Rozdział 6

779 26 5
                                    

-Stój! -głośny krzyk Lauren, rozniósł się echem po całej szkole, powodują, że zapewne każdy obecny uczeń zdawał sobie sprawę z tego, że ta wariatka zmierzała właśnie w moją stronę.

Wzrok każdej oczekującej na rozpoczęcie tego nowego i zapewne żmudnego dnia w szkole spoczął na naszych osobach. Odwróciłam się w kierunku blondynki, która z zaciętym wyrazem twarzy przemierzała dzielącą nas odległość.

Błagam, ogarnij się wariatko.

-Jak mogłaś? -zawyła, stając naprzeciwko mnie. -Żeby własnej przyjaciółce nie powiedzieć o tak ważnym wydarzeniu. -rzuciła, łapiąc mnie a ramię. -Dlaczego nic nie powiedziałaś o tym co się wczoraj działo. -dodała, zdając sobie sprawę, że nie mam pojęcia o co jej chodzi.

-Po pierwsze nie krzycz, wszyscy się na nas gapią, a po drugie nie miałam kiedy. -rzuciłam, patrząc na nią wzrokiem kota ze Shreka.

-Jak to nie miałaś kiedy?! Najlepszej przyjaciółce?! -zawyła, dokładając dłoń do czoła. 

No i masz. 

-Boże chodź stąd. -rzuciłam, łapiąc ją za dłoń jednocześnie  prowadząc do najbliższej toalety. 

-Gadaj! -rzuciła, gdy tylko upewniła się, że jesteśmy w pomieszczeniu same. 

-Może tak byś zaczęła inaczej. -rzuciłam udając, że się nad czymś zastanawiam. -Hmm może na przykład -udałam, że nad czymś się zastanawiam.  -Cześć, kochana przyjaciółko. -dodałam, wiedząc że tym spotęguję jej irytację.

Jej zmarszczone brwi i wąsko zaciśnięte usta spowodowały, że parsknęłam śmiechem,

-Vivi, no nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. -zaczęła po chwili, przybierając minę wręcz błagalną.

Westchnęłam cicho, opowiadając jej całą wczorajszą sytuację, zaczynając od mojej tęsknoty za gorącą czekoladą, która była ogromna,  przechodząc do Cartera i jego wybujałego ego, kończąc oczywiście na Jaydenie.

-O kurwa. -wyrzuciła z siebie, stojąc przede mną z szeroko otwartymi oczami.

-Tyle w temacie. -rzuciłam, patrząc na przyjaciółkę. 

-Vivi, proszę Cię tylko o jedno. -zaczęła, tuż po skończeniu mojego zdania. -Uważaj na siebie. -dodała, łapiąc mnie za rękę. -Wiesz jakie krążą o nim plotki. -westchnęła, patrząc na mnie poważnie.

-Wiem, nie martw. -rzuciłam zamykając ją w szczelnym uścisku. -A teraz chodź, bo za minutę jest dzwonek. -dodałam, patrząc na godzinę w telefonie.

-To będzie długi dzień. -Smętny głos Lauren dotarł do moich uszu, uświadamiając mi, że dzisiejszy dzień faktycznie będzie długi, a to za sprawą trzech godzin z literatury.

  ***

-Wreszcie! -rzuciłam podekscytowana patrząc na moją pięknie wyglądającą sałatkę. 

-O tak, byłam tak samo głodna jak Ty. -rzuciła Lauren, wgryzając się w swojego dietetycznego burgera.

Nie wiem kto wymyślił takie rzeczy, ale to zdecydowanie profanacja.

Już nie wspomnę nawet o jej ,,świetnym'' pomyśle z odchudzaniem. Laska wygląda jak ósmy cud świata, ale to jej nie przekonało do porzucenia tak beznadziejnego pomysłu przejścia na dietę, jeszcze co gorsza chciała mnie na to wszystko namówić, ale no niestety...

Za bardzo kocham jedzenie, żeby zgodzić się na tak poroniony pomysł.  

-Tyle, że ja jadłam jakieś trzy godziny temu. -rzuciłam, patrząc na przyjaciółkę. -A nie jak Ty... -zaczęłam, udając że intensywnie nad czymś myślę. -Wczoraj wieczorem. -dopowiedziałam, po chwili cichy, patrząc przymrużonym wzrokiem na blondynkę, która na mój gest jedynie przewróciła oczami.

Odkryjmy siebie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz