Dzień przed Bożym Narodzeniem
Od naszej drugiej randki minęło kilka dni. I najlepsze w nich było to, że czas z Jaydenem był tak bardzo nasz. Były standardowe zaczepki, zadziorne uśmiechy, wzajemne dokuczanie sobie. Z pozoru było tak bardzo zwyczajnie, ale dla mnie było najlepiej na świecie.
Dzisiejszy dzień również zapowiadał się cudownie. Z samego rana zabrałam się za przygotowywanie mojego napoju Bogów, bez którego nie wyobrażam sobie świąt. No bo gdzie tak, święta bez gorącej czekolady, której towarzyszy mnóstwo pianek i ta słodka, kolorowa posypka?!
Zdecydowanie, nie w tym domu.
Poza tym to nasza tradycja, którą oczywiście wprowadziłam, ale jest to też obowiązkowy punk przy ubieraniu choinki, który za dzieciaka również został wprowadzony przeze mnie.
Wczoraj z samego rana wybraliśmy się razem, zresztą jak co roku w poszukiwaniu tego jednego, idealnego i co najważniejsze żywego- świątecznego drzewka.
I tak oto od wczoraj w naszym salonie stoi piękny, dwumetrowy świerk, którego zapach przyjemnie roznosi się po całym domu.
-Vivi, skończyłaś? -zniecierpliwiony głos mojej rodzicielki, kolejny już raz dał o sobie znać.
-Prawie. -krzyknęłam, obsypując pianki kolorowym cukrem.
-My już czekamy. -krzyknął po chwili tata, który podobnie jak mama wziął dziś wolne w pracy.
-Idę. -odkrzyknęłam, podnosząc tacę, na której znajdowały się trzy świąteczne kubki z gorącym napojem.
-No nareszcie. -sapnęła mama, łapiąc w dłonie naczynie z narysowanymi saniami, które otaczały różnorakie prezenty.
-No przepraszam, że o was dbam. -sapnęłam oburzona, podając tacie kubek w kształcie bombki.
-No już, nie dąsaj się. -zaśmiała się kobieta. -Przecież wiesz, że mi to nie przeszkadza. -dodała po chwili, odkładając kubek z upitym napojem na stolik.
-Ale z drugiej strony, mogłabyś robić ją szybciej niż te sześćdziesiąt minut. -rzucił po chwili tata, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
Prychnęłam cicho, upijając po chwili czekoladę z mojego kubka, który kształtem przypominał renifera.
-Ostatni raz jestem dla was taka dobra. -rzuciłam po chwili, odkładając kubek na czarny stolik.
-Mówisz tak co roku. -dźwięczny śmiech rodziców rozniósł się po pomieszczeniu, powodując że sama uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ale w tym roku, już naprawdę tak twierdzę. -dodałam, śmiejąc się przy tym.
-To też mówisz, co roku. -dodał po chwili tata, łapiąc w dłonie masywne pudełko z ozdobami. -To co zaczynami? -potrząsnął lekko opakowaniem.
-Zaczynamy. -krzyknęłam, upijając szybko łyk czekolady, w momencie w którym charakterystyczny dźwięk dzwonka dał nam wszystkim o sobie znać. -Spodziewacie się kogoś? -zapytałam, przeskakując wzrokiem z jednego rodzica, na drugiego.
-Nie. -odpowiedzieli jednocześnie, wyglądając przy tym na zaskoczonych.
W końcu dzwonek do drzwi o godzinie dziesiątej rano, dzień przed świętami jest czymś co zdarzyło się w tym domu pierwszy raz.
-Otworzę. -mruknęłam po chwili, ruszając w kierunku drzwi wejściowych.
Chwyciłam za klamkę, przekręcając wolną dłonią zamek. Szybkim ruchem otworzyłam drewniany element, natrafiając wzrokiem na postać Jaydena.
CZYTASZ
Odkryjmy siebie ✔️
RomanceTajemniczość, która powoduje, że każdy się za nią ogląda. Jedni z ciekawością, drudzy ze zdziwieniem, a jeszcze inni z ogromnym respektem. I ciekawość, która jest tak ogromna, że za wszelką cenę chce odkryć wszystkie sekrety, poznać odpowiedzi na ws...