Rozdział 3

922 30 7
                                    

-On jest taki intrygujący. -Rzuciłam, wgryzając się w drugiego już tosta.

-Kto? -Rzuciła Lauren, śmiesznie przy tym marszcząc swoje brwi.

-Jayden... -Zaczęłam, usiłując odkręcić cholernie mocno zakręconą butelkę wody.

Ja nie wiem, te butelki zakręcają tytani, czy jak?

Gdy w końcu udało mi się wygrać ciężką batalię z zakrętką, wreszcie mogłam kontynuować rozpoczęty przeze mnie temat. 

-Wracając, uważam że on coś ukrywa. -Rzuciłam, wskazując dyskretnie kawałkiem tosta postać czarnowłosego.

-Co, niby czemu? -Zapytała, obserwując uważnie Jaydena.

-Jest taki tajemniczy, te zasłaniające jego prawdziwy kolor oczu soczewki,  nie wydają Ci się to dziwne? -Rzuciłam, bawiąc się zakrętką od butelki.

-Czy ja wiem, może ma taki styl, a teraz wybacz, ale Aaron na mnie czeka, widzimy się później. -Rzuciła i nim zdążyłam odpowiedzieć, zniknęła już za drzwiami stołówki.

No i poszła.

Potrząsam delikatnie głową skupiając ponownie swój wzrok na Jaydenie. 

Od początku września widziałam go w szkole może z cztery razy, a przypominam, że mamy grudzień. Rozumiem, że można nie lubić szkoły, ale żeby aż tak. Już nie raz wpływały do dyrekcji skargi odnoście opuszczonych godzin, ale Pan Foster nic sobie z tego nie robi.

Czarnowłosy najwyraźniej wyczuł, że ktoś za długo mu się przygląda, bo w przeciągu chwili obleciał wzrokiem całą stołówkę, zatrzymując się na mojej osobie.

Wtopa. 

Odwróciłam szybko wzrok, wstając z wcześniej zajmowanego miejsca. Pustą tacę odniosłam w przeznaczone do tego miejsce i nie odwracając się za siebie ruszyłam w stronę wyjścia.

Chwyciłam w dłonie telefon, chcąc sprawdzić jaka jest moja następna i zarazem ostatnia lekcja.

Matematyka.

Wzdychnęłam cicho udając się w stronę sali numer czterdzieści, która znajdowała się na trzecim piętrze.

Cholernie wysokim trzecim piętrze.

To będzie długa chwila.

***

-Ruby? -Krzyknęłam kolejny już raz, powoli tracąc swoją cierpliwość.

-Ruby no, jeszcze chwilę temu tak bardzo chciałaś znaleźć się na zewnątrz, a teraz co? Na zabawę Cię zebrało? - Rzuciłam, rozglądając się uważnie.

No nareszcie. 

 -Gdzieś Ty była. -Rzuciłam, zapinając smycz. -Zresztą nieważne. -Dodałam, wychodząc wreszcie z domu.

Po dziesięciu minutach i załatwieniu swoich potrzeb przez Ruby weszłyśmy ponownie do domu.

-O już jesteście. -Rzuciłam witając się z rodzicami.

-Tak wróciliśmy szybciej, żeby poinformować Cię, że o dwudziestej mamy spotkanie firmowe. - Zaczęła mama, lecz moja niecierpliwa natura nie dała jej w spokoju dokończyć zdania.

-To świetnie, miłej zabawy. -Rzuciłam, uśmiechając się delikatnie.

-Po kim ona jest taka niecierpliwa. -Rzucił tata patrząc z rozbawieniem na mamę. 

-Jak to po kim, po Tobie to oczywiste. -Odpowiedziała moja rodzicielka, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że to nie po tacie mam tą cechę. 

-Powiecie mi o co chodzi? -Zapytałam, przerywając ich dyskusję.

Odkryjmy siebie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz