Rozdział 17

640 23 0
                                    

Całą noc rozmyślałam o tym, czy dobrym pomysłem było zaufanie Jaydenowi. Nie potrafiłam zmrużyć oka. Ciągle w głowie miałam na przemian ten cholerny wypadek i twarz Jaya, która nie wyrażała żadnych konkretnych emocji. Westchnęłam cicho patrząc na zegarek, który swoje miejsce zajmował za szafce nocnej. 

Cudownie.

Przez całą noc nie potrafiłam zasnąć, a teraz gdy moje oczy błagają, abym je na moment  zamknęła...

Ehh szkoda gadać. 

Życie jest jednak niesprawiedliwe.

Z wielkim trudem zwlekłam się z ciepłego łóżka. Westchnęłam cicho patrząc z obrzydzeniem na swoje odbicie w lustrze. Jednak nieprzespana noc daje się we znaki. Rozczochrane i poplątane włosy, podkrążone oczy i resztki źle zmytego makijażu.

Rewelacyjny początek dnia, nie ma co. 

***

Westchnęłam cicho, wchodząc do budynku potocznie zwanego szkołą. Do pierwszej lekcji  został mi kwadrans. Rozejrzałam się delikatnie po korytarzu obserwując przy tym otoczenie. Plastik w postaci pierwszoklasistek, dało się zauważyć gołym okiem, napakowane sterydy, uśmiechający się zalotnie do panienek, pochowani po kątach dilerzy z zapewne niezbyt dobrym towarem i ich przyćpani klienci. 

Cóż widzę, że oprócz mnie nie ma tutaj nikogo na poziomie.

Pełna politowania przeskakiwałam wzrokiem z kolejnego plastiku, gdy nagle mój wzrok natchnął się na czarne jak smoła oczy. Zmarszczyłam delikatnie brwi, przygryzając dość mocno wnętrze policzka.

Co do kurwy?! 

Zmrużyłam oczy, nie mogąc uwierzyć w to co aktualnie widziałam. 

Smukłe dłonie blondyny z niesamowitą delikatnością, którą dało się już zobaczyć na kilometr ułożone zostały na klatce piersiowej Jaydena. 

Jej cichy chichot słyszała już chyba cała szkoła. Zacisnęłam lekko pięści, patrząc prosto w jego cholerne czarne oczy, które z dużą dozą spokoju wpatrywały się wprost w moją osobę. 

Prychnęłam cicho, unosząc wysoko głowę. 

Niech nie myśli, że jakkolwiek mnie to ruszyło.

Ruszyłam przed siebie, nie zważając na tłum gapiów, których wzrok doskonale czułam na ciele. 

Szłam, po prostu szłam.

Zostawiając za sobą gapiów, tleniony plastik i człowieka, którego powinnam mieć totalnie gdzieś.

No właśnie powinnam, ale nie do końca miałam. 

***

Westchnęłam ciężko opuszczając mury szkoły. Otuliłam się mocniej grubym szalikiem. Była już prawie połowa grudnia. Temperatura panująca na zewnątrz zdecydowanie nie rozpieszczała. Jednak piękne płatki śniegu, które delikatnie spadały z nieba poprawiły lekko mój humor.

Już nie wiedziałam sama, czy byłam zła, smutna, czy było mi wszystko jedno. 

Ruszyłam delikatnie głową natrafiając wzrokiem na blond wywłokę, która z ogromnym entuzjazmem opowiadała coś swoim niedorozwiniętym koleżanką.

Zacisnęłam lekko pięści, przypominając sobie sytuację z rana.

Dobra, jednak wiedziałam co mi jest.

Byłam wkurwiona!

Prychnęłam cicho słysząc jak to cudownie było w ramionach Jaydena.

Wdech, wydech Vivi.

-Mówię wam dziewczyny, on jest taki męski, a te jego dłonie zaciśnięte na moich biodrach, no coś cudownego! Wiecie jak mu się podobało? Chyba chciał mnie zaciągnąć do łóżka! -pisnęła, machając przy tym tymi swoimi szpetnymi łapami. 

-Skończ pierdolić. -rzuciłam, skupiając ich uwagę.

-Słucham? -rzuciła, nie kryjąc swojego zaskoczenia.

-Skończ pierdolić. -powtórzyłam dokładnie każde słowo, zaciskając pięści jeszcze mocniej.

-O co ci chodzi? -pisnęła, marszcząc przy tym brwi.

No tak.

 Czego ja się miałam po niej spodziewać?

Skoro jej biedny móżdżek jest gnieciony przez tonę lakieru, to nic dziwnego, że ma problem ze zrozumieniem dwóch prostych słów.

-Jaydenowi się nie podobało. -rzuciłam, uśmiechając się do niej fałszywie.

-Tak, a ty skąd to niby możesz wiedzieć? -rzuciła, robiąc pokraczną minę, która miała chyba pokazać jak bardzo jest zła.

 Nie wyszło.

-Bo plastik to on wyrzuca do żółtego worka,  a nie zabiera do łóżka. -prychnęłam, czując niebywałą satysfakcję.

Jej oburzony pisk słyszał już chyba cały dziedziniec. 

-Poza tym... -zaczęłam, podchodząc do niej. -Wczoraj sapał do mojego ucha, kochanie. -puściłam jej oczko i z olbrzymim uśmiechem satysfakcji ruszyłam przed siebie.

Kurwa mać. 

To był impuls. 

Jak Boga kocham! 

Chociaż po tych kłamstwach to raczej powinnam się modlić, aby w piekle nie było za gorąco! 

Z rozmyślenia wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Odszukałam dłonią telefon, odblokowując go jednocześnie odciskiem palca. Przełknęłam ślinę patrząc na wiadomość, któej nadawcą był Jayden. Niepewnie kliknęłam na wiadomość, pod którą ukazany był krótki, ale jakże intensywny tekst. 

Jayden:

Mam nadzieję, że dzisiejszej nocy będę ci sapał do ucha, tak jak wczoraj. Do zobaczenia, gwiazdo.

Kurwa mać. 

On to słyszał. 

Brawo Vivi, nie ma co...

Chwila zamroczenia mózgu, kosztować cię będzie...

No właśnie, czego? 

Wstydu? Zażenowania? Czy może satysfakcji?

Jedno jest pewne...

 Nie żałowałam, ani trochę.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć! Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że tyle nie było nowego rozdziału ;c Przepraszam! No i koniecznie dajcie znać jak się podobał!~Patrycja1926 

Odkryjmy siebie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz