27

98 4 0
                                    

Schodzę po marmurowych schodach trzymając się kurczowo metalowej barierki, a w korytarzu słychać jedynie dźwięk wydawany przez moje lakierowane szpilki. Prawię nic nie widzę, ponieważ jest tutaj strasznie ciemno, a słabe światło dają lampy na ścianach

Znajdując się już na dole rozglądam się za oznakami kogokolwiek innego. Zdaje mi się, że jestem całkowicie sama, ale wtedy dostrzegam światło dobiegające z jadalni.

Niepewnym krokiem idę w tamtą stronę mrużąc oczy z powodu nagłego blasku.

─Alice. Ile mamy na ciebie czekać? Siadaj. ─ mówi moja matka

Siedzi przy stole i przeszywa mnie ostrym spojrzeniem.

Co ja tutaj robię?

Stoję chwilę w miejscu i nie do końca rozumiem, dlaczego znalazłam się właśnie tutaj. Spoglądam w dół na swoje ubranie, w postaci spódnicy w kratę i wpuszczonej w nią śnieżnobiałej koszuli z wyhaftowanym logiem mojego byłego liceum.

Pośpiesz się.

Podnoszę szybko wzrok w stronę męskiego głosu. Mój ojciec siedzi po drugiej stronie ciemnego stołu i patrzy na mnie z nad gazety.

Kiwam i podchodzę do nich bliżej. Odsuwam ciężkie krzesło, które wydaje z siebie skrzypnięcie i siadam na nim. Przede mną, na ciemnozielonym obrusie mieści się mnóstwo smacznie wyglądających potraw.

Pierwszym czym się jednak zajmuję jest stojący kieliszek, który drżącymi dłońmi napełniam czerwonym winem. Panująca atmosfera jest na tyle gęsta, że można by ją kroić nożem, a żołądek kurczy mi się z każdą sekundą.

─Nie masz nam nic do powiedzenia? ─ odzywa się Louise

─To znaczy? ─marszczę brwi

─Chodzi o twoją zabawę w tancerkę. ─wzdycha ojciec ─Tyle zmarnowanego czasu...

─I co z tego masz? ─dopowiada matka

Złość zaczyna wypełniać moje ciało, a krew silnie buzować. Nie podnoszę nawet na nich wzroku. Wystarczy, że czuję z daleka pogardę i wyższość stając się coraz mniejsza.

─Najważniejsza zasada Alice. Pamiętasz chyba?

─Nikt nie będzie się nad tobą użalał... ─ słowa powtarzane przez wiele lat jak mantra teraz ledwo przechodzą mi przez gardło

-To nigdy nie był dobry wybór.

Mam dość. Uderzam mocno otwartyni dłońmi w blat stołu przez co sztućce podskakują na ułamek sekundy do góry.

Odpycham się od stołu i z trudem powstrzymując piekące oczy, z których zaraz poleją się łzy biegnę w stronę wyjścia. Słyszę za sobą krzyki formujące się w moje imię, przez co przyspieszam kroku.

Szarpię za drzwi, ale zatrzymuję się zaraz po przekroczeniu progu. Zamiast znaleźć się w ogrodzie przez domem znajduję się na drewnianej scenie.

Podrywam się z miejsca, ale szybko żałuję tego ruchu. Przykładam dłoń do czoła i głośno syczę z bólu przez uderzenie. Ponownie opadam na fotel i zaczynam rozglądać się dookoła siebie.

─Wszystko w porządku?

Odwracam głowę w bok i napotykam Nicholasa. Najwidoczniej sam również postanowił się zdrzemnąć, wnioskując po jego zaspanych oczach. Ale przede wszystkim dostrzegam na jego twarzy zmartwienie, dlatego kiwam szybko głową i uśmiecham się delikatnie.

─Miałam tylko zły sen. To pewnie przez stres.

─Uwierz to kwestia kilku minut. Myśl o jutrze. ─mówi i składa długi pocałunek na moim czole

DIRTY DREAMS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz