Obudziłam się, rozejrzałam po komnacie i po chwili dotarło do mnie co się wczoraj wydarzyło pod trzema miotłami. Moją głowę zalała fala myśli.
~ Może Potter miał racje i Black sobie tylko tak żartował?
~ A może wręcz przeciwnie, użył Blacka żeby się wybielić?
~ Ale z drugiej strony Potter jak i Lupin wyglądali na zdezorientowanych. Potter jak Potter, ale Lupin? Chyba nie jest taką świnią żeby kryć przyjaciela po takim czymś.
~ Lupin to ten najrozsądniejszy z tej całej bandy idiotów. On raczej powinien opieprzyć Blacka i Pottera a nie z nimi brać w tym udział. Chociaż sama już nie wiem. Tyle pytań a odpowiedzi brak.
Jeszcze chwilę postanowiłam poleżeć aż w końcu stwierdziłam że pora wstawać, spojrzałam ukradkiem na zegarek, który wskazywał wpół do 7 kiedy wstałam zakręciło mi się w głowie a po chwili przeszedł mnie piekielny ból ,który w mgnieniu oka zniknął. Postanowiłam iść do Pani Pomfrey po jakieś leki.
Wstałam jeszcze raz, ale tym razem powoli i skierowałam się do łazienki co jakiś czas podpierając się o meble żeby się nie przewrócić. Kiedy już się ogarnęłam wyszłam z pokoju. Na dole nikogo jeszcze nie było więc cieszyłam się że mam spokój. Krukowi są nazywani następcami ślizgonów ponieważ słyną ze swojego zimnego niczym lód spojrzenia i negatywnego nastawiona.
Krukowi mają osamotnione usposobienie dlatego są uważani za introwertyków a nawet osoby aspołeczne, Ale brew pozorom krukowi mają serce niczym puchoni, kiedy widzą jakiegoś członka Krukońskiej rodziny w tarapatach lub gdy źle się czuje to skaczą przy nim niczym byłby obłożnie chory.
Niby to urocze ,ale na dłuższą metę jest to upiornie męczące, te ciągłe pytania czy na pewno wszytko Okey albo czy coś pomóc a najgorsze jest to że czasami nie możesz nawet się ruszyć o centymetr jak się do ciebie przyssają.
Dlatego więc bardzo zadowolona ruszyłam szybkim krokiem w stronę skrzydła szpitalnego.
Gdy już się tam znalazłam cichutko zapukałam i weszłam do środka. Na sali były zajęte prawie Wszystkie łóżka, jedno tylko było wolne - to przy samych drzwiach. Dwa dni temu odbył się mecz slytherin - hufflepuff i na łóżkach leżą zawodnicy ów drożn 4 puchonów i trzech ślizgonów. Wszyscy spali więc najciszej jak potrafiłam udałam się na zaplecze gdzie siedziała Pani Pomfrey odwrócona tyłem do sali i przeglądała kartoteki chłopaków znajdujących się na sali.
- Em...przepraszam? - powiedziałam cichutko z dwóch powodów, po pierwsze cholernie boli mnie głowa i czuje że jak bym powiedziała to głośniej to ta eksplodowała by mi a po drugie nie chciałam wystraszyć pielęgniarki.
Pani Pomfrey odwróciła się powoli w moją stronę z pytającym wyrazem twarzy.- Co się stało kochaniutka? Nie wyglądasz najlepiej - dodała widząc mój stan w sumie co się dziwić jestem blada jak trup z podkrążonymi oczami i sinymi ustami. Tak zawsze reaguje mój organizm jak się nie wyśpię albo na jakiś ból.
- Tak też się czuje - odpowiedziałam jej i lekko się zaśmiałam - strasznie boli mnie głowa - powiedziałam po chwili.
- Piłaś coś może wczoraj była niedziela wiesz wyjście do Hogsmeade? - zapytała patrząc na mnie z ukosa lekko się uśmiechając. Zaśmiałam się.
- Niestety albo stety, ale to nie to, źle spałam tej nocy i tak to się kończy - dodałam.
- Ah rozumiem kochanieńka tutaj masz eliksir pieprzowy jest on na przeziębienie, ale na ból głowy też pomoże - wzięłam od niej eliksir i się skrzywiłam. Od czterech lat nie byłam chora, ale doskonale pamietam ten smak i pieczenie w gardle.
CZYTASZ
Ona • James Potter
FanfictionOna jest zwykłą Krukonką, w której życiu nic się nie dzieje po za nauką, grą w Quidditch, czy siedzeniem w opuszczonych korytarzach po ciszy nocnej i pisaniu z najlepszą przyjaciółką, która skończyła już Hogwart. Nigdy nie zaznała prawdziwej miłości...