15

148 4 2
                                    

— Gotowa. —krzyczę do Caroline.

—Pokaż się. — odpowiada

Wychodzę z łazienki poprawiając jeszcze raz delikatny materiał beżowej sukienki spływającej po moim ciele. Odchrząkuję opierając się jedną ręką o framugę drzwi.
Dziewczyna przerywa poprawianie gęstych loków i odwraca się w moją stronę.
Nie przygląda się zbyt długo, bo prawie od razu przewraca oczami.

—No co? —pytam krzyżując ramiona

—To obiad z rodziną czy impreza Alice?

—Tylko tą wzięłam i nie jest właściwie taka zła. — podchodzę do wąskiego lustra przy szafie i przyglądam się sobie jeszcze raz ─ Po prostu mało sylwestrowa. ─wzruszam ramionami

—Ale przyznaj, że mogłoby być lepiej.

Wydymuje wargę, tracąc ochotę na cokolwiek.

Jestem zmęczona...

Jedyne czego potrzebuje to głęboki sen. Równie dobrze mogłabym iść w mojej ulubionej czarnej koszulce i dresach na ten sylwester, a byłoby mi to obojętne.

Caroline wstaje i podchodzi do swojej niebieskiej walizki, która wielkością pobiją moją kilkukrotnie. Chwilę w niej gmera po czym wyjmuje złoty materiał. Ze świecącymi oczami podaje mi go.

—Jak zawsze gotowa. — mówi i wpycha mnie do łazienki — Masz dwie minuty.

Odkładam ubranie, które dała mi blondynka na umywalkę. Zsuwam z siebie jedno ramiączko, a następnie drugie, przez co materiał delikatnej sukienki spada w dół do moich kostek. Mój wzrok na chwilę skanuje osobę przede mną.

Idealna dziewczyna...mogąca zrobić wszystko...

Lewy kącik ust drga mi do góry, a twarz zalewa rumieniec. Moją głowę nawiedzają w kółko te same słowa wypowiedziane wczorajszej nocy przez chłopaka. To z jaką pewnością je wypowiedział poruszyły mną bardziej niż bym tego chciała. Przełykam ślinę. Wiem, że powinnam się pośpieszyć. Podnoszę sukienkę przyjaciółki i przekładam ją sprawnie przez głowę. Brokatowy materiał lekko drapie moje ciało. Wyciągam obie ręce do tyłu i zapinam dwa małe guziki na karku. Ku mojemu zaskoczeniu sukienka nie ma dekoltu, co zdecydowanie jest w stylu blondynki. Ciało pozostaje jednak odkryte poprzez rozcięcie po lewej stronie brzucha. Przyznam, że robi zdecydowanie większe wrażenie niż poprzednia. Wciągam więc powietrze i popycham drzwi łazienki.

—No i to jest to o co mi chodziło.— Caroline poprawia delikatnie palcem wskazującym swoją krwiście czerwoną pomadkę.

—Mówisz o sobie, czy o mnie? —śmieje się, szturchając ją przy tym biodrem

—Uważaj. — klepie mnie w rękę ─ Chodzi mi o nas.

Mimo że jestem wyższa zawiesza ramię na mojej szyi przez co muszę się nieco schylić. —Wyglądamy seksownie. — chichocze

***
Twarz Caroline wyraża jedno wielkie zdziwienie, a ciało zamiera w bezruchu. Myślałam, że spodziewa się ekstrawaganckiej imprezy, jednak jej mina mówi co innego.

—Wszystko okej? —pytam szturchając ją w ramię.

—Tutaj jest ślicznie! —piszczy szczerząc się

Dziewczyna ma rację. Znajdujemy się na dachu jednego z droższych hoteli w Seattle. Jest tutaj mnóstwo ludzi, każdy gotowy na nowy rok. Na środku znajduje się basen, okryty szkłem dzięki czemu można na nim tańczyć. Dodatkowo mnóstwo elementów w postaci fioletowych kwiatów oraz światełek w kolorze ciepłej bieli sprawiają przyjemy klimat.
Rozglądam się dalej w poszukiwaniu znajomych twarzy. Dostrzegam jedynie trenera Connora Smitha. Jak zwykle w garniturze z idealnie wyprasowaną koszulą oraz wyróżniającym się krawatem.

DIRTY DREAMS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz