Teleportowałam się z tatą na peron z którego miała się odbyć moja przedostatnia podróż. Na peronie było widać i słychać tłumy młodych czarodziejów i czarownic, którzy szykowali się na swój pierwszy rok ale, także uczniów starszych którzy po raz kolejny żegnali się z rodzicami biegli do pociągu przywitać swoich przyjaciół oraz nie mogą się doczekać niesamowitych przygód jakie czekają ich w tym roku szkolnym.
- To jak gotowa na ten niezapomniany rok? - zapytał jak zawsze uśmiechnięty Ted w tym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie wiem tato, a jeśli się myślisz? I jednak sobie nie poradzę? - odpowiedziałam cicho.
- Skarbie posłuchaj mnie, wiem że się stresujesz ale nie zapominaj o najwyższym, o dobrej zabawie. To twój ostatni rok w Hogwarcie wykorzystaj go jak najlepiej abyś później nie żałowała że czegoś nie zrobiłaś - powiedział.
- Dobrze tato - powiedziałam po czym uśmiechnęłam się do niego. To złoty człowiek nie ważne ile go męczę i ględzę w kółko o tym samym on i tak cierpliwie mnie wysłuchuje i stara się podnieć na duchu.
- Muszę lecieć skarbie bo zaraz się spóźnię, pamiętaj pisz do mnie chociaż raz w miesiącu. Muszę wiedzieć co się dzieje u mojego kwiatuszka, jakby działo się coś złego od razu pisz albo idź do któregoś z profesorów tak? A i powodzenia na meczach zgnieciecie ich na miazgę, pamiętaj że cię kocham. Pa kochanie - pocałował mnie w głowę na pożegnanie i już go nie było.
Chwilę jeszcze stałam a później ruszyłam w stronę pociągu.
Kiedy już do niego wsiadłam zaczęłam się rozglądać za pustym przedziałem niestety wszędzie były tłumy a mi nie uśmiechało się siedzieć z jakimiś obcymi ludźmi ale cóż moja przyjaciółka Andromeda Black która była ślizgonką skończyła szkołę dwa lata temu, pamiętam jak było mi przykro, teraz też jest ponieważ nie mam z kim porozmawiać czy usiąść w pociągu. Owszem mam paru znajomych w Ravenclaw, Gryffingorze czy nawet ludzie z drużyny ale to nie to samo co Dromeda.
Chodziłam tak między przedziałami przez długi czas aż przede mną znienacka wyrosła ruda czupryna Lily Evans. Była ona niską, drobną rudowłosą dziewczyną z milionem piegów na twarzy. Byłyśmy razem na roku czasem się razem uczyłyśmy w bibliotece lub siedziałyśmy na zajęciach.
- Hej widzę że szukasz miejsca, może usiądziesz z nami? - zapytała rudowłosa i wskazała na przedział w którym siedziała.
W przedziale siedzieli jej znajomi między innymi: Mary McDonald, Dorcas Meadows, Alice Longbottom, Molly Prewett, Artur Weasley, Frank Longbottom I Marlene McKinnon.
- Wiesz... ja chyba podziękuję, nie za dużo nas będzie? - zapytałam z uśmiechem. Na prawdę miło mi się zrobiło kiedy zaproponowała żebym z nimi usiadła.
- Daj spokój Elizabeth miejsca jest jeszcze dużo, zmieścisz się - wtrąciła Meadows - a reszta jej przytaknęła.
- No dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem a już po chwili zostałam wciągnięta przez Evans do przedziału.
Podróż minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Graliśmy w różne gry, raz magiczne np ekspodującego durnia a raz mugolskie np butelkę i było na prawdę cudownie. Nie kiedy słyszeliśmy jakieś wybuchy i śmiechy byli to Huncwoci, którzy robili żarty uczniom zwłaszcza domu węża. Do nas na szczęście nie zdążyli dotrzeć ponieważ dojechaliśmy już do Hogwartu i trzeba było się przebrać w szaty i ruszać na uczte.
CZYTASZ
Ona • James Potter
FanfictionOna jest zwykłą Krukonką, w której życiu nic się nie dzieje po za nauką, grą w Quidditch, czy siedzeniem w opuszczonych korytarzach po ciszy nocnej i pisaniu z najlepszą przyjaciółką, która skończyła już Hogwart. Nigdy nie zaznała prawdziwej miłości...