałaś sama, pośród otaczającej cię pustki. Leżałaś gdzieś na polanie, wykrwawiając się. Czy właśnie umarłaś? Może tak było lepiej. Nie czułaś już przeszywającego całego ciała bólu. Jednak nie mogłaś również poczuć ciepła bijącego od Ban'a. Żadnego pocałunku, pieszczot, czy tego gdy bezlitośnie cię łaskotał.

Gwałtownie wstałaś zaczynając biec przed siebie. Chciałaś opuścić to mroczne miejsce za wszelką cenę. Gdzieś musiało być wyjście, prawda? Chciałaś, musiałaś się stąd wydostać. Lisi Grzech potzrebował cię, a ty jego. Myśl utraty była nie do zniesienia. Przyśpieszyłaś bieg, mimo to przed tobą wciąż rozciągała się ciemność. Nagle przewróciłaś się i zaczęłaś spadać w dół. Poczułaś uderzenie i odruchowo zamknęłaś oczy, by zaraz gwałtownie je otworzyć i splunąć dużą ilością krwi.

Siedziałaś i miałaś właśnie upaść na bok, jednak ponownie te same ramiona zdążył cię złapać. Nie uniosłaś wzroku, byłaś pewna kto to. Dopiero po chwili zauważyłaś, że nie znajdujesz się na polanie, a w karczmie "Pod kapeluszem dzika". Twój brzuch i kończyny owinięte były bandażami. Wciąż czułaś ból na całym ciele, jednak owiele mniejszy. W obecnaj sytuacji najlepszym lekarstwem była obecność Ban'a. Wciąż trzymał cię w objęciach, cojakiś czas całując czubek twojej głowy i pocierając dłonią twoje ramie. 

Oᥒᥱ ShotყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz