Rozdział 11

676 25 5
                                    

Cały pieprzony dzień chodziłam za Jaydenem. 

Nie było to wcale takie łatwe, na jakie wyglądało.

Ba, to był koszmar! 

Byłam głodna, zmęczona i wściekła! 

Wściekła z trzech powodów.

Po pierwsze przez cały cholerny dzień, starałam się być na tyle uważna, podążać za brunetem tak dyskretnie, żeby tylko nie zauważył  mojej obecności, co swoją drogą zmęczyło mnie bardziej niż trzy lekcje wychowania fizycznego pod rząd. Kłótnia z Lauren to kolejny powód, przez który moje samopoczucie nie jest takie jakie chciałabym, żeby było. No i ta cholerna wędrówka za Jaydenem.

Od czterdziestu minut idę za tym tajemniczym chłopakiem. 

Chociaż idę to za mało powiedziane. Ja wręcz za nim biegnę! A jak już zdążyłam wcześniej wspomnieć nienawidzę biegać! A chcąc dowiedzieć się czegokolwiek niestety jestem do tego zmuszona. 

Cały wczorajszy i dzisiejszy dzień nie mogłam przestać myśleć o wiadomości, która dzień wcześniej przyszła na telefon chłopaka.

Przystanęłam, chowając się jednocześnie za betonowym płotem, gdy obok znajomego mi chłopaka pojawił się postawny, siwowłosy mężczyzna.

-Masz?-zapytał poważnym tonem nieznajomy mi mężczyzna, powodując, że ciarki strachu przebiegły po moich ramionach. 

W tej chwili zaczęłam lekko żałować, że odległość między nami nie była jakoś bardzo duża, ale cisza która panowała jeszcze bardziej sprzyjała mi w tym, aby doskonale usłyszeć każde słowo.

-Najpierw pieniądze. -rzucił, nad wyraz spokojnie Jayden.

Przełknęłam nerwowo ślinę, czując jak moje nogi powoli zaczynają drżeć. 

I to wcale nie z zimna.

-Pokaż, muszę mieć pewność, że mnie nie okłamujesz. -chłodny głos siwowłosego, dał o sobie znać.

Ciche prychnięcie opuściło usta czarnowłosego.

Zmarszczyłam delikatnie brwi, gdy jego prawa dłoń  zniknęła nagle pod materiałem czarnej kurtki.

-Proszę bardzo. -rzucił prześmiewczo, wyciągając zza czarnego materiału mały pistolet.

Wciągnęłam delikatnie powietrze, czując jak moje serce zaczyna bić ze zdwojoną siłą. Zimne poty zawładnęły moim ciałem, a drżenie rąk i nóg było tak silne, że gdyby nie zimny betonowy płot, o który się opierałam, runęłabym jak długa na ziemię.

-No no, spisałeś się Javers.- rzucił starszy mężczyzna, unosząc delikatnie kąciki swoich ust.  

-Jasna sprawa, a teraz moje pieniądze. -powiedział Jayden, przeskakując z nogi na nogę.

-Jakiś Ty niecierpliwy. -powiedział, śmiejąc się obleśnie. -Tak jak się umawialiśmy. -dodał po chwili wyciągając przed siebie gruby plik banknotów.

Wpatrywałam się w mężczyzn przede mną, szukając w głowie jakiejkolwiek odpowiedzi, gdy niespodziewany dźwięk przychodzącej wiadomości dał o sobie znać. 

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby dźwięk wydobył się z telefonu Jaydena, albo jego towarzysza.

Jednak na moje nieszczęście dźwięk wydobył się z mojego telefonu. 

Przełknęłam nerwowo ślinę, patrząc na starszego mężczyznę, który podejrzanie zaczął się rozglądać. Sięgnęłam jednocześnie do tylnej kieszeni moich spodni wyjmując z niej ten przeklęty telefon. Nie spuszczając wzroku z mężczyzn przede mną wyciszyłam dźwięki, ustawiając wibracje.

-Słyszałeś to? -zapytał nagle Jaydena, nie przestając błądzić swoim wzrokiem.

-Nie. -rzucił pewnie chłopak, zaciskając lekko swoje pięści.

-Wydaje mi się, że... -zaczął siwowłosy, jednak szybko został zdominowany przez zimny i przerażający głos chłopaka.

-Zdawało Ci się, pisz jak będziesz czegoś potrzebował, na razie. -rzucił i nie czekając na odpowiedź odwrócił się plecami do swojego towarzysza, ruszając w drogę powrotną.

Widząc to poderwałam się na nogi, pospiesznie chowając się za stertą śmieci, które swoją drogą dopiero co zobaczyłam. Wstrzymałam nerwowo powietrze, gdy sylwetka Jaydena zaczęła zbliżać się do miejsca, które w chwili obecnej służyło za mój schron. 

Całe ciśnienie, które się we mnie skumulowało zeszło, w momencie w którym czarnowłosy chłopak zniknął za zakrętem.

Niezgrabnie wstałam z zimnej ziemi, otrzepując jednocześnie spodnie z niewidzialnego pyłku. Wyszłam zza sterty śmieci, ruszając w kierunku domu.

Zmarszczyłam brwi, gdy po krótkiej chwili delikatne wibracje dały o sobie znać.

Sięgnęłam ręką po telefon, przygryzając wnętrze policzka, gdy na ekranie pojawiła się wiadomość od nieznanego numeru.

Kliknęłam w białą kopertę odczytując słowa, które spowodowały moje zdezorientowanie i strach jednocześnie. 

Od nieznany:

Nieładnie. 

Wciągnęłam lekko powietrze, chowając telefon ponownie do kieszeni spodni, gdy nagłe szarpnięcie moim ciałem spowodowało, że moje serce zabiło szybciej.

Nim zorientowałam się co tak właściwie się dzieje, zostałam przyciśnięta do zimnej ściany budynku. 

Przymknęłam nerwowo powieki, czując jak strach obezwładnia moje ciało.

Spuściłam głowę, czując gorący oddech przy moim uchu.

-Bardzo nieładnie. -zachrypnięty głos dotarł do moich uszu, powodując, że moje spięte ciało lekko się rozluźniło. 

Znałam ten głos.

Znałam jego osobę.

Może nie tak bardzo jakbym chciała, ale jednak.

-Nieładnie, co? - rzuciłam, patrząc w jego oczy, które przez panujący mrok, były prawie, że niewidoczne.

-Nieładnie tak podsłuchiwać, Vivian. -powiedział, ściskając swoją jedną dłonią moje dwa nadgarstki, które ulokował tuż nad moją głową. 

Jego biodra napierały na moje. Gorący oddech z wyczuwalnym zapachem nikotyny drażnił okolice mojej szyi, powodując przyjemne uczucie w dole mojego brzucha.

Cholera.

Jedno jest pewne. 

Tajnym agentem to ja nie będę. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział już za nami!Jak wrażenia? Dajcie znać i do następnego! ~Patrycja1926   

Odkryjmy siebie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz